Od kiedy zmarła moja mama, świąt praktycznie nie ma. Taka ot, prowizorka. W tym roku nie ma też taty, bo jest na drugim końcu świata. W ogóle olałabym święta, ale młodsza córka przeżywa i dla niej to trzeba zorganizować. Zaprosiłam ciocię, siostrę mamy. Jest samotna i prawie byłam pewna, że się nie zgodzi, bo ma covid-obsesję. Nie szczepiła się, nie chorowała i wszystkiego się boi. Obiecałam, że przywiozę ją i zawiozę. 90 km w jedną stronę. W dodatku my wszyscy zrobimy sobie testy. Takie z Lidla czy Rossmana. To się zgodziła, co uważam za sukces negocjacyjny. Przynajmniej nie będzie marzła tam u siebie, bo ona nie ogrzewa mieszkania. Ciężki przypadek. Cóż.
W związku z tym muszę wymienić opony, bo mam letnie i nigdy nie miałam zimówek. Nie jeździłam w zimie nigdzie, lub tylko po mieście, jak było sucho. Pomyślałam nad całorocznymi. Chyba to będzie najlepsze rozwiązanie. Obecnie mam 2 przednie w miarę nowe, bo wymieniałam po złapania gumy, a dwie tylne stare, 10-letnie, ale za to dobrej firmy. Całoroczne załatwiłyby sprawę.
Przeraża mnie przygotowywanie jedzenia na święta. Nie ogarnę tego. U mnie w domu każdy je co innego, bo mąż na masie, starsza na diecie wątrobowej, ja wege, a młodsza grymaśna jak księżniczka. Jeszcze ciotka, która w sumie je tylko chleb, kiełbasę i ciastka. Obłęd.
Sprzątać mi się już kompletnie nie chce. Siedzimy prawie na kartonach, bo kupujemy nowe, większe mieszkanie i obecne mi po prostu już zwisa. Z samochodem jest podobnie, bo czekam na uregulowanie spadku i sprzedaję grunt. Będzie kasa, to planuję zakup nowego auta. Więc te nowe opony w tym staruszku kompletnie mi nie leżą. No ale co mam zrobić?
Waga chyba stoi. Nie rośnie. Chyba też nie spada. Jest dobrze.
Biegowo udało mi się osiągnąć koncensus między chęciami a zdrowym rozsądkiem. Więc zostało tak:
wtorek, czwartek 10-15 km
sobota - 20-22 km
niedziela - albo tempówka do porzygu na max. 6 km, albo spokojny na 10-15. Raczej te spokojne obecnie preferuję. Chciałabym wrócić do tempówek i interwałów, ale mam tak okropną niechęć do beztlenu i walki o oddech, że chwilowo odpuszczam tłumacząc się smogiem.
Mam ochotę na jakieś motywujące książki o jedzeniu. Carra muszę odszukać, bo gdzieś miałam i zgubiłam. Fajki rzuciłam pięknie dzięki niemu. Swoją drogą, facet dokonał czegoś wielkiego. Sam zmarł na raka płuc, ale opracował metodę i opublikował. Tyle osób wyciągnął ze szpon nałogu, że powinien dostać Nobla. Pośmiertnie. Za co? Za pokazanie prawdy o samym mechanizmie nałogu.
Tak, świadomość jest sama w sobie kluczem do naprawy tego, co zepsute. Dlatego warto wsłuchać się w siebie. W swoje potrzeby, emocje. Dobra, kończę, bo zacznę tu promować medytację. Takie rzeczy to u swojego guru, ja tu tylko sprzątam.
