To już ostatnia część mojej historii.
Wtedy w ostatni dzień pobytu w szpitalu Rafał wyznał że mnie kocha. Rozmawiałam z nim strasznie długo cały czas płacząc. Nie wiem jak to możliwe ale właśnie wtedy dotarło do mnie że ja mam anoreksję. Zrozumiałam dopiero wtedy co ja ze sobą zrobiłam. Wpadłam w taką panikę, że lekarz musiał mi podać środki nasenne bo zachowywałam się jak wariatka. Niestety moja historia nie ma happy endu. To było dokładnie 5 lat temu. Postanowiłam się leczyć. Chciałam zacząć stosować się do wszystkich zaleceń lekarzy. Niestety to nie bylo takie łatwe. Mój organizm przez te kilka lat został już nieźle zniszczony. Próba zjedzenia normalnego posiłku kończyła się silnymi bólami brzucha. Miałam zespół jelita wrażliwego, refluks i wrzody żołądka. Zanim zaczęłam w miarę normalnie jeść minęło pół roku. Tyle potrzeba było aby mój organizm zaczał przyjmować normalne posiłki. Wtedy lekarz ustalił mi dietę 1000 kcal - tak to mało, ale zważając na to ile wcześniej jadłam trzeba było od czegoś zacząć. I tak stopniowo te kalorie mialam zwiększać do 1800. Takie było wtedy moje zapotrzebowanie. Trwało to rok. Przytyłam wtedy kilka kg. Później przez następne lata jadłam cały czas tyle samo i już nie tyłam. Można by powiedzieć że wszystko skończyło się dobrze. Ale tak nie jest. Jak dziś wygląda moje życie?
Mam prawie 24 lata, skończyłam studia, za rok planuję ślub z Rafałem. Niby wszystko ok, ale tylko pozornie. Nadal mam problemy ze zdrowiem. Niespodziewane bóle brzucha, problemy z miesiączkami, wahania hormonów które biorą się nie wiadomo skąd. Wszystkie pieniądze, które zarobię wydaję na wizyty u lekarzy, badania i leki. Ponadto od 4 lat noszę perukę. Zmieniam ją co dwa lata a jest to koszt 6 tys. zł.
Gdyby ktoś zapytał mnie czy jestem teraz szczęśliwa odpowiedziałabym że NIE. Nie ma dnia żebym nie żałowała tego co zrobiłam. Często budzę się w nocy i wszystko staje mi przed oczami. Zaczynam wtedy płakać z bezsilności. Nienawidzę siebie i nie akceptuję. Nie potrafię się niczym cieszyć.
Nie jestem też w stanie odpowiedzieć na pytanie czy jestem już w 100% zdrowa. Myślę że nie. To do końca życia gdzieś we mnie pozostanie.
Zapewne ciekawi was to jak teraz z moją wagą. Obecnie ważę 50kg/167cm. Schudłam kilka kg podczas pracy za granicą. Jesli chodzi o jedzenie to nadal jem te 1800kcal. Wiem że mogłabym więcej ale nie jestem w stanie się przemóc. W zeszłym roku spróbowałam przez miesiąc jeść tak całkiem normalnie bez liczenia kalorii ale to był koszmar, a gdy po tym miesiącu zobaczyłam 2kg więcej na wadze, stwierdziłam że najbezpieczniej dla mnie będzie jednak pilnować tego ile jem.
Dziś moja młodsza siostra poszła właśnie do szkoły średniej. Przypomniałam sobie szczegółowo siebie w tym samym czasie. Minęło własnie 8 lat odkąd zachorowałam. Aż ciężko mi uwierzyć że będąc w takim wieku mogłam sobie zrobić taka krzywdę. Zmarnowałam najpiękniejsze lata mojego życia. Zamiast chodzić na imprezy, podrywać chłopaków, spotykać sie z koleżankami ja odwiedzałam gabinety lekarzy...
Dziś najlepiej czuję się siedząc w domu. Jakiekolwiek wyjścia są dla mnie koszmarem.
Moim marzeniem jest cofnąć czas o te 8 lat. Żebym mogła tak jak wtedy usiąść wieczorem z mamą i siostra przy swiezo upieczonych ciasteczkach i kubku kakao, poplotkować, pośmiać się bez świadomości tego ile to wszystko ma kalorii i że przytyję. Niestety to już nigdy nie wróci i nie będzie już nigdy dawnej MNIE.
