Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

To moja pierwsza zdrowa, kolorowa dieta pełna aktywności fizycznej. Od września zaczynam studium aktorskie, więc zależy mi na zrzuceniu wagi/ wymodelowaniu ciałka i rozciągnięciu. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4362
Komentarzy: 37
Założony: 24 maja 2013
Ostatni wpis: 28 października 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
utracona

kobieta, 25 lat, Siedlce

173 cm, 57.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Koniec z wielkim bębnem, czas na płaski brzuszek!

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 października 2013 , Komentarze (2)


Nie, nie rzuciłam diety i ćwiczeń w chole... i nie zaliczyłam jojo. Po prostu, tylko śledziłam pamiętniki na vitalii, czasem coś popisałam na forum, a moja waga się trzymała, a nawet spadała w dół. I taka od miesiące waha się w granicach od 57 do 58kg, mimo, no tego... Paru bardziej szalonych weekendów. ;)
Ale znów wracam na tory diety- koniec z zawieszeniem broni , wielki, "jabłkowy" brzuchu i oporne udziska strzeżcie się! Nie żeby jednym z głównych powodów był fakt, że kupiłam świetną kieckę na sylwestra, która mi się w biuście chwilowo nie dopina. ;)






MENU

1. 40g "mieszanki" (płatki owsiane, jęczmienne, ryżowe), serek wiejski 200g, 40g rodzynek, 10g pestek słonecznika, 20g miodu lipowego

w międzyczasie jabłko

50 min. ćwiczeń modelujących z Mel B
(rozgzewka, nogi, pośladki ABS, brzuch, rozciąganie)



2. 60g białej kiełabasy, 250g żurku, 200g gotowanych ziemniaków

w międzyczasie 4 kostki gorzkiej czekolady

3. bułka włoska posmarowana cienką warstwą serka śmietankowego, pomidorem i skrojonymi kilkoma oliwkami zielonymi, szklanka kefiru

I za jakiś czas, jak zgłodnieję, planuję serek wiejski/naturalny/jajka z jakimiś warzywami.



Swoją drogą miałam dziś wielką ochotę pobiegać o 5:30 moim starym zwyczajem. Ale jako, że zasnęłam koło 3 (myślałam, że nie zasnę wcle) uznałam, że to bez sensu. No, może jutro mi wyjdzie.
Miałam też ochotę zrobić callenetics z Bojarską, a potem chętlę na skalpel. Skończyło się na zrobieniu rozgrzewki jednego i drugiego i rozciąganiu do szpagatu w zakresie własnym. :D

2 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Zaczynałam się już powoli irytować, że to bieganie i dieta nie dają efektów. Bo waga tylko trochę spadła, centymetry tak samo- żaden spektakularny efekt. Aż tu nagle wczoraj, podczas ubierania, zobaczyłam to! Jest! Jest efekt! Mimo ponad 80cm w najszerszym miejscu  w pasie, podczas siedzenia na moim brzuchu nie ma ani jednej fałdki, a na nim samym pod warstwą tłuszczyku wyraźnie czuć mięśnie! Coś cudownego, mój zawsze wylewający się flak powoli nabiera formy! Poza tym czuć też mięśnie w nogach! Motywacja do coraz dłuższych biegów wzrosła mi o 200%!



MENU

1. cztery łyżki kaszy mannej, szklanka mleka 1,5%, nektarynka, łyżeczka miodu lipowego, rodzynki 30h
2. szklanka maślanki truskawkowej
3. 60g makaronu pełnoziarnistego, 220g warzyw na patelnię po grecku, 100g gotowanej piersi z kurczaka
4. lód bruno truskawkowy
4. 250g twarogu półtłustego, nektarynka

ok. 1600kcal, idę zaraz zjeść jakiego ogórka (albo dwa), bo mnie nosi ;p

+ 30 min. biegu
krótko, bo komary już cięły
 cały dzień latałam po fryzjerach, kosmetyczkach, robiłam zakupy i nie miałam czasu na wcześniejszy bieg
a szkoda


26 lipca 2013 , Komentarze (1)



Dzisiejszy dzień zaliczam do pozytywnych!

