Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zasada nr 14. Naucz się pokonywać własne słabości


Jak zwykle inspiracją do kolejnego wpisu są Wasze pamiętniki. Chyba każdy z nas ma swoje ulubione produkty, z których nie potrafi zrezygnować, pomimo tego że wie że stoją one na przeszkodzie do wymarzonej sylwetki. Fakt, od jednego batona nikt jeszcze nie utył, ale od 2 jedzonych codziennie przez pół roku - owszem. Jak radzić sobie z nieprzerwaną ochotą na coś niezdrowego, tuczącego bądź spożywanego w nadmiarze?
I tutaj sprawa się komplikuje bo prostej reguły najzwyczajniej nie ma. Wszystko tak naprawdę jest kwestią nawyku, a od każdego nawyku można się odzwyczaić. Oto 5 sposobów, które podziałały w moim przypadku:
1. Ograniczam produkt do spożywania go 1-2 razy w tygodniu. Kto czytał moje wcześniejsze wpisy wie że mówię przede wszystkim o słodyczach (ale również żółtym serze - mojej miłości z dzieciństwa;-)). Od małego mam do nich słabość (zresztą kto nie ma), więc chcąc zgubić kilka kilogramów miałam do wyboru - albo jeść je codziennie i zrezygnować z innych wartościowych produktów aby utrzymać ujemny bilans energii, albo zrezygnować całkiem (co jednak byłoby zbyt ryzykiem ujawnienia się reguły "rzeczy zakazane kuszą ze zwielokrotnioną mocą"), albo uwzględnić je w swoim menu tak żeby za bardzo nie odczuwać ich braku ale też w takich ilościach aby nie wpływały na zbytnio na jakość codziennego jadłospisu. Na mnie działa to świetnie, stojąc w sklepie w dzień bezsłodyczowy i patrząc z ogromną ochotą na czekoladę z nadzieniem kokosowym myślę sobie "przecież zjem za 3 dni". I wiecie co? 3 dni bardzo szybko mijają :-)
2. Zanim wezmę coś do ręki w sklepie myślę sobie "czy naprawdę jest mi to potrzebne?". Jak każdy normalny człowiek miewam czasem niekontrolowaną ochotę na coś super niezdrowego. Ostatnio robiąc zakupy stanęłam przed półką z chipsami i pomyślałam jak dawno nie jadłam tego słonego, tłuściutkiego wynalazku... Wstyd mi, ale pociekła mi ślinka na myśl że mogłabym wieczorem zasiąść przy ulubionym serialu z tą cudowną paczuszką chrupiącego smakołyku. Chwyciłam ją bez namysłu i nagle mnie uderzyło. Paczka ma 500 kcal. Ja jestem już po kolacji, więc 500 kcal zjadłabym bonusowo. Zaraz zaraz... jutro mam dostać okres, więc po zjedzeniu takiej ilości soli będę czuła się jak balon... a żeby spalić 500 kcal musiałabym chyba z 3 razy zrobić cardio mel b ewentualnie przejść 5km. Na koniec w mojej głowie pojawił się taki obrazek, z tym że ta osoba miała moją twarz:
 
Paczka wylądowała z powrotem na półce z prędkością światła. Wiem że to może wydawać się śmieszne, ale naprawdę skutecznie działa!
3. Zanim wezmę dokładkę myślę sobie "po co?". Ostatnio jadłam w domu rodzinnym naprawdę pyszne ciasto. Już miałam zgodzić się na dokładkę, ale pomyślałam sobie "w jakim celu?". Wiem już przecież jak smakuje, kolejny kawałek na dobrą sprawę nie zmieni niczego, poza moim odczuciem że znów coś oddala mnie od mojego celu. No i oczywiście przejedzeniem, wzdętym brzuchem... Nie dziękuje.
4. Kiedy nie mam już siły ćwiczyć wyobrażam sobie jak chciałabym żeby wyglądało moje ciało. Nauczył mnie tego pan z treningu "8 minute buns". I nagle okazuje się, że jednak jestem w stanie wykonać całą serię do końca, bo myśl o posiadaniu takiego tyłka jednak zawsze wygrywa:
5. Kiedy ochota na coś niezdrowego jest tak silna że wiem że nie dam rady jej pokonać wybieram "najzdrowsze wśród niezdrowych". Wrócę znów do sytuacji z chipsami. Stwierdzam, że jednak mimo wszystko potrzebuję zjeść coś słonego, więc wybieram coś co jest małe, ma niewiele kalorii i wnosi jakieś wartości odżywcze. Ostatnio schrupałam chipsy popcornowe "Pop cool chips". W paczce 60g mają 244 kcal i 4,2g tłuszczu, więc jak na chipsy nie tak tragicznie. Do tego nie są bardzo mocno solone i nie zawierają glutaminianu sodu. Przypominają mi trochę małe, mocno przyprawione wafle ryżowe. Nawet mają trochę błonnika i witamin z gr. B, więc SPORADYCZNE zjedzenie takiej paczuszki to "mniejsze zło" ;-)
A Wy jakie macie słabości i jak sobie z nimi radzicie?
Na koniec dodam że z okazji połowy miesiąca zrobiłam wczoraj jednak ćwiczeniowy REST DAY (poza wyzwaniem przysiadowym żeby nie zaburzać grafiku). Przyznam szczerze, że moje pośladki są trochę obolałe, głównie z powodu tych przysiadów (wczoraj było ich już aż 140!). Na chwilę obecną mogę stwierdzić, że największe efekty czuję właśnie po tyłku. Nigdy jeszcze nie był tak twardy, normalnie aż mam wrażenie jakby nie był mój :-D
  • TlustaMyszka

