też uważam za udany... zrealizowany spacerek 90min. nawet szybki marsz. Odkryłam dzisiaj inną drogę, mniej ruchliwą i nie po asfalcie, bo jednak ciężko się idzie po takiej twardej nawierzchni.
Nie przekroczyłam 1000kcal. Wypiłam "wiadro "wody z cytryną .Na sprzątanie łazienki poświęciłam całe 60min. lśni, pachnie i ile kalorii spalonych jednym słowem nie leżałam plackiem na kanapie.
Obiad dla M. ugotowany, czekam aż wróci z pracy. Wyprałam po piesku spanko, kocyk. .....nie mogę się doczekać przyjazdu Bazyla. Boję się ,że sobie nie poradzę. Że zacznie się w nocy wstawanie i wychodzenie na dwór a przecież to nie lato.... . Ale z drugiej strony bardzo się cieszę na tego nowego psiaka, myśl o nim łagodzi ból po stracie Juniora. Już mogę go wspominać ze spokojem, już nie płaczę na samą myśl o nim. Już jest lżej, już umiem go wspominać z radością, umiem tęsknić ale i cieszyć się wspomnieniami o nim... . Myślę,że Bazyl też będzie z nami szczęśliwy.
greenka
5 stycznia 2007, 08:59Doczytalam o twoim piesku :((( Dobrze, ze juz sie uspokoilas. Teraz mozesz go wspominac ze spokojem, a z czasem bedziesz go wspominac z usmiechem na ustach :) Ja kiedys nie wyobrazalam sobie zwierzaka w domu, a teraz domu bez zwierzaka ;) Mamy kota, bo duzo podrozujemy- zwlaszcza za granice- i nie da sie uktyc, ze kotem latwiej sie zajac podczas naszej nieobecnosci, bo odpadaja spacery. Fajne imie daliscie nowemu pieskowi :) Czytalam, ze juz zaplacony- czy jest rasowy? Mam nadzieje, ze bedzie jakas fotka? Ide cos skrobnac w swoim pamietniku. Tez ci zycze milego dnia. Buziak :)
greenka
4 stycznia 2007, 20:38Cwiczenia, to podstawa, absolutnie sie zgadzam. Ja duzo cwicze i jest to dla mnie tak naturalne, ze nawet juz o tym nie pisze :))) Widze, ze mialas bardzo pracowity dzien. Ja tez sobie troche dalam czadu, bo posprzatalam mieszkanie, pralka chodzila kilka razy i wyprasowalam reszte prania, ktore mi zostalo od wczoraj. Posprzatalam legowisko mojej kotki i wyszorowalam wszystkie jej "akcesoria" (tak jak ty ;) Bylam na dlugim spacerze przed poludniem, polaczonym z zakupami, a wieczorem na łyżwach. Staram sie jak najwiecej roznych zajec sobie wymyslac, zeby nie myslec o jedzeniu ;) Ehhhh... jeszcze dluga droga przede mna...
netaria
4 stycznia 2007, 17:48Piesek napewno bedzie szczęśliwy ,poczytałam jak piszesz o swoim Juniorze,jeszcze nie tak dawno nie zrobiłoby to na mnie większogo wrażenia,ale teraz mam swojego psiaczka i wiem ile znaczy dla nas jego kochany pyskal:),pozdrawiam i powodzenia!