Z menu okey, dodatkowo spotkała mnie bardzo miła sytuacja podczas biegania po pobliskim lesie. Mianowicie- przebiegałam obok starszego pana prowadzącego rower. Widząc mnie, z uśmiechem spytał, gdzie się tak panience śpieszy. Słysząc moją odpowiedź, życzył mi miłego biegu, na co ja 'odżyczyłam' mu miłej przejażdżki rowerem. Niby taka zwykła sytuacja (chociaż biegając w mieście zamiast takich sympatycznych komentarzy, słyszałam same durne teksty/gwizdy etc.), a sprawiła, że od razu humor mi się poprawił i fajniej mi się biegało. Pozytywnie! ^^



MENU


1. serek wiejski, 40g płatków ryżowych-jęczmiennych-owsianych (mix), 15g miodu lipowgo, banan
2. rosół + 40g makaronu pełnoziarnistego
3. dwa jaja na twardo, skrojony ogórek, pomidory. ryż brązowy pół torebki
4. 250g twarogu półtłustego, mix warzyw- ogórek, pomidor, rzodkiewka, koperek (kocham! <3)
5. w międzyczasie dwie duże szklanki nektaru pomarańczowego

+/- 1600kcal
 nie jest źle


Mam do Was małe pytanko- mam spory problem z zatrzymywaniem wody w organizmie  (mam wysokie androgeny i biorę tabletki anty + inne hormony), przez co efekty odchudzania są mniej widoczne, a wymiary wahają się nawet do 10cm, co mnie strasznie demotywuje. -.-
 Chcę kupić w pon. Aqua Femin, może to pomoże, bo mnie przez tę ciążę spożywczą szlag mnie w końcu trafi. Stosowała któraś? A może macie jakieś inne sposoby?


25 lipca 2013 , Komentarze (1)



Nie mam się czym chwalić.
Chociaż nie-  właściwie to mam.

Wczoraj jak nic biegałam (no dobra, truchtałam ;p) koło godziny. Z jednym przystankiem.  Jestem z siebie dumna  i nie widzę innej opcji, jak jutro powtórzyć.

 Kocham biegać. A takie tereny do biegania, jakie mam teraz... Żyć, nie umierać.
 I nawet sarnę widziałam!

Z menu niestety tak pięknie już nie było. Znaczy było aż do 17stej, kiedy to pojechałam mym rowerkiem odwiedzić koleżankę i koniec końców wyszło, że zostałam u niej aż do dziś do 13stej. Mianowicie, odbyła się mała imprezka. Taki wstępik przed właściwą sobotnią imprezą urodzinową tylko dla naszej elitarnej piątki. ;p

M E N U

(wczorajsze)

1. 4 łyżki kaszy mannej, szklanka mleka 3,5%, rodzynki 50g, 15g miodu lipowego (kocham!) - 500kcal
2.
rosół 250g, 40g makaronu pełnoziarnistego- 266kcal
3. ryż brązowy pół torebki, jajko na twardo, pomidory, ogórki surowe- ok. 280kcal
4.
kawałek tortu, którego głupio mi było nie zjeść, się nim tak zasłodziłam, że masakra- ok. 500kcal (?)
5. i może mój ostatni 'posiłek' trwający aż do 5 rano przemilczę- nawet nie chcę wiedzieć, ile to wszystko kcal miało, kocham orzechy w skorupce paprykowej, co z tego, że ponad 500kcal w 100g, moja miłość nie liczy kalorii ;p



Aż do teraz dochodzę do siebie po wczorajszym. Oczywiście jak to ja, dzień po imprezach zakrapianych nie jestem w stanie nic przełknąć(może to i z drugiej strony dobrze- choć niezdrowo- waga przynajmniej mi nigdy nie wzrasta) + dziś miałam zalatany dzień, więc menu tragedia- 40g płatków a'la Cookie Crisps, szklanka mleka + kawa z mlekiem koło 13 i tak koło 19 naleśniki o boskim smaku sztuk trzy, więcej grzechów nie pamiętam i nie mogę się doczekać jutrzejszej owsianki i biegania. Aktywność dziś- rowerek ok. 30-40min + zaraz rozciąganie, na więcej nie mam dziś siły. ;)
 

22 lipca 2013 , Komentarze (6)



Dawno mnie tu nie było. Oj, dawno.
Nie, nie zaczęłam się obżerać i nie spasłam się do niebotycznych rozmiarów. Co to, to nie. Po prostu nie było się czym chwalić.


