Drogie kruszynki!
Wczoraj nie pisałam, bo miałam malutki kryzys. Oczywiście z dietą wszystko w porządku, żadnych grzeszków, trzymam się tego, co sobie ustaliłam. Tylko gorzej z psychiką. Czuję się samotna (cholera, piszę to już w drugim wpisie z rzędu ;D). Do tego przyjaciółka wyjechała do Grecji, a ja zostałam sama. Mam dziwne myśli. Wszystko to, co jem uważam za wroga. Boję się, że przytyję i znów inni będą wytykać mnie palcami. Toteż po obiedzie wyszłam na spacer. Na tym się nie skończyło... Oczywiście musiałam zaliczyć bieg, żeby coś tam spalić... I tak przebiegłam 3 km i wróciłam do domu cała mokra, czerwona i niezadowolona. To zupełnie odwrotnie, niż być powinno, prawda? Powinnam mieć z tego satysfakcję, a ja... Zamordowałabym każdego, kto wszedłby mi w drogę. No właśnie... Ten cholerny zapach dochodzący z kuchni... Chętnie bym coś wszamała. Zajadła tą samotność... Tata właśnie serwował moje ukochane spaghetti. Wiecie, jeszcze za czasów mojej otyłości zestaw składał się z ogromnej ilości makaronu, do tego standardowo sos z puszki, dużo wieprzowego mięsa i ogromne ilości startego parmezanu. Powracając do tematu... Wzięłam do rąk szklankę, nalałam sobie wody+kostka lodu+plaster cytryny i spokojnie usiadłam przy stole. Mama właśnie konsumowała, powiedziałam grzecznie "smacznego". Tata jakoś dziwnie na mnie spojrzał, to pewnie dlatego, że wyglądałam na wykończoną. Po mojej odpowiedzi, uśmiechnął się tylko.
T: Patrz jakie dobre, Twoje ulubione.
M: No spróbuj, przecież tyle przebiegłaś. Należy Ci się.
T: Jesteś na tyle chuda, że możesz sobie pozwolić.
No i wtedy w środku wybuchła burza. Traktować jedzenie jak nagrodę? Z jednej strony każda komórka ciała wołała o to danie, bo przecież je kochałam i nie jadłam tak dawno, ale... Rozum był nieugięty: Tyle pracowałaś na to, co masz teraz. Chcesz to zaprzepaścić?! Bądź silna, bądź dzielna, walcz o siebie! W końcu zacisnęłam zęby i wstałam od stołu. Siedzący domownicy myśleli, że podejdę do szafki, wezmę talerz i nałożę sobie ogromną porję, ale... Zrobiłam inaczej... Zbliżyłam się do lodówki i wyjęłam z niej schłodzony koktajl bananowy i napiłam się. Pyszny smak i wygrana bitwa wywołały na mojej twarzy dziki uśmiech, uśmiech szczęścia. Byłam z siebie nieziemsko dumna! Zaliczam to do mojego osobistego sukcesu.
Dzisiaj wstaję z optymizmem, mam mnóstwo pozytywnej energii. Ochota do ćwiczeń jest, chociaż po biegu lekkie zakwasy.
NIE MOŻECIE SIĘ PODDAWAĆ, MUSICIE MIEĆ SILNĄ WOLĘ.
Dziś znów bez fotek, ale zabiegane dni mam, a jedzenie znika szybko ;P
Menu dzisiejsze (wczoraj było grzecznie):
Śniadanie: 2 kanapki z żytniego razowego, serka wiejskiego,jajka na twardo i pomidora+trochę papryki
II śniadanie: Jogurt naturalny z siemieniem lnianym+migdały+truskawki
Obiad: Tuńczyk w sosie pomidorowym-paprykowym+makaron razowy
Podwieczorek: Ciasteczko owsiane+jogurt+nektarynka
Kolacja: Sałatka z kurczaka, papryki, sałaty, selera, ziół+pół kromki żytniego razowego.
Aktywność:
Banish fat boost metabolism+brazylijskie pośladki Ewki cz. 1 i 2+Mel B pośladki+ćwiczenia na brzuch 2x10min+turbo spalanie+3km biegu.
