TO atakuje.
Po raz pierwszy od trzech tygodni. Głód. Nie fizyczny. Psychiczny. Demon.
Przyśpieszony oddech. Przyśpieszone bicie serca. Poczucie napięcia.
I tylko jedna myśl: "zjedz, będzie ci dobrze". Fantazja podsuwa obrazki kojącego pokarmu. I wizję spokoju. Tylko jedna porcja. Tylko troszeczkę.
Nie, to nie są objawy fizycznego głodu.
Kurcze, sama już nie wiem co to jest. Demon.
Coś we mnie się tłucze i domaga uwagi. Tylko co? Nie potrafię złapać tropu.
To może być chwilowy kryzys albo początek głębszego kryzysu. Brakowało mi walki z Demonem no to właśnie ją mam. Kurcze, ale dlaczego właśnie teraz, wieczorem, przed snem? Po całkiem fajnym dniu pełnym ruchu i smacznie skomponowanego menu? Co do cholery jest nie tak?!?!?!?
Naprawdę mam ochotę nawpieprzać się i zasnąć snem sprawiedliwego.
Tylko że kurcze wtedy to ja nigdy z Demonem nie wygram. I tak zjadłam dziś już więcej niż ostatnio jadałam. Coś jest nie teges...
ulawit
21 października 2013, 09:24Mam nadzieję, że się nie dałaś. Mam podobnie, jak już poddam się to potem ciężko wrócić na dobre tory... Miłego dnia.
Mileczna
21 października 2013, 08:56no dokładnie mnie taki demon przesladował w zeszłym tygodniu...ale to mija...potrzebne egzorcyzmy :))) najlepiej pobiegać!