zaczęłam bardzo sportowo...he,he.. . o 6.45. wyjechałam z domu do najbliższego sklepu (mąż mnie podwiózł). .Zrobiłam małe zakupy, i pieszo wróciłam do domu,szybki marsz zajął mi 35 min. Dobra rozgrzewka w chłodny poranek. Po koktajlu ruszyłam
do prac ogrodowych,... zaczęłam o 9.00. skończyłam o 11.45. ale skończyłam to ,czego nie lubię najbardziej... kopać , wyrywać darń i stare korzenie !!! Teraz mogę pomyśłeć i zaplanować ,jakie roślinki posadzę a to lubię najbardziej!!!kupować i sadzić!!!
Na obiad mam zaplanowaną kaszę gryczaną z warzywami a dla rodzinki (córcia się zapowiedziała no obiad) gotuję bogracz...mniammmmmmmmm.
Trzymam się dzielnie, choć po wadze efektów nie widzę. Nie zamierzam się poddać a do tematu siłowni wrócę zimą,kiedy skończą się prace w ogrodzie, kiedy dzień będzie krótki i żeby nie siedzieć w domu i nie podjadać ,będę jeździć na siłownię. Za tydzień otwierają już basen, nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam, serdecznie.
krakusia
6 września 2006, 15:56ja tez poszalałam troche w ogrodzie :)) przesadzilismy tuje formujac z nich żywopłot osłaniający ogródek warzwny a teraz mamy zamiar poprzesadzać kilka drzewek bo pozmnieniały nam sie plany wygladu ogrodu:))....niby wszystko miałam rozplanowane , a w trakcie wiele się zmiania ....tak że jak sama dobrze wiesz ogród to niekończaca sie praca...ale przyjemna:)) <br>