Na początku  lipca miałam tygodniowe warsztaty wokalno-teatralne. Jezu, jakie tam żarcie było. Po prostu  masakra- istne Panta Rhei w tłuszczu! A ludziska to jedli w ilościach hurtowych... A ja myślałam , że to ja mam rozciągnięty żołądek... Tya. Ale jako, że wybierałam w miarę zdrowe jedzenie i małe porcje  (noo, dobra nie mogłam się powstrzymać przed kiełbasą, karkówką z grilla i przepysznymi naleśnikami ;p) to waga wzrosła zaledwie o 0,5kg. Czyli prawie nic. Raz dwa spadło.
Wróciłam do mojego dawnego trybu życia i już.

No, prawie wróciłam.


 Jako, że przez okres wakacji mieszkam sama z dziadkiem, którym się zajmuję i jestem tym samym odpowiedzialna za przygotowywanie jedzenia, na które chciałam wydawać jak najmniej kasy- nieświadomie zaczęłam jeść zbyt mało. Dodatkowo doszły mi imprezy- na których ja z zasady tylko piję, a nie jem + trochę spraw do załatwienia- co sprzyjało opuszczaniu posiłków. Przy tym jednak prowadziłam aktywny tryb życia- biegałam dzień w dzień koło 40 min., dużo jeździłam na rowerze- 1h-2h, rozciągałam się etc., a wymiary stoją praktycznie w miejscu (no coś tam spadło, bo wczoraj tata zauważył, że schudłam, ale przy takiej aktywności to bardzo mało). Co jest? I tak mnie tknęło, żeby policzyć kcal z przykładowego dnia- dramat, koło 1000-1200kcal, czasem nawet mniej! Co z tego, że zdrowo, ale przy takiej aktywności- drastycznie za mało!

I w ten oto sposób dotarliśmy do wczorajszego wieczora, kiedy to postanowiłam wyliczyć moją PPM i CPM, co by nie katować swojego organizmu, bo w końcu ascetą nie jestem. ;p

Jakież było moje zdziwienie, kiedy wyliczyłam, że moja PPM to koło 1500kcal, zaś CPM- aż 2500kcal! Jako, że na redukcji trzeba odejmować do 700kcal, postanowiłam, że będę jeść ok. 1800kcal.

Ale mam problem- tak sobie żołądek skurczyłam, że każdy posiłek ledwie w siebie wciskam, a po 3h wcale nie jestem głodna, wręcz przeciwnie! Aktualnie mam na 'koncie' 1200 kcal i nie wyobrażam sobie, żebym miała wcisnąć coś jeszcze. Znaczy- ja sobie wyobrażam, mój żołądek- nie. -.- Nie wiem, co ma robić. Zawsze, o ironio, miałam zupełnie odwrotny problem- worek bez dna zamiast żołądka.
 
Nie chciałabym teraz na nowo żołądka rozciągnąć, może macie jakieś propozycje na wysokokaloryczne, zdrowe jedzenie, które dostarczy energii pod małą ilością jedzenia?



M E N U

serek wiejski, banan, płatki owsiane-jęczmienne-ryżowe (mix) 40g, miód 15g

(500kcal)


rosół 250g, makaron pełnoziarnisty 40g

(266kcal)

cukinia 200g smażona na łyżce oliwy

(112 kcal)

Danio 300g waniliowy

(336kcal)

RAZEM: 1214kcal,

(t-r-a-g-e-d-i-a
o 600 kcal za mało
w dodatku mój żołądek pęka w szwach
jakby jeszcze miał po czym -.-)




Wiem, że Danio mało zdrowy i w ogóle.  Ale termin mu się kończył, nie lubię żarcia marnować

Aktywność
bieganie ok. 40 min.
rower 1h
zaraz rozciąganie
miałam Mel B robić, ale przy tak małej ilości kcal nie będę sobie mięśni spalać -.-.



Lecę pokomentować Wasze pamiętniki i zobaczyć, jak tam żyjecie, bo wieki tam nie zaglądałam. :)


23 czerwca 2013 , Komentarze (9)

Jakkolwiek by to nie zabrzmiało- przegięłam dziś z lodami, przyznaję się bez bicia. :d

A taki ładny się dziś jadłospis zapowiadał. No ale- ten mój wygrany patyczek na Big Milka (toć to tylko 85kcal i całkiem przyzwoity skład!) i załatwianie spraw w odległym od mojej wypasionej w zdrowe żarełko lodówki mieście, złośliwie zniszczyło moje plany. Konkretniej moja ciocia (chudzielec swoją drogą!), która wyszła z uśmiechem ze sklepu, wręczając mi wersję XXL powyższych lodów koktajlowych. Smak niesamowity, skład również- magia E i innych ciekawych składników odrzuciła mnie od tego produktu na dłuuugi czas. Po prostu masakra. No ale- jedzenia się nie wyrzuca, więc zjadłam, choć przyznam szczerze wolałabym wieśniaka z dżemorkiem, więc chyba jest dla mnie jeszcze nadzieja. ;d

