Małymi kroczkami do przodu. 1,5 kg w bodaj 3 tygodnie - bez rewelacji, z drugiej strony moje zaangażowanie w dietę i ćwiczenia jest mierne, więc nie powinnam się dziwić. Fakt: bardziej skupiam się na Małej, szukaniu domu, pakowaniu do przeprowadzki, itd, niż na przygotowywaniu posiłków. Na ćwiczenia (prócz ćwiczeń miesni kegla i na rozejście kresy białej po porodzie) po prostu nie starcza mi już czasu. Mam nadzieję, że gdy sytuacja z domem się wyklaruje wszystko powoli zacznie wracać do normy. W cholerę czasu tracimy na ogladanie nieruchomości. Chciałabym zamknać już ten temat. Mogłabym się skupić na pakowaniu i planowaniu przeprowadzki. Choc zdaję sobie sprawę, że z 2 miesięcznym bobasem to całe pakowanie wcale nie będzie takie proste :P Dużo się nam nazbierało przez 7 lat mieszkania tutaj. Oczywiści Mój Ślubny mi pomoże z ogarnięciem przprowadzki - ale tu bardziej liczę na przewóz rzeczy niż na segregację, pakowanie, opisywanie, itd. Po prostu wiem, że nie będzie miał na to czasu. Praca, praca, praca. I tak jestem mega szczęściara, że pomaga przy Małej, jak wróci z pracy. Pomaga to za mało powiedziane, jak tylko ma czas, to po prostu się nia zajmuje w 100% :) Mam wtedy chwilę dla siebie... choć z tym "dla siebie" to też tak nie do końca, bo najpierw ogarniam dom, pranie, sprzatanie, jedzenie, psy, itd a dopiero potem myślę o sobie. Czasu zazwyczaj starcza na szybki prysznic, jakaś maseczkę, przeszczotkowanie ciała, balsam... Potem najczęściej muszę błyskawicznie zmienić rolę, by w jednej chwili z Kobiety stać się Matką Karmicielką ;)
CzarnaAgaa
24 stycznia 2021, 08:14Trzymam kciuki za spadki wagi i oczywiście szybką przeprowadzkę 🤞🤞
psychodietetyczni.pl
4 września 2020, 22:12Kochana malutkimi kroczkami dąż do celu celu
Agnusia93
4 września 2020, 12:37Ty to nazywasz szcześciem, a dla mnie to powinna być norma. Dziecko nie jest tylko nasze a czasy też się zmieniły, że to kobieta zajmuje się domem i dziećmi. Wpis jest popzytywny i super, ale troszkę to nastawienie, że ma się szczeście bo mąż po pracy pomoże przy dziecku jest dla mnie słabe, bo jak mówię, dla mnie to też jego obowiązek bo razem tworzycie rodzinę i oboje zapewne chcieliście potomka.
dee79
4 września 2020, 13:55Zdecydowanie szczęście, bo mój Ślubny pracuje po 12-16 godzin na dobę ostatnio (zazwyczaj wliczajac w to rowniez weekendy) i wciaż potrafi wykrzesać siłę i czas na Mała :) Nie wiem czy na jego miejscu miałabym jeszcze tyle samozaparcia, żeby po kilkunastu godzinach w pracy cieszyć się na motanie chusty, spacer z wózkiem, pieluchy, kapiel, fizjozabawy czy wstawanie na windi-windi (odbicie) po każdym karmieniu w nocy ;)