Jednak nie wytrzymałam i się zważyłam i kilogram do przodu. Kurna kilka plasterków wędliny i ciasta i brak ćwiczeń i od razu wzrost! Tragedia jak niestabilne są moje osiągnięcia.
To najlepszy dowód, że już zawsze muszę się kontrolować, jedno poluzowanie i porażka, i ten ostatni kilogram z którego tak się cieszyłam po dwutygodniowym zastoju poszedł się walić...
Właśnie wchłaniam wafel ryżowy z jajkiem (kupiłam w biedronce z ziołami prowansalskimi i zaskoczył mnie bo jest o połowę cieńszy od zwykłego wafla i smaczny) i kawę i idę robić wczorajsze plyo, a potem jak nikt mi nie przeszkodzi zrobię dzisiejsze hantelki i brzuszki.
Wczoraj po sporej przerwie zafoliowałam się, czyli wracam do normy.
Któraś z was kiedyś pisała o ciotce, która biega zafoliowana, nie wiem jak ona to robi, ja nie mogę zrobić kilku kroków na kanapę, ale mąż solidnie mnie obmotuje.
Dawno też się nie masowałam, jakoś ten okres przedświąteczny mnie rozbił.
Trafiłam na blog, który czytam sobie chronologicznie i polecam każdej z was. Dziewczyna ruszyła tyłek i namawia do tego innych bez lukrowania, dosadnie, obrazowo, cudownie. Na mnie to działa. I już wiem, że wiele z was lubi takie podejście do sprawy.
Jej motto "...zrób to! wreszcie rusz dupę"
https://app.vitalia.pl/
holka
4 kwietnia 2013, 17:39Jeśli chodzi o moje "osiągnięcia wagowe" to mam takie same wrażenia jak Ty...myślę,że ta "utracona waga musi byc stabilna przez dłuższy czas a my wciąż musimy pracować aby ją utrzymac w ryzach...nie ma to jak mieć 20 lat jeść mniej przez tydzień i mieć brrzuszek płaski jak deska ;-)
jestemaleznikam
3 kwietnia 2013, 23:32Dasz radę za chwilę nie będzie tego kilograma i kilku następnych :D
AnielaKowalik
3 kwietnia 2013, 23:21Stracisz ten kilogram zanim się obejrzysz. Dwa treningi i już po nim :) Pozdrawiam ;)
Mileczna
3 kwietnia 2013, 18:58no sęk w tym ,że nie bardzo wiem jak :) skopiowałam i nacisęłam spację i już się zrobił link - to mogą być jakieś ustawienia mojego kompa albo przeglądarki ..albo z prawokliku "wstaw hiperłącze"
bianca2
3 kwietnia 2013, 12:41I ma rację dziewczyna. Nie ma co się pierdzielić tylko ruszyć dupę:)
AnaWK
3 kwietnia 2013, 12:29Jeszcze troszkę i znów będzie dobrze!!! :) Mogłabyś mnie oświecić na czym polega takie foliowanie i jakie daje efekty?
Mileczna
3 kwietnia 2013, 11:33Myslę ,że to ni dokońca tak z tym kg. Ja ważę się tylko w soboty. Ale z racji tego ,że w sobote byłam juz poza domem nie wytrzymałam i zwazyłam się w piatek waga pokazała 82,3 kg - czyli że niby przytyłam od soboty 2,1 kg - naprawde nie łamiac diety ani nie zaniedbując spacerów. Zważyłam się dziś rano - też "nie legalnie" :) - waga pokazała 80,9 kg. Zobaczymy co mój eksperyment ujawni w sobotę :) Świetny blog - bardzo Ci za niego dziekuję.
MllaGrubaskaa
3 kwietnia 2013, 10:27Ten kilogram po świąteczny na pewno szybko zleci . Ja się nawet nie ważyłam bo czułam że woda się zatrzymała więc po co humor sobie psuć ;)
anabel87
3 kwietnia 2013, 10:10no ja miałam podobnie po świętach, ale wracamy do działania to najważniejsze :)