też uważam za udany... zrealizowany spacerek 90min. nawet szybki marsz. Odkryłam dzisiaj inną drogę, mniej ruchliwą i nie po asfalcie, bo jednak ciężko się idzie po takiej twardej nawierzchni.
Nie przekroczyłam 1000kcal. Wypiłam "wiadro "wody z cytryną .Na sprzątanie łazienki poświęciłam całe 60min. lśni, pachnie i ile kalorii spalonych jednym słowem nie leżałam plackiem na kanapie.
Obiad dla M. ugotowany, czekam aż wróci z pracy. Wyprałam po piesku spanko, kocyk. .....nie mogę się doczekać przyjazdu Bazyla. Boję się ,że sobie nie poradzę. Że zacznie się w nocy wstawanie i wychodzenie na dwór a przecież to nie lato.... . Ale z drugiej strony bardzo się cieszę na tego nowego psiaka, myśl o nim łagodzi ból po stracie Juniora. Już mogę go wspominać ze spokojem, już nie płaczę na samą myśl o nim. Już jest lżej, już umiem go wspominać z radością, umiem tęsknić ale i cieszyć się wspomnieniami o nim... . Myślę,że Bazyl też będzie z nami szczęśliwy.