Wczoraj wróciłam z rodzinką z urlopu we Władysławowie. Nareszcie odpoczęłam. Tak naprawdę mam wakacje, ale siedząc w domu ciągle jest coś do roboty, a to sprzątanie, pranie, prasowanie, a oprócz tego ciągłe koszenie i plewienie. Na urlopie nie musiałam dosłownie nic robić. I o to chyba w tym chodzi.
Miałam ze sobą komputer, było również wifi, ale co z tego jak zapomniałam hasła i nie mogłam wejść na vitalię. Dlatego dzisiaj siedzę i nadrabiam zaległości czytając Wasze wpisy (chyba się uzależniłam).
W czasie urlopu diety raczej nie pilnowałam, ale nie przytyłam i z tego jestem zadowolona. Jutro trzeba wrócić do rzeczywistości i bardziej się zmobilizować.
stanpis1
19 sierpnia 2012, 16:11Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam.
KropelkaRosy
15 sierpnia 2012, 21:00Tego nałogu leczyć całe szczęście nie musimy! Bo ja też jestem uzależniona od V:) Nie przytyć na urlopie to też sukces! Brawo. Udanego powrotu na dobre tory:)