O mnie

Osiągam małe cele, by ciągle iść do przodu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31342
Komentarzy: 85
Założony: 26 lutego 2011
Ostatni wpis: 2 grudnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
fadetoblack

kobieta, 30 lat, Wrocław

178 cm, 67.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 grudnia 2013 , Komentarze (10)

Ostatni dzień roku zawsze skłania mnie do refleksji. Od dobrych kilku lat moim jedynym postanowieniem jest, żeby za rok o tej samej porze uśmiechać się na myśl o minionym czasie. 
Czy teraz piszę do Was z uśmiechem na ustach? Może delikatnym.

Od jakiegoś już czasu chodziła mi po głowie pewna myśl. 
A mianowicie, rozważałam zamknięcie pamiętnika z ostatnim dniem roku. 
Za bardzo emocjonalnie podchodzę do tego, co czytam na Vitalii.
Za dużo czasu spędzam, przeglądając forum i pamiętniki.
Za dużo siebie zostawiam w Internecie.

Pamiętnik otworzyłam na początku kwietnia (wcześniej był dostępny tylko dla mnie). 
Od tamtej pory poznałam wiele osób, które mi pomogły, którym czasem ja mogłam pomóc, 
zaczęłam odwiedzać wiele pamiętników, do których cały czas wracam.. 
Słyszałam wiele pozytywnych opinii, słów uznania za moją ciężką pracę. 
Zdarzały się też słowa krytyki (dowiedziałam się na przykład, że mam anoreksję). 
I za wszystko bardzo serdecznie Wam dziękuję :)

Ale teraz nie widzę już sensu prowadzenia tego pamiętnika. 
Schudłam, dobre nawyki na stałe wpisały się w mój tryb życia, 
nie toczę już żadnej walki, ćwiczę jedynie dla przyjemności..
I powiem tylko tyle, że to dzięki Wam zaczęłam doceniać siebie i to, co robię.
Jesteście najlepsze :)

Tak więc zostawiam tu kilka wpisów, do których mam sentyment.
Będę wracać, by zaczerpnąć motywacji w chwilach słabości.

A Wam życzę wszystkiego, co najlepsze na ten nadchodzący rok!
Trzymajcie się ciepło :*

10 grudnia 2013 , Komentarze (16)

Hej :) 

Jeśli na bieżąco śledzisz moje poczynania, może pamiętasz mój niedawny kryzys.
Pisałam, że ciągle jest jakoś nie tak, że się sobie nie podobam.. Właśnie.
W chwili obecnej kryzys uważam za zażegnany, ale chciałabym się czymś z Tobą podzielić.

Dzisiaj byłam na siłowni. Zrobiłam kilka serii różnych ćwiczeń na talię, pośladki, brzuch..
Spędziłam tam ok. 80min. W szatni sporo dziewczyn przebierało się na fitness.
Chwilę pogadałyśmy, no i stało się.. namówiły mnie :D

Jak to mam w zwyczaju, stanęłam sobie z tyłu, co by nikomu nie zasłaniać.
No i się zaczęło.
Ale ona ma boskie, umięśnione nogi.
A ta ma fajną pupę, kurdę, dlaczego moja nie może tak wyglądać?
Trenerka ma moje wymarzone ciało, ani bardzo szczupła, ani zbyt umięśniona..
Płaski brzuch, taka talia i świetne kształtne uda - ciekawe co ćwiczyła?
Wyglądam jak tyczka, jestem długa i bezkształtna..

To przykładowe myśli, które pojawiały się w mojej głowie.

A później doszliśmy do przysiadów, więc trzeba się było odwrócić bokiem.
A że lustra na sali są z obu stron, znalazłam się tuż obok.
Trenerka kazała nam siebie obserwować.. więc obserwowałam.
Łał!
Naprawdę mam tak umięśnione nogi?
Moja pupa wcale nie wygląda tak płasko jak kiedyś, jest okej.
Brzuch nie wystaje już poza linię biustu, to dobry znak.
Z bliska wcale nie wyglądam tak bezkształtnie.
Kuurdę, odwaliłam kawał dobrej roboty! :)

Jaki z tego morał?
Kiedy stawiasz przed sobą obraz innych dziewczyn i zaczynasz porównywać,
bardzo często czujesz się gorsza.