    TlustaMyszka

    25 grudnia 2013, 21:35

    jak ja chciałabym mieć Twój mózg ;]

  • Catalunya

    Catalunya

    23 grudnia 2013, 16:48

    Moja droga życzę Tobie dużo spokoju, radości i rodzinnej atmosfery na całe Święta Bożego Narodzenia :*

  • nussell

    nussell

    22 grudnia 2013, 19:04

    Na pewno zastosuję Twoje rady są świetne

  • Chemiczka83

    Chemiczka83

    18 grudnia 2013, 14:57

    A ja raz na jakiś czas mam problem z obliczeniem kcal danego produktu. Staram się wybierać naturalne,nieprzetworzone składniki, ale zdarza mi się też kupić takie z puszki czy słoika, np.tunczyk w sosie własnym, seler w zalewie, szparagi w zalewie, pomidory całe w puszce. Niby kcal liczy się dla części jadalnych produktu, ale czasem ma wątpliwości. Na różnych słoikach np. z selerem w zalewie różne tabelki z kalorycznością widziałam -np.odnosi się do produktu po odsączeniu, albo 1/2 opakowania, a z gram wynika że razem z zalewą. Ja lubię zalewę więc też ją jem i wtedy jak liczyć taką kaloryczność? Poproszę o uświadomienie mnie w tym zakresie:) Poza tym uważam że na wszystkich produktach powinny być info o kaloryczności.

  • megilea

    megilea

    17 grudnia 2013, 18:40

    Fajne rady ;) Dorzuciła bym do nich jeszcze: *omijanie koszących półek i regałów w sklepie, *zrobienie listy zakupów z uwzględnieniem np. tygodniowego limitu na coś niezdrowego, tak by nie kupić nic z poza tej listy, *chodzenie na zakupy z kimś, kto nie ma słabości do tych samych rzeczy i w razie potrzeby zawróci z alejek "zguby" lub przypomni nad czym teraz pracujesz - wkurzające, ale skuteczne na samym początku:D

  • uki094

    uki094

    17 grudnia 2013, 16:59

    Dziękuję ci za te wpisy, bo czyta się je z wielką przyjemnością. I zawsze się też człowiek czegoś nauczy ;-)

  • replic

    replic

    17 grudnia 2013, 15:46

    W święta muszę przysiąść i przeczytać wszystkie Twoje posty, bo widzę, źe są mega przydatne rady :-)

  • martini244

    martini244

    17 grudnia 2013, 15:08

    Przeczytalam kilka Twoich postow i sa naprawde madre i motywujace:)Pozdrawiam

  • beatka2789

    beatka2789

    17 grudnia 2013, 12:18

    super rady :)

  • Aguilerra

    Aguilerra

    17 grudnia 2013, 11:39

    bardzo mądre rady :) ja ze słodyczami nie mam juz problemu, ale z chipsami niestety jeszcze tak ;/

  • Wiyue

    Wiyue

    17 grudnia 2013, 10:28

    Czekolada i wszelkiego rodzaju ciasteczka i ciasta- moja słabość! Dlatego też ograniczam ich ilość jak tylko mogę a co do ciast wmawiam sobie, że poczekam do świąt. I tak trwam bez nich już dość długo.

