Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chwile grozy minęły


Dziękuję wszystkim za komentarze pod ostatnim wpisem. Postaram się odpowiedzieć na nie tutaj. :D

Dzisiaj już jest lepiej.  <3 Wczoraj była masakra. Jeszcze przed wizytą u lekarza, córka dostała 37,5. (chory) Nawet chciałam żeby przyjechała doktorka do nas, bo ewidentnie widziałam, że mała nie nadaje się na takie jazdy. Oczy miała mega czerwone, a raczej powieki, szkliły jej się, główka bardzo ciepła, co chwilę kaszlała i popłakiwała bo nie mogła oddychać. 

Pediatra na miejscu powiedziała nam, że ona nie ma czasu jeździć do każdego. Kazała w zasadzie zażywać wszystko to, co już miałam w domu. Tak jak pisałyście Paracetamol jak będzie 38 stopni, Nasivin 3 razy dziennie, sól morską 3 razy dziennie i Delfegmin 8 kropelek rano - tyle. Od razu zauważyła (o losie po 4 miesiącach jeżdżenia), że mała ma skazę i to się przecież leczy. ...................Wow... nie wiedziałam. :< Do alergologa, bardzo dobrego nie możemy się dostać, czeka się do niego 3 miesiące, nie ma go na razie na szpitalu. U dermatologa byliśmy i dała maść, która nie pomogła, a pogorszyła sytuację, tak więc smarowałam jej póki co maścią przepisaną przez pediatrę. Wiedziałam od początku, że mała będzie miała skazę, mój brat miał skazę i mój mąż oraz szwagierka są alergikami. Przepisała nam Bebilon pepti. Wcześniej małą jadła sam Bebilon. Zaczęłam jej rozszerzać już dietę. Podawałam marchewkę z ziemniakiem (tak doktorka kazała, bo miała rzadkie kupy i o dziwo pierwszy tydzień robiła normalnie), podawałam dynię i jabłuszko. Na tym kazała poprzestać. W domu pod wieczór mała dostała 38 stopni. Katar tragiczny, kichanie, wierciła się, do tego to paskudne mleko, które musiałam jej przecież dać. Śmierdzi jak karma dla kota :( Udało się jej zbić temperaturę, ale przyznam, że miałam już w głowie dzwonić na pogotowie i myślałam, że skończy się pobytem w szpitalu. W nocy nie spałam, bo córka podciągała nosem i wypluwała pypkę. Musiałam jej co chwilę wkładać bo na spaniu popłakiwała. Nie piszę ile się okołysałam wózkiem. Mam zaliczone ćwiczenia na ramiona przynajmniej :D

Dzisiaj już jest lepiej zdecydowanie. Piękna pogoda, żałuję, że nie pójdziemy, ale mała znowu odsypia, lepiej jej się oddycha, pomimo, że oczka ma jeszcze nie te, widać, że choroba ją nadal męczy. 

Odnośnie Beblion pepti. Wątpię by mała go piła. Ma okropnie śmierdzące gazy po nim i bardzo częste. W poniedziałek jedziemy do dermatologa w sprawie tego mleka, no i nie mam pojęcia co robić.............


Mąż mi wyrzuca, że mała jest chora przeze mnie, bo wzięłam ją teraz przez trzy dni na spacery, a były wiatry. Mieszkamy w najgorszym miejscu, w najbardziej wietrznym.  U nas są wiatry drugie tyle co w mieście, ale była ładna pogoda, nie mogę jej trzymać w domu, bo a nóż się przeziębi. I się przeziębiła. Toczę z nim i teściową batalię od początku chciałam brać małą dzień w dzień - wiadomo, że w marcu jest przeróżnie, padał deszcz, były tragiczne wiatry. Mam jednak wrażenie, że gdyby może częściej przebywała na świeżym powietrzu nie byłaby dzisiaj chora...

  • theSnorkMaiden

    theSnorkMaiden

    31 marca 2017, 22:04

    Ja jak urodzilam Muminka pd razu z nim wychodzilam a moja kolezanka "a to nieodczekasz az bedzie mial miesiac tylko juz go zabierasz na dwor"? To tak apropo dworu-mnie lekarka mowila zr mam wychodzic chyba zr bedzir -10st i wiecej a jak sa wiatry mamy taka budke ze cala sie opuszcza na dziecko i mu niewieje a ma okienko tam zeby widzial ale no coz niewyrzucaj sobie napewno ze przez Ciebie mala chora bo rownie dobrze wystarczy ze ktos z pracy przyniesie wirusa i sam niezachoruje a dziecko zlapie