No ale- koniec z tym! To, że moja paskudna noga uniemożliwia mi robienie ćwiczeń przez +/- 2 tyg. (niby na upartego by poćwiczyła, ale wolę 'dogoić' skręcenie do końca i mieć spokój)  nie oznacza, że mam wrzucać w siebie wszelkie E, aspartami, syropy glukozowo-fruktozowe i inne świństwa. Ogłaszam oficjalny stop lodom! Od jutra robię sobie odwyk, myślę, że po jakimś czasie będę miała z nimi tak, jak ze słodyczami- patrzę na nie i w ogóle nie mam na nie ochoty, odrzuca mnie jak sobie pomyślę, ile mają cukru. Dziś kuzyn częstował mnie Merci, moim bądź co bądź przysmakiem, wrzuciłam do torebki i dalej tam sobie leży, oddam komuś w potrzebie. ;d

 

M E N U

serek wiejski, 40g płatków owsianych, jęczmiennych, ryżowych (mix!), trochę wiórków kokosowych, łyżka miodu prosto z pasieki (kocham <3),  20g pestek dyni i słonecznika (mix)

ok. 550kcal

100g piersi z kurczaka, 250g warzyw na patelnię po grecku z Biedry (polecam, dla mnie bomba), makaron pełnoziarnisty 40g

ok. 400-500kcal

ogórek, pomidorek

I to by było na tyle fajnego jedzonka. ;o

Big Milk. lody koktajlowe (ta big wersja, o zgrozo :d)

ok. 500kcal 

 

+/- 1500kcal

(w tym 1/3 z lodów -.-)

 

+ aktualnie żołądek mnie boli i cierpię

mam za swoje!

kto grzeszy, ten cierpi!

 

PS Mam takie mało pytanko do Was- jakie jedzenie (prócz kanapek, bo te mi chwilowo obrzydły) bierzecie, gdy cały dzień jesteście poza domem? Bo mi takie dni się dość często zdarzają i wtedy albo nie jem praktycznie nic, albo pożeram jakieś żarcie, które się nawiniem, bo umieram z glodu- choć i tak zazwyczaj wychodzi mi ok. 1000kcal na cały dzień. -.-

21 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Dziś dzień pod znakiem owocków. 1kg czereśni i 0.5 kg truskawek poszły się... trawić. ;p

Ale jak się naczytałam, ile to ma wszystko witamin i jak dobrze wpływa na organizm- wcale nie żałuję tego małego obżarstwa! ;)

 

T R U S K A W K I

100 g truskawek zawiera: 0,6 g białka, 6,2 g węglowodanów, 2,2 g błonnika, 160 mg potasu, 23 mg fosforu, 22 mg wapnia, 12 mg magnezu, 2 mg sodu, 0,7 mg żelaza, 0,1 mg cynku, mangan, 30 mg witaminy A, 0,02 mg witaminy B1, 0,03 mg witaminy B2, 0,4 mg witaminy B3 (PP), 0,06 mg witaminy B6, 60 mg witaminy C, 0,2 mg witaminy E oraz 20 mg kwasu foliowego.

CZEREŚNIE

Czereśnie to idealne owoce dla osób pragnących zrzucić nieco kilogramów, uregulować pracę przewodu pokarmowego i odkwasić organizm. Są bardzo bogate w potas, żelazo, fosfor i wapń. Znajdziemy w nich również mnóstwo witamin - C, A, PP oraz pełną paletę witamin z grupy B. Czereśnie mają również silne działania oczyszczające krew z toksyn, dlatego działają pozytywnie nie tylko na naszego ducha, ale i wygląd skóry oraz jej zapach! Warto również podawać je dzieciom - niejadkom, gdyż zapewniają dobre trawienie i pośrednio pobudzają do jedzenia. Ponadto podnoszą odporność! Póki trwa sezon na czereśnie, jedzmy je więc regularnie i możliwie najczęściej – wówczas ich zdrowotny wpływ na nasz organizm ma szansę ujawnić się w pełni.