  • maryszekabary

    maryszekabary

    17 grudnia 2013, 10:00

    Ja jestem uzależnona od czekolady. Zawsze jadłam ją w nadmiarze, ostatnio przesadzam. Na razie nie szkodzi, ale zaraz zacznie, wiem to... Dzięuję Ci za wpisy, motywują mnie i rozwiązują wiele niedopowiedzeń. Życzę Ci powodzenia. I więcej wpisów...

  • TheTimeIsNow

    TheTimeIsNow

    17 grudnia 2013, 09:50

    Z nr 2 mam dokładnie to samo ! Świadomość tego ile pokuty nas to będzie kosztować pomaga ! Stwierdzam, że mi się zwyczajnie NIE OPŁACA ! :)

  • Slonecznik77

    Slonecznik77

    17 grudnia 2013, 09:49

    Trafiłaś w sedno! Ja mam metodę "próbowania", gdy mam ochotę na coś słodkiego, np. czekoladkę to kroję ją na połowę i od razu drugą część oddaje, żeby niepotrzebnie mnie nie kusiła. Jem bardzo powoli, delektując się smakiem, a gdy już skończę to myję zęby. A jak umyję zęby to mówię sobie, że już nie mogę nic więcej zjeść do następnego posiłku. Oczywiście przed oc (=okresowymi cierpieniami) mam niekontrolowane napady na coś słodkiego i wtedy próbuję nie rzucać się od razu na jedzenie, np. nie jem z paczki tylko wyciągam jedno ciastko, biorę talerzyk, chowam paczkę w trudno dostępne miejsce, a i najważniejsze zanim już zjem wypijam szklankę wody, żeby ostudzić emocje i wypełnić żołądek. Czasami zastępuje słodycze produktami typu: suszone owoce, pieczone jabłko z cynamonem, orzechy niesolone, budyń, herbata marsala lub łyżka miodu. Jednak od czasu do czasu pozwalam sobie na kawałek ulubionego ciasta, bo całkowita rezygnacja ze słodyczy kiedyś może skończyć się niekontrolowanym atakiem na słodycze, dlatego nie warto mieć ich dużo w domu, a w sklepie dobrze jest omijać kuszące półki.

  • MllaGrubaskaa

    MllaGrubaskaa

    17 grudnia 2013, 07:13

    Świetny wpis. Ja uwielbiam słodycze, w tygodniu nie jem, w weekendy pozwalam sobie na małe co nieco ;))

  • -stay-strong-

    -stay-strong-

    16 grudnia 2013, 23:22

    Uwielbiam czytać twój pamiętnik, serio :*

  • Rakietka

    Rakietka

    16 grudnia 2013, 22:02

    Kolejny świetnie podsumowany temat! Też już coraz częściej u mnie takie myślenie, ale za często przegrywam. Tyłeczek będzie świetny, skoro już takie rezultaty ;)

  • pazzobruna

    pazzobruna

    16 grudnia 2013, 21:58

    A ja mam tak jak w tych wszystkich punktach na zielono :) mam kilka własnych zasad i zwykle zastanowię się dwa razy zanim coś trafi do mojego żołądka. Dzisiaj na zakupach krążyłam między pachnącym pieczywem miałam coś kupić np. croissanta ale jednak nie dałam się pokusie i wróciłam do domu zjadłam zupę i jest super :) Lubię chipsy i inne śmieci ale nauczyłam się je jeść z głową i rzadziej :) kupuję jakieś zdrowsze przekąski i też to się sprawdza w razie chcicy na byle co :) Ostatnio jak mam ochotę na słodkie robię kawę z mlekiem i przechodzi, a na coś małego pozwalam sobie maks 2 razy na tydzień żeby nie zwariować ;) A tyłek porozciągaj może jak tego nie robisz za często.

  • Mileczna

    Mileczna

    16 grudnia 2013, 20:57

    ma taką samą metodę ,z tym że nie słodycze a słone przekąski to moja zmora...ale daję radę już od 11 miesięcy :))

  • Eve961

    Eve961

    16 grudnia 2013, 20:42

    js ze słabościami sobe bardzo słabo radzę :( niestety... czasem mam tak, że wszystko idzie mi idealnie a czasem rzucam się na jedzenie i nie mogę wytrzymać. jedyne z czego jestem dumna to fakt, że dostałam na mikołajki żelki i czekoladki lindt lindora i postanowiłam że wytrzymam do 24 i jak na razie się trzymam! :) No i łatwiej mi zachować umiar przy innych niż jak jestem sama w domu. Wtedy jest mi głupio, bo mówię że jestem na diecie a wcinam takie rzeczy... no i przestaję :)