Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
menu ok :)


Pamiętnikowe doskoki. Bo inaczej tego nie da się nazwać. Ale czasu po prostu na regularne pisanie nie ma. Nie narzekam. Cudnie się czuje w roli Młodej Mamy (choć z młodością z definicji mi już trochę nie po drodze). 

Mała śpi. A ja sobie zajrzałam na menu na następny tydzień. Wygląda ok. W większości Mała może jeść to, co proponuje Vitalia. BLW ratuje mi życie - nie wiem jak ogarnęłabym oddzielne gotowanie dla dziecka. Rozszerzamy dietę od niecałego miesiąca i jest ogromny progres. Uwielbiam te wspólne chwile, przy wspólnych posiłkach, przy wspólnym stole. Choć sprzątania potem jest sporo, to mamy mnóstwo frajdy z tego czasu, który możemy spędzić razem we trójkę :) 

Okolice świąt oraz styczeń - był dla mnie nie-dietowy. Po prostu w święta się nie odchudzam (nie obżeram, ale nie odchudzam). A potem styczeń podporządkowany w całości Małej i nauce BLW (to nowość zarówno dla niej, jak i dla nas). Jestem cholernie zadowolona, że nie zdecydowałam się na żadne kaszki, przeciery, itp. 

Teraz po dość dokładnym przejrzeniu jadłospisu na następny tydzień - dochodzę do wniosku, ze mogę powoli wracać na Vitalię (oczywiście pewne modyfikacje będą wymagane - ale to nie problem). Cieszę się, że "zrzucę z barków" obowiązek wymyślania posiłków. Nie ma na to czasu. Po prostu - jest miliard innych rzeczy, które teraz mnie zaprzątają. Nauka czytania, liczenia, praca nad słuchem absolutnym. Praca nad polskim, angielskim.. powoli chcemy wprowadzać niemiecki (ja uśmiecham się też do rosyjskiego i hiszpańskiego - ale to ciut później). Do tego Mała wstała na nóżki ponad 2 tygodnie temu (gdy miała 6 miesięcy i tydzień)... a co za tym idzie - obecnie próbuje przy tych meblach się boczkiem przemieszczać - no i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Do tego - gry raczkuje - to jest mega szybka, więc tym bardziej muszę wzmacniać czujność :) Oczywiście niczego jej nie zabraniamy (w granicach rozsądku) i we wszystkim staramy się ją wspierać, a to jest niesamowicie czasochłonne (choć daje ogrom satysfakcji). Cieszę się, że choć na chwilę potrafi wyhamować, gdy trafi na jakąś interesującą dla niej - w danym momencie - książeczkę. Oczywiście głównie przewraca kartki, jeśli się skupia to na moment na obrazkach, ale to i tak jest cool :) 

A ja wzięłam  na siebie oczywiście kursy i szkolenia. Do tego powoli wrcam do pracy. No i ciągle czekamy na klucze do nowego domu (życie na pudłach potrafi dać mocno w kość, ostatnio musiałam odszukać pudło z ciuszkami 6-9m, bo Mała z wszystkiego mi wyrosła). A miałam nadzieję, że jak będzie miała 6 miesięcy, już będziemy "na swoim". Niestety - na razie czekamy. 

I na pewno się nie nudzimy :)