Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czwartek... 54 dzień Tłusty czwartek...


Wczoraj na basenie przepłynęłam 28 długości, ale nie dlatego, że nie dałam już rady, tylko pojawiła się na naszym torze zgraja kretynów w bokserkach do kolan, hałaśliwi, zaczęli skakać do wody, robić duże fale, chlapać wszystkich... . Ratownicy zwracali im uwagę, ale widać było, że sami się ich boją. 
A plan na dzisiaj... :
śniadanie: kanapka rozgrzewająca, jogurt nat. 325kcl, przyznaję od razu, że zjadłam pączka 
zamiast śniadania,
II śniadanie: kanapka z żółtym serem i papryką czerwoną, kiwi 165kcal,
obiad: ziemniaki w mundurkach, zupa z czerwonej papryki, sok pomidorowy 395kcal
podwieczorek: jogurt z karmelem 155 kcal, na pewno zamiast tego będzie pączek domowy, bo sąsiadka zaprosiła na kawę, zjem tylko jednego i basta. 
kolacja: kefir, kiwi, chleb chrupki 1kr. 205kcal. 
Przez cały rok nie jem pączków ani żadnych ciast, tortów, placków... zawsze raz w roku właśnei w tłusty czwartek jem te pączki . I to właśnie 2szt. Głupia jestem, bo w końcu mam dietę, pilnuję się,  staram się nie grzeszyć a tu takie wariactwa... . Może jutro tak od razu waga się nie zemści a w tygodniu nadrobię stracowy wysiłek. 
Trochę ruchu na dziś: rowerek 20km., brzuszki 100, marsz z kijkami, wreszcie, bo ostatnio pogoda nie pozwoliła na takie wypady. 
Pouczę się francuskiego, bo o 20.00. zajęcia, ugotuję małżonkowi obiad, dla siebie już mam ugotowany. To mi się właśnie podoba, że moje potrawy są banalnie proste i szybkie w przygotowanie a jakie pyszne. 
Wstałam dzisiaj o 5 rano i upiekłam całą blachę osich gniazd dla małżonka do pracy, w domu po tych bułach został tylko zapach  . Gorącą blachę owinęliśmy w folię i pojechały...  i wcale mi nie było żal, że ich nie skosztuję. A największą nagrodą dla mnie będzie fakt, że bułeczki znikną do południa.  .
Wczoraj udało mi się "przyłapać" takiego jegomościa 

  • belaczybella

    belaczybella

    3 marca 2011, 19:20

    masz ładne widoki...i takie ptaszysko śliczne...cudnie.... dziękuję Ci ślicznie za komentarz o rowerku....no będę musiała się dobrze zastanowić nad zakupem...ze dwa lata temu chodziłam na indoor cycliing/spinning i byłam zachwycona... różne miałam zajęcia - wytrzymałościowe i interwałowe...każde mi się podobały a rower ogólnie stał się moim ulubionym sportem.. najbardziej chciałabym właśnie taki rowerek do spinningu ale to dość kosztowna zachcianka...co do orbitreka...to zgadza się, wyciska siódme poty i faktycznie pracuje całe ciało...jak chodziłam kiedyś na siłownię to ledwo żywa schodziłam z niej hehe