Waga powolutku obsuwa się w dół. Dziś zacumowała przy cyfrze
84,1 kg, czyli ubytek 1,4 kg od wtorku –
uwielbiam pierwsze dni odchudzania!!!. Tak, tak, wiem, to tylko woda i jedzonko
zalegające w jelitkach, ale i tak mam uciechę!
Dziś ja - Ogrzyca_O_Siedzącym_Trybie_Życia - wybrałam się na rower, a celem
owej przejażdżki było sprawdzenie, jaka też jest różnica pomiędzy dojazdami
samochodem do starego miejsca pracy a dojazdami rowerem do nowego miejsca.
Zwiedziłam więc uliczki w które nigdy wcześniej nie zbaczałam i z zachwytem
odkrywałam nowe oblicze mojego miasteczka, pełne nieznajomych mi domków i
domeczków. Ale że trasę próbowałam przekombinować jak najkrótszą, to w drugiej
połowie trafiłam na tereny przemysłowe, złomowiec i inne paskudztwa. Brrr. Fuj!!!
Trasa do zmiany!!! Przez pachnący las i przyjazne uliczki ma biec i basta!
Żadnych złomowców po drodze!!! Znaczy się mam motywację do kolejnej wycieczki,
żeby sobie przyjemniejszą trasę przekombinować!
Ale przy okazji tej wycieczki stało się coś fajnego. Kombinując którędy by tu
jechać, zwiedzając nowe tereny i stawiając sobie jakiś cel (sprawdzenie trasy) –
świetnie się bawiłam!!! Ani się zorientowałam, kiedy machnęłam godzinny
spacerek na rowerze trasą urozmaiconą mnóstwem górek i góreczek. Taka zabawa
jest milion razy lepsza i przyjemniejsza od jeżdżenia tylko po to, żeby spalić
kalorie. Zupełnie inaczej się jedzie, kiedy jedziesz po to żeby jechać, a nie
po to, żeby schudnąć. W takim przypadku naprawdę czujesz FRAJDĘ!!! I to jest
fajne.
I wiecie co? Czuję się po takiej wycieczce szczęśliwa. Namachałam się tym
rowerem pod górki i góreczki, dzięki czemu endorfiny wydzieliły się w całej
krasie. Myślicie, że jestem głodna? NIC A NIC!!!
karamija77
5 października 2013, 09:14postaw właśnie może na ruch i na te endorfiny, ja tak już od ładnych kilku miesięcy na nich jadę :) A okolice Goslar bardzo zielone, dużo lasów, właśnie mój mąż się podnieca, że ciepło i deszcz to jutro będą grzyby