Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kwarantanna i trudne początki...


Hej, 

Pozostało mi jeszcze kilka dni kwarantanny po przyjęciu jodu, ale dopiero za jakieś pół roku będzie wiadomo czy kuracja okazała się skuteczna... podobno tylko co 3-mu pacjentowi pomaga, także trzymajcie za mnie kciuki bo nadczynność to mega cholerstwo... Poza tym wyjątkowo bolą mnie ostatnio plecy, i choć bolą już od mniej więcej roku to ostatnio to już jakieś przegięcie... ale to mnie motywuje do ćwiczeń wzmacniających barki i plecy i rozciągania... choć ich wciąż dużo za mało!

Trudne początki... jakoś tak ciężko mi się przestawić z opcji full obżarstwa na opcję jedzenia normalnie... od kiedy siedzę w domu to już w ogóle myślę tylko o jedzeniu, kiedyś ze stresu potrafiłam żyć na coli przez tydzień, teraz pożarłabym konia z kopytami i byłoby mi mało... ale do rzeczy... dzień zwykle zaczynam wzorowo, jakieś pożywne śniadanko, herbata i jest ok... potem obiad i zwykle też jeszcze się trzymam ale pod wieczór jakby we mnie diabeł wstępował. Zjem kolację a potem chodzę i szukam co bym tu mogła jeszcze pochłonąć i zwykle odbywa się to w godzinach wieczorno-nocnych... to, że chodzę tak długo aż coś upoluję to jasne... No ale małymi kroczkami i wypracuję jakieś rozwiązanie. Muszę chyba poszukać jakieś małokalorycznych przekąsek.

Powoli zaczynam wysyłanie CV, porządnie zabiorę się za to już chyba po świętach ale po ilości "otwartych CV" to już widzę, że nie będzie tak łatwo... Niemniej to dobry czas na poćwiczenie angielskiego, przypomnienie sobie excela itp. Mam nadzieję, że w końcu znajdę coś fajnego, z fajną ekipą-bo jak się już zdążyłam przekonać atmosfera w pracy jest bardzo ważna.

Święta, Święta... już praktycznie wszystkie prezenty skompletowane. Pozostało mi jeszcze przejść się do sklepu po drugą część prezentu dla mojego L. i ewentualnie znaleźć jakiś drobiazg dla jego siostry. I chyba pierwszy raz jestem w 100% zadowolona z wyborów. No ale zobaczymy czy obdarowani również będą:P W sobotę chcemy się wybrać na jakiś Jarmark Świąteczny, gdzieś dalej ze znajomymi (moje miasto i Katowice już zaliczone:P), mi się oczywiście marzy Kraków mój ukochany ale Wrockiem też nie pogardzę, mam nadzieję, że pomysł wypali bo już za długo siedzę w jednym miejscu i mnie nosi- a więc każda okazja do wycieczki dobra :) I w ogóle znów mnie zaczęły jarać Święta i ta cała świąteczna, kiczowata otoczka :) 

Udało mi się odnaleźć centymetr, więc pomiary zrobione i będzie do czego porównywać. No nie jest dobrze i zdecydowanie jest nad czym pracować ale wierzę, że w końcu jak już tak na prawdę wystartuję to efekty przyjdą. Zmobilizuję się tak na maxa pewnie dopiero po Świętach ale już teraz staram się wprowadzać małe zmiany.

Trzymajcie się :))

  • Minionslover

    Minionslover

    15 grudnia 2015, 16:18

    Trzymam kciuki, aby kuracja była skuteczna. Początki są zawsze najtrudniejsze. Wtedy jest najwięcej wzlotów i upadków, ale trzeba przejść przez ten okres, a później będzie coraz lepiej. Pamiętaj, że jeśli jeden dzień nie wyjdzie, kolejny bedzie lepszy i jedyna zasada jaka obowiązuje to nie poddawać się i z podniesioną głową iść do celu :D

    • createmyself

      createmyself

      16 grudnia 2015, 09:14

      dzięki, to prawda nie można się poddawać a wpadki i tak się będą zdarzać bo jesteśmy w końcu tylko ludźmi, mam nadzieję, że przede mną teraz same lepsze dni, buźka