Jestem zadowolona. Nie przekroczyłam 1200kcal. Rano już o 7.00. pływałam na basenie całe 45min. dodatkowo były masaże i bicze wodne. Później marsz (szybki) w stronę domu ale tylko 60min. bo było zimno, przymrozek, trochę się bałam przeziębić więc po drodzie zatrzymałam busa.
Podsumowując:
basen był
węglowodany 2x skusiłam się na 2kromki chleba słonecznikowego .
Dodatkowo :marsz a po południu 45min. na steperze i 100 brzuszków.
Oby jutro udało się znów.
Ponieważ jutro jadę do Krakowa zrobić testy alergiczne, to zupełnie nie mam pomysłu jak spędzę resztę dnia. Nie wiem, czy nie wrócę zmęczona i zziębnięta ,dlatego trudno mi zaplanować ćwiczenia. Ale razem ze mną jedzie córka, zaplanowałyśmy "zbadać"nowe centrum handlowe przy dworcu, znajomi chodzili tam 8h. to tyle ile mi zajęło zwiedzenie Luwru w Paryżu.
Policzę to jako robienie zakupów.
krakusia
19 października 2006, 11:09czyli problem słodyczy masz z głowy....na jakis czas:))) <br> u mnie na razie po japońsku " jako tako":)...mam dni wielkich wzlotów i dni równie wielkich upadków:))) <br> Na siłownie chodzę do koscioła:)) ...nie to nie jest żart...przy naszym kosciele jest wynajeta salka w której zorganizowane sa zajecia , sprzęt nie jest może najnowszej generacji ale sprawny i co najwazniejsze koszt jest naprawdę niski bo tylko 30 złotych miesięcznie.Moge chodzić kiedy chcę i ile chcę i to mi bardzo odpowiada... Jak na razie efektów mojej pracy na niej nie widać...no może po z tym że moje mieśnie są troche sprawniejsze, nie przekłada sie to jednak ani na spadek wagowy , ani na zmniejszenie obwodów... <br> Szkoda ,że nie ma tu basenu bo po cwiczeniach mam straszna ochote popływac, niestety pozostaje mi tylko wanna:)))....