czytalam Pamiętnik jednej z Was i chciala bym sie podzielić z Wami historia. Mysle ze kazdy czlowiek ma jakies problemy- mniejsze, wieksze- nie mozna tak rozpatrywać. Dla jednego niedziałający telefon to góra nie do przeskoczenia a dla drugiego dziecko z autyzmem to poprostu największy sens jego zycia.... Ile ludzi tyle problemow tylko radzimy sobie z nimi inaczej. Kiedy urodzialam mojego synka poparłam w depresje. Pewnie sie zdziwicie bo ciaza byla planowana, niczego mi nie brakowało. Moj swiat wywrócił sie do gory nogami moze tez przez to ze jestem egoistka... Lubiałam spac, lubiałam cos sobie kupic, wyjsc gdzies od czasu do czasu. Bylam niezależna. Nagle maly Gnomek ( tak go nazywamy) albo Trolindo jak kto woli zawładnął całym moim światem, czasem, życiem, mieszkaniem WSZYSTKIM i do tego ciagle wyl. Kurde okazał sie większym egoista niz ja, nie dosc ze zabrał wszystko to jescze jaśnie pan ciagle niezadowolony. No i przyszła deprecha. Lekarz i te sparwy bo sobie nie radziłam. Nigdy nie przepadałam za dziecmi. Ale to jest moje i je kocham ponad zycie. Pracowalam nad soba. Lekarz powiedzial ze zyje w jakims wyimaginowanym swiecie, ze wymyślam sobie sama co ktos o mnie mysli. I co mial racje... Dzisiaj ciagle nad soba pracuje i widze jak myliłam sie w przekonaniu ze wiem wszystko. Nie wiem, nie siedze w niczyjej glowie. Moje myślenie zmienilo sie radykalnie kiedy czekałam na brata nieopodal jego szkoly gdzie jest szpital dla rakowcow. Byl piękny dzien we wrzesniu tego roku. Dla mnie jeszcze lepszy bo nasz urlop w pl. Jednak jak zawsze ja powodów do radości nie bylo. Bo to za goraco, bo maly placze, bo to bo tamto, bo pieniadze i takie tam. W pewnym momencie na tarasie tego szpitala pojawił sie jakis czlowiek. Popatrzyliśmy na siebie bo sie nam przyglądał. Wiecie co pomyslalam o czym on mysli, moze mysli ze jest piękny dzien i chcial by byc w tym samochodzie zamiast nas? Moze pojechal by nad jezioro? Moze ukochał by mocno mojego synka za to ze jest i tak głośno ryczy ? Moze poprostu by siedział i cieszył sie z tego co ma. Cieszył by sie ze słońca ktore świec i ze jutro tez je zobaczy i ze juz niczego w zyciu nie odbierze mu śmiertelna choroba. A ja egoistka mam wszystko, jak w zyciu raz wiecej raz mniej i nie umiem tego uszanować. Moze kazdy z nas kiedys stanie na tym tarasie jak ten czlowiek i powie ja nie mam juz problemow bo wkrótce umrę a chcial bym je miec.... Staram sie myslec codziennie ze choc nie wiem kim byl ten czlowiek i nie wiem nawet czy byl chory to wielu ludzi chciało by miec nasze problemy. Nie warto zawracać sobie glowy opiniami, płaczem dziecka tylko trzeba wziasc sie w garść, znalezc choc mala drobinkę radości w kazdym dniu bo mam ich coraz mniej i dla kazdego sa policzone. Pomyślcie czasami jak by to bylo gdyby ktos Wam powiedzial ze za tydzien umrzecie? Jak wyglądały by wasz problemy w takiej perspektywie. Cieszcie sie wszystkim co jest tylko mozliwe. Słońcem, deszczem, chwilka dla sobie , woda z kranu, pełna lodówka, zdrowiem :) mamy duzzzzzzo powodów do radości :)
MagaGo
19 listopada 2014, 22:12Bardzo, bardzo trudno jest docenić to co mamy. Piękny wpis, masz rację, trzeba zbierać te maleńkie radości każdego dnia.
Glancusia
18 listopada 2014, 00:20Dobrze gadasz :D Ja też miałam deprechę, ale nie z niezadowolenia z życia, tylko z siebie. W końcu mi sie udało i chcę być szczęśliwa. Rzeczywiście cieszymy się za mało :(
Ewelina1104
17 listopada 2014, 21:47Współczuje sytuacji z ojcem :( broń boze nie zycze choroby zadnej z Was. Jednak czasem warto pomysleć ze sa zmęczy wazne i ważniejsze i czy warto wylewać łzy złościć sie na rzeczy ktore nie maja wpływu na bieg naszego zycia. Tak listopadowo i sentymentalnie sie zrobilo :) oby do lata i zebysmy byly szczuplejsze :)
Assica1990
17 listopada 2014, 17:53ja też uczę się doceniać to co mam ,ale często chodzę niezadowolona :)
SLIM2BE
17 listopada 2014, 15:05WSPANIALY WPIS!!!!!!!!!!
aszeczka
17 listopada 2014, 15:04mocna historia, daje do myślenia... bardzo...
PuszystaMamuska
17 listopada 2014, 14:43amen :) tylko niestety bardzo rzadko je dostrzegamy... a szkoda.. sama tak mam... robie igły z widły... a potem myslę o ojcu który ma raka... może on nie doczeka kolejnej wiosny? z perspektywy jego córki - uwierz mi, że problemy dnia codziennego maleją...