 

 

M E N U 

40g płatki owsiane, jęczmienne, ryżowe (mix), wieśniak, łyżka miodu, 40g pestek dyni i słonecznika (mix)

200g lodów czekoladowo-śmietankowych

makaron pełnoziarnisty 40g, jog. nat. 0% (rodzinka nie ten kupiła, no trudno) -.-, truskaawki

i potem na dwa razy poszedł 1kg czereśni i niestety lód wodny ;/

+/- 1500kcal

+2h spaceru

 

JESTEM OWOCOWYM OBŻARTUCHEM! :D

21 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Waga z rana- 61,4kg!

Pewnie po przeczytaniu tytułu wpisu większość pomyślała, że nie wytrzymałam i nażarłam się słodyczy.

A nie,  pudło.

Z dietą w porządku. Po prostu w moim kochanym gipsie odpadła cała 'pięta' i w wyniku irytacji postanowiłam go całkowicie usunąć za pomocą noża kuchennego.

Może i nie jest to jakiś chwalebny i godny naśladowania czyn, ale mówi się trudno- gips i tak nosiłam już 3 tyg., więc funkcję leczniczą już spełnił. Ze stopą wszystko w porządku, we wtorek pójdę na konsultację z lekarzem i już. ;p

 I powoli wracam do moich kochanych ćwiczeń i diety 1500kcal! Dziś ok. godzinny spacer dla rozruszania mięśni. Koniec męczarni z wymyślaniem mało kalorycznych posiłków i głodem! :D

 

M E N U

 

z wczoraj

 jajecznica z dwoch jaj na łyżeczce oliwy, grahamka 60g

kakao gorzkie (250g mleka 1.5% + łyżeczka kakaa gorzkiego + łyżeczka cukru trzcinowego)

250g warzyw na patalnię + 40g makaronu pełnoziarnistego smażone na łyżce oliwy

120g serka nat. + 40g rodzynek + odrobina wiórek

Międzyczas:

2x lizak lodowy, 2x landrynka, 5 tic-taców

(sic! sama chemia!)

 

Razem:

+/- 1300kcal

 

 

18 czerwca 2013 , Komentarze (2)

O. Tak właśnie będę wyglądała za dwa miesiące. No może nie całkiem. Ale mniej więcej tak. 

Waga rano (z gipsem rzecz jasna ;p)- 62,4kg

Dziś miałam przymiarkę do sukienki do spektaklu. Patrząc na spadajacą wagę i wymiary, coś czuję, że będę ją musiała zwężać, bo pełną premierę mamy dopiero w połowie września.

Moja wina- mogłam się wcześniej ogarnąć z odchudzaniem. Jak ktoś głupi, to będzie płacił za poprawiki, bo wyskoczę na scenę i mi sukienka spadnie, dopiero by było. ;p 

 

M E N U  

I

200g serka nat. homo, 20g pestek słoneczki + pestek dyni, łyżka miodu, trochę wiórków, 40 płatków owsianych, jęczmiennych, ryżowych (mix)

II

jajecznica z dwóch jaj, bułka z pestkami

III

arbuuuozowe szaleństwo

IV

(tzw. międzyczas)

2x landrynka, lizak lodowy

V

jakiś wieśniak pewnie wpadnie

 

 

+ już tylko siedem dni... 

siedem dni do zdjęcia gipsu!  

14 czerwca 2013 , Skomentuj

Dobra, dobra, wiem, że nie powinnam, ale się zważyłam z gipsem. ;p

I mega miłe zaskoczenie- 62,8kg- czyli tyle, ile wcześniej bez gipsu. Odejmując +/- 2kg na gips, ważę coś koło 61kg.

Czyli to 1200kcal działa. ;)

Poza tym- te wszystkie minoxidile, Alpicorty, olej z dyni i tysiąc innych rzeczy, które stosuję na te ... (w tym miejscu pojawiły się epitety, które nei nadają się na użytek publiczny) włosy w końcu zaczęły działać. Rano wyczesałam koło 10 włosów, więc naprawdę malutko. Ale jak na razie nic nie rośnie. Ech.  No ale zobaczymy, co będzie jutro podczas mycia.

+ zapowiada sie super weekend ze znajomymi, dziś nagrywanie piosenki do spektaklu, jutro próba.- znów nie będzie czasu na jedzenie, z pół kg wody mi spanie i nie będę mogła się doczekać powrotu do domu i moich warzyw na patelnię ;)