***
Wiecie co? Cieszę się, że tu jestem i mogę dzielić się z wami chociaż częścią mojego życia. Niezwykle motywujące wasze wpisy tylko napędzają mnie do działania. Dziękuję, że jesteście ;)
xxx Dwutlenek węgla.
green.light
7 lipca 2013, 14:14Ale podoba mi się Twój styl pisania! I ile już schudłaś. Brawo! :) Wygrana bitwa z samą sobą! Należą Ci się pokłony za to! Fajne uczucie, dać radę i nie ulec pokusie, prawda? :)
kompulsywne.jedzenie
5 lipca 2013, 13:35Podpisywanie lub chowanie jedzenia nic nie daje. Nieraz podpisałam, że moja, i znajdowałam puste opakowanie z przypisem "zjadłem"... To nie jest miłe.
streaker
5 lipca 2013, 13:07kochana tu masz biszkopt : 3/4 szklanki mąki 3 łyżki mąki ziemniaczanej 4 jajka 1 szklanka cukru 2 łyżki kakao 1 łyżeczka proszku do pieczenia PRZYGOTOWANIE: Piekarnik nagrzewamy do 180 st C. Natłuszczamy i wykładamy papierem do pieczenia kwadratową blaszkę o bokach 23 cm lub tortownicę o tej samej średnicy. Białka ubijamy na sztywno, dodajemy żółtka i lekko mieszamy łyżką. Dodajemy resztę składników i delikatnie mieszamy. Ciasto wykładamy do blaszki i pieczemy ok 30 minut. Studzimy. KREM do środka robisz jaki chcesz :*:* wedle uznania , i polewę czekoladową pewnie też umiesz kochana ; *
paulinie
5 lipca 2013, 11:52Bije od Ciebie optymizm, którego mi czasami brakuje. Uwielbiam czytać takie pozytywne posty :). Pozdrawiam!
bestumed
4 lipca 2013, 19:58z aktywnoscia masakra. przyznaje sie bez bicia. ale moze od jutra zaczne rowerek stacjonarny. musze cos bez obciazania kolan wymyslic.
Malyna12
4 lipca 2013, 18:32Gratuluje. I też ostatnio mam takie humory, że bez kija nie podchodź :D
metamorfosis
4 lipca 2013, 15:55ale tu u Ciebie smacznie, kolorowo i motywująco! i ile już schudłaś, moje marzenie .. gratuluję i powodzenia w dalszych celach :)
body50
4 lipca 2013, 15:30Kiedyś włączyłam go po raz pierwszy to po ok 10 min. wyłączyłam, drugim razem już po 4 minucie miałam dość no a dzisiaj ogromny przełom! :D Chociaż jeszcze nie do końca nadążałam ale ważne, że się nie poddałam. Jeszcze kilka razy go zrobie to myśle, że już potem będę wykonywać na równo z Ewą :D a Tobie gratuluje, że nie posłuchałaś rodziców i się nie złamałaś :) Znam to z własnego doświadczenia.. no zjedz to, zjedz tamto, przecież od czasu do czasu możesz sobie pozwolić, nic Ci się nie stanie.. bla bla bla.. tylko że ja mam ten problem ( jak większość osób :D) że coś ruszę to potem wszystko idzie w ruch. masakra.. :)
streaker
4 lipca 2013, 15:12wiem kochana wiem ! :( chciałabym Cię poznać ; * ale za rok przeprowadzam się do Wawki na studia i do pracy więc jeśli kontakt się nie urwie , bedziesz miała nową koleżankę hahaha ; D ;*
streaker
4 lipca 2013, 15:09i też miałam meeega ogromne zakwasy bo pieganbiu, nie mogłam w wannie usiąść a potem wstać, to sobie pomyśl hahaha a teraz jest równy tydzień odkąd biegam i nic mnie już nie boli, a w weekend miałam przerwę ! ;*
streaker
4 lipca 2013, 15:08ej kochana, to może na początek biegnij mniej co ? ; );* kurcze nie wiem jak Cię pocieszyć , ja na początku też byłam wkurzona chociaż na samą siebie że doprowadziłam się do takiej zerowej kondycji..ale miałam satysfakcję z każdym przebiegniętym kmilometrem , dziś zamirzeam przebiec może 5,5 km ; D zobaczę czy będę w stanie hahah :D:D :* miśka nie poddawaj się ej !! < 33
DepthOfSelf
4 lipca 2013, 15:01Ejj...ale ona jest zdrowa, pełnoziarnista :)
DepthOfSelf
4 lipca 2013, 14:15Brawo! Można? Można ;) co do tortilli, niestety kupna :)