Dlaczego?!

Nie twierdzę, że jestem idealna.
Nie twierdzę, że moje ciało będzie podobać się wszystkim wokół.
Ale ja, patrząc na to, jak teraz wyglądam, widzę godziny spędzone na ćwiczeniach,
litry potu, poświęcenie związane z treningami i zmianą nawyków na zdrowsze. 
Więc dlaczego mam nie patrzeć na siebie z podziwem?
Dlaczego mam czuć się gorsza i gonić za ideałem, który tkwi gdzieś w mojej głowie?
Chcę kochać siebie już dzisiaj.

Ty też spróbuj, naprawdę warto! :)

PS: Na fitnessie zostałam tylko 50min, bo wszystkie ćwiczenia robiłam już na siłowni, a nie chciałam niepotrzebnie forsować organizmu. Za tydzień idę tylko na zajęcia.

3 grudnia 2013 , Komentarze (9)

Cześć cześć :)

Pewien temat na forum przypomniał mi myśl, którą jakiś czas temu bardzo chciałam się z Wami podzielić. Myśl, która zrodziła się w mojej głowie w wyniku sytuacji mającej miejsce całkiem niedawno na uczelni. 
Od razu przechodzę do rzeczy, postaram się streścić..

Nie będę owej sytuacji opisywać szczegółowo, żeby nikogo przypadkiem nie obsmarowywać w Internecie, ale wywiązała się mała dyskusja, a jej główny temat dotyczył diety, ćwiczeń i zdrowego odżywiania. 
I podczas tej właśnie dyskusji padły w moim kierunku słowa:

"Ty jesteś wysoka, nigdy nie będziesz gruba.
Poza tym już jesteś szczupła, więc w sumie nic nie musisz robić."

Co proszę?!

W tamtym momencie zamilkłam, żeby nie powiedzieć kilku słów za dużo, 
ale aż się we mnie gotowało ze złości. 

Co to w ogóle za teorie, że jak jest się wysokim, nie można mieć nadwagi? 
Co to za teorie, że skoro jestem szczupła, już nie muszę ćwiczyć ani zdrowo się odżywiać?

Dano mi do zrozumienia, że wyglądam tak, jak wyglądam, bo.. jestem wysoka.
Pewnie! Przecież całymi dniami siedzę na tyłku i objadam się niezdrowym żarciem.
To, że wylewam litry potu podczas ćwiczeń to nic.. ja po prostu jestem wysoka.

I wiecie, ja nie mówię.. bo jak się jest wysokim to automatycznie wydaje się być szczuplejszym, mniej widać dodatkowy kilogram czy dwa.. I pewnie ta właśnie myśl została ubrana w niewłaściwe słowa podczas tamtej dyskusji. Ale osobiście zakuło mnie bardzo, że ktoś godziny ciężkiej pracy przypisuje tylko i wyłącznie 178cm mojego wzrostu. To bardzo demotywujące. Tylko jest jeszcze jedna kwestia - ja to robię dla siebie, nie dla podziwu innych. Nikt mi nie musi wierzyć, że bycie wysokim to nie przepustka do krainy wiecznej słodyczowej rozpusty i odpoczynku od ćwiczeń :) Niech żyją w przekonaniu, że wzrost przesądza wszystko. Przecież nie ma szczupłych niskich kobiet, ani tych wysokich walczących z nadwagą 

Na koniec dodam tylko tyle, że teksty:
"Ty jesteś wysoka, nigdy nie będziesz gruba.."
i
"Ja po prostu mam grube kości"
"W mojej rodzinie wszyscy tak wyglądają, ja nigdy nie będę szczupła"

brzmią dla mnie tak samo...
A B S U R D A L N I E !

A Wy jakie macie zdanie na ten temat?
Może mieliście kiedyś podobną sytuację?

