wypadło ,że będzie basen. I był. Ponieważ dawno nie pływałam,to wczoraj ledwie wytrzymałam 45min. Ale warto było. Później bicze . W domu gorący prysznic, balsamiki, kubek gorącego mleka i łóżeczko. ... puste,M. ciągle w delegacji.
A dzisiejszy dzień zaczęłam od brzuszków ,150. I nowej herbatki z programu "slim active" Vitax'u . Smakuje nie najgorzej. Teraz śniadanie i ruszam do ogrodu, muszę dzisiaj dokończyć grabienie liści , wyciąć maliny i może posadzę parę iglaków, bo mam przygotowane miejsce i kupione roślinki.
Wieczorem jadę na jogę. Trzymajcie kciuki Vitalijki, obym się nie "połamała" na tych ćwiczeniach.
Antoya
28 listopada 2006, 15:37Zazdroszczę Ci tego zamiłowania do prac ogrodowych :) Ja niestety go nie mam :( Ogród jest - i to wielki - bo "wżeniłam się" ;) w dom z ogrodem, ale nie nadaję się do takich prac: jedno, że nie bardzo lubię, drugie - choroba kręgosłupa... Mój Mąż też ma "dwie lewe ręce" i lenia do prac ziemnych, dlatego nasze włości wyglądają tragicznie :( Wstyd mi trochę przed sąsiadkami, bo obie mają bardzo zadbane tereny, no ale nie daję rady... Pilnuję tylko jako takiego wyglądu z przodu od ulicy :) Tył to prawdziwy BUSZ! Może kiedyś obudzi się we mnie ogrodniczka - tak jak w mojej Mamie (około 50 roku życia pokochała sadzenie, sianie, pielęgnowanie, itp.). A co do jogi, to chyba nie grozi Ci "połamanie" :) To takie "miękkie" ćwiczenia przecież :) Pozdrawiam!
slabinka
28 listopada 2006, 08:28trzymam kciuki i życzę wytrwałości w sadzeniu roślinek i chcę powiedzieć że męża mam też ciągle w delegacji ;/ smutno mi ale mam córcie to mi lżej papatki<img src="http://img221.imageshack.us/img221/4451/32fz5.gif" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us" />