Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Beznadzieja


Czasem sobie myślę, że życie to nie ma sensu.
Mam okropny dzień i marzę aby się już skończył. Zaczęło się od rana. Stanęłam na wadzę a tam 63 kg. Wiem, że mój pasek wskazuje mniej, ale nie zmieniałam go, bo myślałam, że szybko wrócę do tej wagi. Moja waga wzrosła po świętach do 63,7. W  sobotę waga wskazała 62,4 a dzisiaj już 63. Nie mam już siły. Nie wiem, czy przez ostatni tydzień jadłam 1000 kcal. Myślę, że czasem było mniej, przy tym sporo ruchu. Zmuszałam się nawet do tego, czego nie lubię, np. bieganie i miałam taką nadzieję.
Po takim poranku poszłam do pracy, a tam na dzień dobry pokłóciłam się z koleżanką i jednocześnie przełożoną. Cały dzień już był nerwowy, a teraz w dodatku boli mnie brzuch. Od dłuższego czasu coś mnie kuje w lewym boku, czasami tak strasznie, że nie mogę leżeć ani siedzieć i nikt nie wie co mi jest. Robili mi USG i niby wszystko jest OK., a mnie nadal boli.