Kaliaaaaa
20 grudnia 2021, 10:37Pomysl dobrze jak to ogarnąc najmniejszym wysiłkiem.... Zrób po jednym lubianym przez każdego daniu albo zamów... Wciagnij córki do pomocy. Tradycyjne dania też można maksymalnie uprościć jeśli komuś zależy... Dla mojej mamy święta to właśnie był stres. Strasznie przykre to było bo niby się starała ale atmosfera była kiepska, w sumie to ich nie lubiła. Myślę że to ważne jakie wspomnienia dzieciom tworzymy... Ja wolałabym wspominać uśmiechnięta mame znad gotowców niż coroczna awanturę w wigilię... A testy my też robimy. Lepiej zrobić niż się denerwować. Nawet przed kolacją ze znajomym z astma zrobiłam. Wiem że to nie jest pewny wynik ale przynajmniej mam świadomość że robię co się da.
ggeisha
21 grudnia 2021, 00:56Masz rację. Ogarnę to jakimiś gotowcami. Barszczyk z kartonika. Uszka albo zrobię, albo kupię tortelini. Ciocię zagonię do robienia sałatki, będzie czuła się potrzebna, a ona ma cierpliwość kroić drobniutko warzywa. Może jakieś pierogi tylko zrobię. Rybę mi wykupili, którą Młodsza akceptuje (polędwiczka z dorsza), więc nie będzie ryby, chyba, że jeszcze gdzieś znajdę. Ważne, że choinka, że prezenty, że atmosfera. O, i zrobię kompot z suszu. Bez grama cukru.
Kaliaaaaa
21 grudnia 2021, 07:41Pewnie że tak... Barszczykiem z kartonu nic nie brakuje....:) Jak je tylko polędwicę z dorsza to faktycznie ograniczony wybór... Moja jada aż dorsza i łososia:)
ggeisha
21 grudnia 2021, 16:50Wow! Ale Ci super :D
Aldek57
19 grudnia 2021, 20:21W moim samochodzie są całoroczne opony ale w zimie dużo lepsze są " zimówki"...
ggeisha
21 grudnia 2021, 00:57Wymieniłam na te całoroczne. I tak są lepsze od letnich. Jakoś mam większy komfort teraz. Chociaż wiem, że zimowe byłyby lepsze.
Alegriaa
19 grudnia 2021, 17:27Jaki jest dokładny tytuł książki?
ggeisha
19 grudnia 2021, 19:04Ha, nie pamiętam 🙄
Berchen
19 grudnia 2021, 21:01https://app.vitalia.pl/koniec-z-dietami-allen-carr/4984108/ albo ta: https://app.vitalia.pl/oferta/prosta-metoda-jak-skutecznie-pozbyc-sie-zbednych-9626748516 ja mam wersje niemiecka "Endlich Wunschgewicht" - chyba musze do niej wrocic, dzieki:)
ggeisha
19 grudnia 2021, 22:26O, właśnie, dzięki.
Alegriaa
20 grudnia 2021, 13:38Dziekuje bardzo!❤
Julka19602
19 grudnia 2021, 16:49Gdyż odchodzą rodzice to mówimy że święta już nie takie, ale warto kontynuować tradycję dla własnych dzieci by tak jak my kojarzyły święta z rodziną z domem z ciepłem że smakami zarezerwowanymi na ten czas. Pozdrawiam i miłych świąt
Berchen
19 grudnia 2021, 13:52smutne, teraz ty jestes ta mama ktora dzieciom ma tworzyc wspomnienia:) Z ta ciotka to niezle wyszlo, zachowaj stare opone a nowe moze opchniesz potem osobno albo beda pasowaly do nowego, wiem jakie to wkurzajace, ja po niedawnej wymianie tez musialam zmienic samochod. Moze ciocie wczesniej przywiezc to pomoglaby w klejeniu pierogow:):):) Zycze ci duzo cieprpliwosci :) i zdrowia:)
Milosniczka!
19 grudnia 2021, 12:21My zamawiamy jedzenie z cateringu. Kiedyś usiedlismy z mężem i podliczyliśmy. Okazało się, że catering jest tańszy - pomijam to, że nie zawsze jest pewność, czy wszystko się uda, a o czasie już nie ma co wspominać. Może chociaż niektóre potrawy zamówisz? Nie sprzątam też jakoś specjalnie - tak, jak w każdy inny weekend.
deszcz_slonce
19 grudnia 2021, 12:05Również mam wielosezonowe opony. Żeby nie martwić się kiedy spadnie śnieg i przy okazji nie płacę 2x do roku za wymianę opon. Święta cóż jak brakuje bliskiej osoby już nigdy nie będą takie same. Tak jak wtedy gdy byli moi pradziadkowie. Ah łezka w oku się kręci.