Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Weekend...


9 dzień. Wspólne gotowanie, jedzenie... . Musiałam coś wymyślić, żeby gotowania było mniej i udało się. Małżonek zjadł swoją rybę ja swoją, ale potrawkę do ryby mieliśmy wspólną, tzn moją  .
Miał też inną surówkę, bo z kapusty kiszonej. Nie narzekał nawet na to, że nie ma ziemniaka na talerzu. . Małżonek do obiadu wino a ja wodę i też było dobrze. Zdziwił się, że jest też jakiś deser do kawy po 3 godzinach po obiedzie. Zjadł mus jabłkowy, ale tak jakoś bez przekonania, mi smakował wybornie. 
Czytając Wasze pamiętniki zmobilizowałam się do ćwiczeń. Odkurzyłam rowerek stacjonarny i przepedałowałam 20km ale w półtorej godziny. Dużo czasu mi to zajęło, machnęłam też sporo brzuszków. Pogoda paskudna, więc nie było spacerów, a że dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że się dzisiaj nie ruszam, tylko siedzę albo przed telewizorem albo przed komputerem, to zdecydowałam się na rowerek, też przed telewizorem.  .Taka pogoda mnie dobija, jestem zmęczona, senna, zła. Nawet sunia nie umie sobie znaleźć miejsca. Normalnie w pogodny dzień biegałaby po podwóku a tak, nudzi się i psoci. Niech się wreszcie skończy ta plucha. 
  • wiosna1956

    wiosna1956

    16 stycznia 2011, 15:57

    wczoraj byłam na zakupach w wielkim mieście ! i zrobiła zakupy rybne , mogłabym je jeśc ciągle .... z woreczkiem fajny sposób , bardzo praktyczny ja do wody dodaję zawsze troszkę ziół lub przyprawy żeby te aromaty przeszły do mięsa , nie wiem czy wyjdę na powietrze bo nie pada ale jest mżawka ! - pozdrawiam