No powaliło mnie dziś na kolana. Moja waga pokazała wielki spadek. I to od wczoraj. Fakt, że po południu wylądowałam na basenie, i trochę nogami namachałam. Tylko nogami, bo ja oferma jestem i pływać nie umiem. Tylko z deską. Ale to co największe i tak się rusza.
No i ominęłam kolację i przekąskę, bo obiad był dwudaniowy, więc drugie zjadłam na kolację. Poza tym kupiłam nową wagę łazienkową. Już tydzień temu. Stara jeszcze działa, ale jest tak zdezelowana, że po prostu na nią patrzeć nie mogę. Nowa ładniutka, waży i wodę, i mięśnie, i tłuszczyk. ....Ale nie u mnie. Bo jest powyżej normy. Ale najlepsze jest to, że stara pokazuje pół kilograma mniej, a waga początkowa podana właśnie z niej. I nie wiedziałam, jak przeskoczyć z jednej na drugą. No więc jako, że dziś mam dzień ważenia, a te piękne 102,8 jest z nowej, więc postanowiłam wyrównać ten rozjazd i wreszcie starocia do śmieci wyrzucić. Boże, jak bym wpisała jeszcze 0,5kg mniej to bym całkiem w euforię popadła.
Pozdrawiam, życzę wszystkim sukcesów i super weekendu.
yesican
23 marca 2012, 11:38to no gratulacje:)))) byleby utrzymac takie tempo!! :)
nelka70
23 marca 2012, 11:24jest pierwszy sukces, będą i następne... trzymaj się i nie odpuszczaj... powodzenia