Od jutra jestem na SD i nawet nie muszę pytać, kiedy mi się pojawi lista zakupów. Odpowiedź jest prosta: wtedy, kiedy zamkną sklep.
Tymczasem robię wszystko oprócz tego, co muszę. Ruch jest zdrowy, ale zdrowsze byłoby nieodkładanie tłumaczeń na ostatni moment.
Tłumaczenie leży pokotem, a ja uczę się kręcić hula hoop. W ogóle lubię jak coś się kręci. Dawno temu próbowałam kręcić pojkami, ale komuś je pożyczyłam i przepadły. Dziś mi się to przypomniało i zrobiłam sobie pojki ze skarpetek. Wyglądają mniej więcej tak:
Po trzecie, usiłuję uporać się z wałówką.
Śniadanie: ciasto, kawa z mlekiem i cukrem
Obiad: 2 kromki chleba z oliwą, ryba po grecku (a właściwie samo grecku, bo ryby nie lubię)
Podwieczorek: 2 małe kromki razowca z oliwą, kozim serem, dziadkową szynką i sosem sojowym (paskudztwo), resztka ciasta
Kolacja: 2 cepeliny z mlekiem
W międzyczasie: kawa, woda, wino
Ruch: pojki, brzuszki, hula hoop