Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Młodość też nie radość


Mam wszystkiego dość. Chyba nigdy nie schudnę i tyle, zawsze będę gruba, brzydka i schorowana. Już teraz wydaję krocie na ortodontę (a nie zapowiada się na ściągnięcie prędko aparatu, mimo że noszę go już 4.5 roku), sporo kasy leci też na endokrynologa (niedoczynność tarczycy), doszła jeszcze ta neuralgia... Na rehabilitację wydaję 70 zł tygodniowo, ćwiczę codziennie, mam tape'y ponaklejane a i tak - jak bolało, tak boli! Nie widzę żadnego efektu. A jakby teraz tego było mało - czuję, że załapałam zapalenie rozcięgna podeszwowego. <przeklina bardzo>
Jakiś tydzień temu zaczęła mnie boleć pięta - dziwny ból, bo pięty raczej rzadko bolą. Boli w jednym konkretnym miejscu, jakbym miała kamyka w bucie (a nie mam) albo siniaka (również nie mam). Poczytałam na stronach biegowych i idealnie by się zgadzało. I dokładne miejsce bólu, i napięcie mięśni łydek, i że po bieganiu, i wszystko. Wczoraj to mnie już tak bolało, że ledwo chodziłam, naprawdę.

Martwi mnie to wszystko, bo nie dość, że kasa i zdrowie, to jeszcze waga. Problem może się wydawać trywialny, ale kurde - nie umiałam nigdy trzymać diety i moje zamiłowanie do sportu ratowało mi często dupę. Już musiałam porzucić koszykówkę i ćwiczenia siłowe, teraz jeszcze pewnie nie będę mogła biegać. Efekt? Przytyję. Może się wydawać, że to ma nikłe znaczenie wobec zdrowia o jakie walczę, ale cholera - co z moim zdrowiem psychicznym?! Lekarzom łatwo rzuca się 'proszę przestać trenować', tak jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Gdy proszę ich, żeby wyznaczyli mi chociaż COKOLWIEK, co mogę robić (nie wierzę, że jedna kontuzja - no, teraz już dwie ;p - przekreśla WSZYSTKIE dziedziny sportu), to oni wolą iść na łatwiznę i stwierdzają, że 'najlepiej nic'. I koniec. Jestem teraz tak zła i sfrustrowana, że właściwie od godziny nie zrobiłam niczego pożytecznego, siedzę na łóżku i płaczę. Tak, wiem, jeszcze nie byłam u lekarza i nic nie jest potwierdzone, ale jakąś tam minimalną wiedzę medyczną posiadam i trochę mi łatwiej odróżnić internetowe sterty śmieci od wartościowych artykułów. Najwyżej za kilka dni napiszę Wam, że się myliłam, ale cóż - MAM NADZIEJĘ, że się mylę.

Po prostu mój ból pięty przelał czarę goryczy i chyba zabrał mi nadzieję na to, że pewnego dnia obudzę się zadowolona z siebie i w pełni zdrowa i sprawna. 

Teraz na kilka dni zrobiłam sobie wyprawę do Wrocławia i było super. Mam trochę luźniejszy semestr, więc mogłam sobie na to pozwolić. Pierwszy raz to ja zajęłam się całą organizacją i taaaak się stresowałam, że coś nie wyjdzie albo że o czymś zapomniałam! Na szczęście wszystko było w porządku, odpoczęłam trochę od zwykłego i stresującego życia i to było cudowne. Cały dzień chodziłyśmy i zwiedzałyśmy, co wtedy mnie cieszyło, choć teraz już mnie nie cieszy, bo pięta mnie tak w ciągu dnia kur**sko bolała, że pewnie tylko sobie wszystko pogorszyłam, cokolwiek się tam dzieje. Więc teraz już się mniej cieszę z tego wyjazdu.

Dobra, zaczynam sama siebie wkurzać swoim pesymizmem, więc lepiej kończę i poczytam co u was.. :c

  • UlaSB

    UlaSB

    11 maja 2014, 08:22

    W ogóle Ci się szczerze mówiąc nie dziwię... Ja mam to cholerne zwyrodnienie stawów, biegać mi nie wolno, w piłę grać nie wolno, w ogóle mi k...wa nic nie wolno :/ A jeszcze kiedyś przy grze w piłkę skoczyłam jakoś dziwnie na jedną nogę, jak na mój gust coś tam się poprzesuwało w kolanie i teraz wystarczy, że źle stanę, a ból powala mnie na ziemię i kuśtykam przez ponad tydzień... A mam 25 lat. Mam krzywe zęby (aparatu się boję), krzywe nogi... Ale najbardziej martwią mnie te dwie pierwsze rzeczy. I też mnie szlag trafia, bo uważam, że to po prostu niesprawiedliwe. Staraj się mimo wszystko nie łamać - może porób sobie jakieś dywanówki? Albo ten domowy aerobik? To nawet ja mogę robić, bo naprawdę nie obciąża stawów, a świetnie sprawdza się jako cardio. Nie poddawaj się, głowa do góry, będzie dobrze! Wielki buziak! :*

  • lovefit

    lovefit

    10 maja 2014, 19:04

    Nie nastawiaj się, że przytyjesz, ze nie schudniesz, nie dasz rady itd. Pomyśl o czym najbardziej marzysz i co mozesz zrobić w kierunku zeby to się spełniło :) Mam hashimoto, leczę się na nfz chociaż jeśli mi wyjdą źle wyniki to szukam prywatnie endokrynologa. Trzeba bedzie zacisnąć pasa, ale lepiej zapłacić i być spokojnym, bo to ma wpływ na cały organizm. Często miewam trudniejsze momenty, tracę nadzieję, ze cokolwiek dobrze się potoczy, analizuję wszystko co złego mnie spotkało. a o ile więcej dobrego mam z tego jak wspominam te dobre chwile ile już udało mi się osiągnąć i nieważne ile razy się potknęłam. Nie ma największego znaczenia z czym startujemy tylko z jakim nastawieniem żyjemy :) Szukaj szczęścia w prostocie! ;) Trzymaj się ciepło :)