Chyba pierwszy raz w historii mojego odchudzania zanotowałam spadek po weekendzie. Niewielki, to niewielki, ale zawsze. Do tego oparłam się wczoraj pokusie wypicia kawy i zjedzenia ciastka na imprezie z okazji Dnia Kobiet w naszym MDK-u. Ale żeby nie było za dobrze po przyjściu do domu wrąbałam pomarańcze w gorzkiej czekoladzie. Kupiłam je na jesieni w Lidlu i kazałam schować Mężowi i wyjąć je na Święta Bożego Narodzenia. W myśl co z oczu to z żołądka. Okazało się, że również z pamięci. No i wyjął je wczoraj. I oczywiście zjadłam. Ale z dwojga złego lepsze pomarańcze w czekoladzie niż ciasto pełne cukru i glutenu. Dziś też zgrzeszyłam. Nie mogłam się pozbierać od rana i wypiłam Red Bulla. Grzech za grzechem goni. A teraz idę na masaż. Za karę każę się wytarmosić podwójnie...
fiterka
10 marca 2015, 08:41zdrowe podejscie brawo!!!i oczywiście gratuluje spadku!!!
kachna_grubachna
9 marca 2015, 21:38wspieram i ściskam <3
puszysta43
9 marca 2015, 18:49To dobrego masażu życzę i gratuluję spadku :-)