anula.1601
19 listopada 2013, 01:16hej:) trafiłam na twoje opowiadanie, bo szukałam tematu na temat anorektyczek. Mam kuzynkę chorą na anoreksję, za 2 dni jedzie się leczyć i tak strasznie się o nią boję, będę kombinować transport tak by razem z nią tam pojechać, żeby nie uciekła czy cokolwiek innego zrobiła. Moja cała rodzina jest taka na nią zła- bo oszukuje wszystkich, bo je i wymiotuje, bo nie ma normalnego życia itd... Ja wiem, że w stanie takiego wycieńczenia mózg nie pracuje normalnie, a po tym co przeczytałam pomogłaś mi jeszcze bardziej zrozumieć, jak myśli osoba chora... Dziękuje Ci... Mam nadzieję, że ty dasz radę :) ja z moją kuzynką jestem blisko od małego, wiem co to znaczy przechodzić przez różne etapy anoreksji widziałam to i podziwiam takie osoby, bo ja nie jestem na tyle silna, by po tym, co bym przeżyła zacząć prowadzić życie na nowo. U niej jest nawrót choroby po kilku latach, dlatego kochana uwierz w siebie, że żyjesz, że zawsze są ludzie dookoła ciebie, których życie potraktowało gorzej a jednak potrafią się codziennie uśmiechać. Masz kogoś, kto cię kocha całym serduchem, a ty z dnia na dzień jesteś coraz silniejsza bo każdego dnia wygrywasz:) życzę ci z całego serca szczęścia, jak możesz spójrz sobie na stronę calvita tam są dobre suplementy (naturalne i wchłaniają się do org. w około 100%- bardzo skuteczne bo sama biorę), na anemię i problemy z krwią dobry jest burak- w postaci rozpyłowej najlepszy (też można kupić przez internet). To jedynie co mogę dodać od siebie, 3maj się mocno :)
ulotna2013
3 września 2013, 21:51Myślami z Tobą , ścisk :)
elzbieta.koluszki
3 września 2013, 16:31Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twój pamiętnik.Bardzo mnie wzruszył. Musze przyznać,że mimo mojego wieku nie spotkałam osoby chorej na anoreksję.Bardzo Ci współczuję.mam nadzieję,że uporasz się sama ze sobą.Trzymam za Ciebie kciuki,jestem z Tobą!
ilonka1989
3 września 2013, 13:57Kochana ja też swego czasu myślałam że wszystko ze mną już ok. Z pozoru pewnie tak, bo jem przecież ok. 1800-2000 kcal dziennie ale panicznie boję się zjeść więcej. Mam też wyznaczone godziny posiłków i się ich muszę trzymać. Nie ma też szans żebym zjadła coś po 19.30. Nie wspomnę już o tym jakie mam wyrzuty sumienia po zjedzeniu np. pizzy. Jak będę mieć czas to dodam wpis jak teraz wygląda mój jadłospis, co jem, czego nie wezmę do ust. Jak wygląda moja waga itp.
liliputek91
3 września 2013, 13:35Ja też przez chorobę straciłam miesiączkę, mam niedoczynność przysadki mózgowej, to samo myślałam jak pojechałam na studia...... Czytając Twoją historię wszystko staje mi przed oczami. Też zaczęło się w szkole średniej. Dziękuję Ci za wpis- myślałam, że mam za sobą to wszystko, ale od kilku tyg mam mały nawrót TYCH myśli. Muszę się bardzo pilnować.
florenka24
3 września 2013, 12:00Na pewno jest ciężko ale mam nadzieje i życzę ci abyś uporała się ze swoimi lękami i obawami. Po przeczytaniu twojej historii spojrzałam inaczej na problem "anoreksji". Powodzenia i dużo szczęścia!!!!
ilonka1989
3 września 2013, 08:25To widzę że odnośnie odżywiania mamy identycznie. Myślałam że właśnie całkowicie się tego pozbyłaś. JA mam identycznie, jem normalnie ale zdrowo. Też nie licząc kalorii wiem ile spożyłam. Boję się jak ty słodyczy czy fast foodów i nie ukrywam że to mnie strasznie męczy. Odnośnie podejścia to nie wiem sama od czego zacząć żeby się coś zmieniło. Akurat teraz skończyłam studia więc myślę nad tym żeby coś zmienić w swoim życiu. Ja przez ostatnie lata miałam pecha, albo sama źle robiłam wybierając sobie znajomych pewnych siebie, którzy nie mają większych problemów i przy nich czułam się jeszcze gorzej...
ilonka1989
2 września 2013, 23:13Nawet nie wiesz jak ci tego zazdroszczę. Ja nie potrafię znaleźć w sobie na tyle siły żeby móc normalnie żyć i się wszystkim cieszyć. Fakt, są dni kiedy jestem szczęśliwa ale to jest tylko od czasu do czasu, na co dzień jestem smutna. Zazdroszczę ci również ogromnie tego że potrafiłaś się przemóc i nie liczyć kalorii. Strasznie bym tego chciała ale nie potrafię...
utracona
2 września 2013, 23:07Czytając, czasem stawała mi przed sobą moja osoba- ja z przeszłości. Ja przez zaburzenia odżywiania doprowadziłam się do łysienia androgenowego, hormony jedna wielka masakra + nawracająca okresowo silna anemia. I leki pewnie dożywotnio. Ale ja, w przeciwieńśtwie do Ciebie, niczego nie żałuję. ŻYJĘ dziś, spełniam marzenia, cieszę się tym, że codziennie wstaję, że mam przyjaciół, że jestem, że potrafię iść spać, nie licząc kalorii. Cieszę się wszystkim. Chwile załamania... Hm, raz na miesiąc? Potem znów się podnoszę. Gdyby nie problemy z jedzeniem, na pewno odreagowałabym inaczej. Może alkohol, narkotyki, seksoholizm, cokolwiek? Nie żałuj.