Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pyszne śniadanie i wakacyjne wspominki


Ze względu na dietę w lodówce mam przeciąg i światło. Wczoraj kombinowałam co z tych resztek zrobić do jedzenia. Ostatecznie zrobiłam hurtową ilość pasty jajecznej ze świeżą bazylią i suszonymi pomidorami. Ostatecznie mąż musi też coś jeść, a nie tylko światło w lodówce oglądać. W ramach rozpusty dodałam do smaku niepełną łyżkę majonezu. Dziś rano zjadłam z tą pyszną pastą wafelki gryczane z pomidorem. Oczywiście nie zjadłam całej tej pasty i nie smarowałam już niczym dodatkowym wafelków. Było pyszne :) Kiedyś wydawało mi się, że jedzenie bez glutenu i laktozy z dodatkowymi ograniczeniami wynikającymi z alergii pokarmowych jest nie do przyjęcia. Czas mija, a człowiek się przyzwyczaja. Mąż też nie narzeka mimo, że może jeść wszystko. Tyle, że czasem żartuje ze mnie mówiąc "Żona je prawie wszystko o ile uważa to za jadalne. Bywa jednak, że w całej okolicy nie ma nic jadalnego." I faktycznie tak się zdarzyło jak byliśmy na wakacjach kilka lat temu w Albanii. Finał wakacji był taki, że od wakacyjnego jedzenia rozchorowałam się. Nigdy wcześniej nie miałam tak podrażnionej skóry na cały ciele. Musiałam ściąć włosy, żeby łatwiej było mi zagoić ranki, które zrobiły mi się na skórze głowy. Człowiek uczy się na błędach i dlatego teraz jadąc na wakacje wybieramy oferty ze szwedzkim stołem i tylko śniadania i obiadokolacje. W tym roku zresztą spotkałam się z dziwacznym komentarzem zaznajomionych na wakacjach Polaków, którzy mieli wykupioną ofertę all inklusive. Spędzali wakacje na plaży pod hotelem, bo co dwie godziny byli karmieni. Pilnowali, żeby posiłki im nie przepadły. Zapytali nas "czy zazdrościmy im hotelu?". I co tu takim ludziom odpowiedzieć? Każdy wybiera co mu pasuje i innym nic do tego. Nie ma powodu przecież, żebym tłumaczyła się obcym w końcu ludziom, że jestem alergikiem pokarmowym, a na dodatek ważę tyle co młody słoń. Nie muszę pilnować hotelu, by jeść co dwie godziny :D wolę jeździć na wycieczki i podziwiać piękno tego kraju.