Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wczesne popołudnie...

Lubię tu zaglądać, gdy jestem sama w domu i nikt nie zagląda mi przez ramię...
Dietę trzymam, chleb tylko żytni w małych ilościach, ograniczam produkty mączne do minimum, bez cukru, mleka, chyba że do kawy, mięso owszem, nawet dużo i mnóstwo warzyw, właściwie nie nastarczam z kupowaniem, ciągle brakuje. Do tego jajka, ale tak trzy tygodniowo. Sama w to nie wierzę, ale nie boli mnie głowa. Nawet podczas tych okropnych wichur czułam się całkiem dobrze. Bardzo mnie to dziwi. Piję kawę, sok pomidorowy, wodę i herbatę. Właściwie nie jem owoców. Ser biały nieprzetworzony lub żółty, ale z dziurami. To zalecenia dietetyczki, których raczej się trzymam. Trzeba jeść i to regularnie i racjonalnie. Minął rok od pierwszej próby. Schudłam 7 kg. To lepszy wynik, niż przytyć chociażby kilo. Dlatego postanowiłam dalej walczyć o swój sukces i tym razem nie poddawać się, aż do 60 kg. Daty nie określam. Chciałabym jak najszybciej, jak większość, ale czy to się uda? Tym razem musi....