Chętnie poczytam Wasze opinie i spostrzeżenia :)
Pozdrawiam! :)

18 listopada 2013 , Komentarze (14)

Pierwszy punkt listy planów na ten tydzień został spełniony.
Pojechałam dzisiaj na siłownię :D

Przyznam szczerze, że biłam się z myślami i ogarnął mnie niemały stres.
Bałam się tej kompromitacji 

Pierwsze wrażenie po wejściu na salę?
"WTF? Tu są sami faceci!"

Drugie wrażenie po wejściu na salę?
"Te wszystkie dziwne sprzęty nic mi nie mówią, pierniczę - idę na orbitrek.."

Drugi raz w swoim życiu współpracowałam z orbim, przyjemna sprawa :)
Po jakimś czasie postanowiłam wyjść z ukrycia 
(sprzęty do ćwiczeń aerobowych są w bocznej sali),
ale spojrzenia tych napakowanych facetów nieco mnie peszyły.
Bałam się dotknąć czegokolwiek, żeby nie wyglądać tak:


Z pomocą przyszedł mi mój men, więc trochę się ogarnęłam.
Pod koniec już normalnie robiłam seriami różne ćwiczenia,
głównie na pośladki, brzuch i talię.
I zaczęło mi się podobać! :D


Kurdę :D
Chyba zacznę bywać tam częściej.

Na koniec znów poćwiczyłam na orbitreku.
(Zazdroszczę wszystkim, którzy mają go w domu!)

Wychodząc z siłowni po 2h różnych ćwiczeń wyglądałam mniej więcej tak:


Co z tego, że moja spocona twarz przypominała wyglądem uśmiechniętego buraka?
Czułam się świetnie! :)

I wiecie co?
Kocham to, co robi ze mną aktywność fizyczna.

K O C H A M ! :D

Tak tylko chciałam się z Wami podzielić wrażeniami,
przepraszam za mały słowotok :)

Dobrej nocy! ;*

poniedziałek:
+ 2h na siłowni

3 sierpnia 2013 , Komentarze (27)

Cześć cześć :) 

Dzisiaj już mogę pisać normalnie. Wczoraj się powstrzymałam, bo i tak za dużo ostatnio
Wam marudzę.. a nie tak chcę się kojarzyć. Ale faktem jest, że jedyna twórcza rzecz, na
 jaką się zdobyłam to dokończenie książki (i całe szczęście, bo koszmarnie się już dłużyła).


Nawet do ćwiczeń nie chciało mi się ruszyć tyłka. Wszystko mnie wkurza, smuci i doprowadza do płaczu.. jednocześnie. Tak więc wiadomo co się zbliża ;)

Ale dzisiaj stało się coś, co genialnie poprawiło mi nastrój. 
Zrobiłam sobie zdjęcia i z ciekawości zaczęłam porównywać je do tych sprzed roku. 
Nawet jeśli w innym stroju, chyba widać różnicę? :) 
Najbardziej dumna jestem z brzucha, bo to moja najbardziej problemowa część ciała.
Niestety, mój tyłeczek.. [*]
Jedyne, czego żałuję, to to, że zamiast od razu wziąć się za modelowanie,
chciałam jeszcze spalać tłuszcz, co z perspektywy czasu wydaje mi się niemądre,
bo wtedy nie byłam gruba, tylko nieukształtowana..
Ale jakbym teraz chciała przytyć, najpierw pójdzie w brzuch, a tego mi szkoda..
(I wybaczcie bałagan, brudne lustro i wszystkie inne niedociągnięcia..
nie chciałam wstawiać tutaj tych zdjęć, ale jestem tak uradowana,
że aż muszę się z Wami tą radością podzielić :) )



Jeśli chodzi o wagę i wymiary..

