Kurwa, ze tak powiem nieelegancko.
Poniewaz zawsze mi slabo idzie z postanowieniami noworocznymi, to powiedzialam sobie: "6 stycznia jest idealnym dniem na nowy poczatek!".
Pieknie mi szlo az do wieczora... Nagla chec na slone, slodkie, slone, slodkie i tak w kolko. Oczywiscie glupia ja zakupila wczoraj chipsy, batoniki lezaly jeszcze po swietach. pochlonelam wszystko jak tajfun. Lekka reka 1000kcal z wegli na dobranoc.
Przed chwila wszystko sie wyjasnilo - okres. Nie usprawiedliwiam sie, bo wiem, ze moglam sobie odmowic. Ale przynajmniej juz wiem skad ta nagla chec na niezdrowe zarcie.
Na jutro mam przygotowane zdrowe jedzenie do pracy. Zjem w domu zdrowa przekaska i zdrowa kolacje. Takie jak powinny byc. Moze w koncu wezme sie za cwiczenia...
Rany, tak latwo jest sobie odpuszczac...
Wish me luck.
.czekoladowa.
6 stycznia 2013, 22:49Dasz radę. Jutro zacznij od początku - od poniedziałku :)) Powodzenia ;*
Secret.
6 stycznia 2013, 22:42Nie ma innej opcji, trzeba wytrzymać w postanowieniu, będzie trudno , ale pomyśl jaka z tego satysfakcja wyniknie :D Trzymam kciuki i oby więcej takich chęci nie było ;) Powodzenia .!
LucynaJot1980
6 stycznia 2013, 22:40Kurwa :), nie przejmuj sie. Jutro jest nowy dzień. Liczy sie nie to ile razy upadłas ale ile razy wstalas