Naszły mnie ponure myśli. Jak wspomniałam w pierwszym wpisie miałam zachwianą równowagę emocjonalną i przez to zdarzało mi się nic nie jeść bądź wymiotować. Zwrócenie jedzenia było dla mnie ulgą, ale tuż po fakcie czułam wstyd i wstręt do siebie, dodatkowo wiedziałam, że od takich 'praktyk' nie schudnę. Będąc tutaj nie myślę o pozbywaniu się zjedzonego posiłku, szczerze mówiąc dlatego, że nie miałabym nawet takiej możliwości a nie dlatego, że nie chciałabym tego zrobić. Pracując fizycznie potrafię w pewien sposób usprawiedliwić zjadaną ilość kalorii(chociaż cały czas odbiega ona od normy, którą powinnam spożyć-waha się ona od 1200-1400kcal a powinnam jeść przynajmniej 300 lub 400 więcej). Boję się tylko tego, że po powrocie pomyślę, że to zdecydowanie za dużo, że pracując ciężko 8h dziennie MIAŁAM prawo do takiej dawki, natomiast chodząc na uczelnię i ćwicząc ze 2/3 razy w tygodniu moje zapotrzebowanie jest zdecydowanie mniejsze i wrócę do 1000kcal lub zacznę wymiotować. Bardzo się tego boję. To wszystko przez to, że panicznie myślę o przytyciu.
angelisia69
30 lipca 2015, 05:59ja tez sie balam,ale uwierz mi stopniowo zwiekszalam po 100 na miesiac i ograniczalam treningi,zamiast cardio dodalam ciezarki i nawet w trakcie waga troszke spadla,choc jadlam wiecej i mniej cwiczylam.Ale uwierz mi tez sie balam jak cholera.Na poczatek moze byc lekki wzrost-to normalne,ale po jakims czasie organizm sie przyzwyczaja a ty mozesz sie cieszyc jedzeniem a nie GLODOWKA.Naprawde sprobuj metody po 100 na miesiac,zapisuj sobie to gdzies w dzienniczku zebys nie schodzila ponizej,i nie martw sie na zapas bo nie warto ;-)
constimia
30 lipca 2015, 20:42jeszcze raz dzięki za wsparcie :) czyli myślisz, że powinnam jeść te 1600 teraz, a jak wrócę to około 1500?