szyja - 31,5cm - 31cm (-0,5)
biceps - 25cm - 24cm (-1)
biust - 90cm - 88cm (-2)
pod biustem - 73cm - 70,5cm (-2,5)
talia - 71,5cm - 66cm (-5,5)
brzuch (na wys. pępka) - 76cm - 72cm (-4)
brzuch (pod pępkiem) -  82cm - 77cm (-5)
biodra - nie wiem :> - 85cm
pupa - 92cm - 90,5cm (-1,5)
udo - 52,5cm - 51cm (-1,5)
łydka - 33cm - 32cm (-1)

waga - 62,6kg - 57,6kg (-5kg)

Czyli łącznie zgubiłam.. prawie 25cm 

A co najlepsze, żyję zdrowo i aktywnie, nie rzucam się już na słodycze,
nie mam napadów głodu, jem co chcę, pozbyłam się obsesji na punkcie tycia,
ćwiczenia sprawiają mi ogromną przyjemność, podobam się sobie..

Więc jeśli chcecie mi wmówić, że Wy nie dacie rady, podczas gdy
taki żarłok jak ja zmienił swoje nawyki, to darujcie sobie wymówki..
Nie ma rzeczy niemożliwych! :)

Teraz trzymam mocno kciuki za każdą z Was ;*

6 kwietnia 2013 , Komentarze (9)

Cześć wszystkim :) 
(Nie wiem nawet czy to moje "cześć" ktokolwiek przeczyta, ale jeśli jednak, to się przywitam.)

Po 1,5 roku prowadzenia pamiętnika na Vitalii, postanowiłam go udostępnić. 
Głównie ze względu na to, że dostałam pierwsze zaproszenie do znajomych, więc może najwyższy czas wyjść z ukrycia :) 

Wszystkie poprzednie wpisy usunęłam, bo.. było mi wstyd za to, co tam wypisywałam, za swoją dietę, podejście do odchudzania.. za wszystko. Miałam ze sobą naprawdę duży problem, z którym sama zaczęłam walczyć. Błędne koło ćwiczeń przy diecie 1200kcal i rzucania się na jedzenie, by później pozbyć się go w obrzydliwy sposób, płacz i lament przed lustrem na widok swojego ciała.. To naprawdę straszne, zwłaszcza, że nigdy nie byłam "grubą świnią", o której pisałam. W swoim pierwszym wpisie postanowiłam, że jeśli nie pomogę sobie sama, poproszę o pomoc kogoś bliskiego. Ale się udało :) I to jedna z tych rzeczy, z których jestem dumna w swoim życiu. Choć na początku nadal liczyłam kalorie i miałam na tym punkcie niezłą obsesję, katowałam się ćwiczeniami, jedząc 1400kcal dziennie, pokonałam okropne przyzwyczajenie radzenia sobie z wyrzutami sumienia po posiłku. Po kilku miesiącach poznałam swojego chłopaka. To on uczył mnie patrzeć na siebie inaczej. Widział we mnie kogoś wartościowego, komplementował, dodawał pewności siebie, nie zauważał mankamentów mojego ciała, które ja uważałam za ogromne.. Sprawił, że zaczęłam lubić to, jak wyglądam. Przestałam liczyć kalorie, przytyłam 3 kilogramy (co z perspektywy czasu nie było tragedią), jednak nie przestałam ćwiczyć. I po jakimś czasie mój organizm sam zaczął pozbywać się nowego "balastu", a przemiana materii pozostała niezachwiana przy normalnym jedzeniu. 

Teraz? Przygotowuję się do matury, więc nie ćwiczę już 1,5h dziennie, ale staram się robić brzuchy i przysiady wieczorami (zawsze coś), raz-dwa razy w tygodniu jeździć na aerobic, a w luźniejsze dni wracać do Mel B. Jem w zasadzie wszystko, na co mam ochotę, a że lubię zdrowe jedzenie, to po nie najczęściej sięgam :) Czasem wpadnie też jakiś słodycz, ale to już nie koniec świata - umilam sobie czas nauki rządkiem czekolady, albo garścią orzeszków ziemnych.. jest okej :)

I co najważniejsze - podobam się sobie! :)
A to naprawdę wspaniałe, móc uśmiechać się do swojego odbicia w lustrze.