Planujemy z Samcem iść jutro na andrzejkową
potańcówkę.
Z lekką niepewnością wyjęłam z szafy kilka ciuchów i jak przystało na rasową
kobietę, już dziś zaczęłam się stroić. Ubrałam coś nienoszonego od dobrych paru
kilogramów i… Jakaż była moja radość, kiedy w lustrze zobaczyłam nawet płaski
brzuszek Ogrzycy, tu i ówdzie wcięcie, wgięcie, no kobitka niczego sobie. Normalnie
tak zajefajnie wyglądałam, że nie umiałam się zdecydować w czym mi najładniej i
co jutro ubrać.
Zamarzyłam sobie, że tak się „wylaszczę”, mój Samiec mnie zobaczy i powie: „Och,
droga Samico, coś mi się zdaje że wyszczuplałaś jakoś, wyglądasz przepięknie”.
Na co ja odpowiem: „Ależ drogi Samcu, doprawdy?”
Yyyy no bo ja mam problem z tym moim Samcem. No bo on mi na okrągło snuje
teorie, że jak ktoś jest gruby, to go do kamieniołomów trzeba zesłać, żeby miał
dużo ruchu. I że coś takiego jak emocjonalne podłoże otyłości to jest „pierdolenie
o Szopenie”. Tylko więcej ruchu i sprawa załatwiona w jego niepodważalnej
opinii. On wie co mówi, bo sam ma piętnastokilogramową nadwagę i jak więcej
pracuje to traci dwa-trzy kilogramy. Wprawdzie i tak mu wracają, ale to
przecież „ to tylko przez brak ruchu”. A moja potrzeba wsparcia świadczy w jego
opinii tylko o mojej psychicznej słabości i nie jest warta jego cennej uwagi.
Poza tym mówi, że „słabość go wkurwia”.
Ja nie neguję wartości ruchu. Ale kiedy on mi mówi takie rzeczy, to ja czuję
tyle złości, że chce mi się płakać. Złoszczę się, bo on mi odmawia prawa do
własnego widzenia danej rzeczy, ale przede wszystkim czuję, że odmawia mi
wsparcia. A ja się boję, że przyjdzie moment, kiedy sama, bez wsparcia kogoś
bliskiego – nie dam rady iść dalej. Próbowałam mu tłumaczyć, ale im bardziej
tłumaczyłam tym bardziej on się upiera przy teorii kamieniołomów. Ostatnio
nawet za wzór mi stawia wspólną znajomą, która zaczęła chodzić na siłownię parę
miesięcy temu i schudła już osiem kilogramów. Oczywiście jej ubytek kilogramów
mój mężczyzna widzi. Kiedy stawia mi ją z tą jej siłownią za wzór, to ja słyszę
w jego głosie tylko pogardę dla moich emocjonalnych problemów i moich metod
dążenia do szczupłej sylwetki przez zrozumienie siebie, a nade wszystko pogardę
dla mojej potrzeby wsparcia z jego strony. Czuję się przez niego niezrozumiana.
I nieakceptowana z moim widzeniem świata odmiennym od jego widzenia. O moim
odchudzaniu nie rozmawiamy. Samiec nawet nie wie, że schudłam. Nie zauważył. A
ja nie mówię. Czasem dalej mi wypomina, że brzuszek mi rośnie, ale olewam to.
Swoje wiem.
Tyle w moim życiu się dzieje teraz, tak bardzo chciałabym móc podzielić się z
nim przemyśleniami, spostrzeżeniami (tym bardziej że facet wcale głupi nie
jest), no i w końcu sukcesami, z których cieszę się ogromnie. Tak bardzo
chciałabym mieć w nim wsparcie. Móc swój sukces i radość mnożyć przez dwa …
Bardzo potrzebuję wsparcia…
Nie, no w zasadzie powinnam to olać. To jego życie, jego widzenie świata i jego
teorie. A ja mam swoje życie, swoje widzenie świata i swoje teorie. I tego się
trzymajmy! Co się będę niepotrzebnie złościć?!?!?! Skupmy się na jutrzejszej „kreacji”.
Dla siebie przede wszystkim.
A wsparcie? Znajduję dzięki Bogu gdzie indziej.
… a jednak… tak bardzo po ludzku… po kobiecemu… chcę mieć takie wsparcie w
swoim facecie… taka jest moja prawdziwa potrzeba…
luckaaa
30 listopada 2013, 10:06Moj mnie wspiera i bierze sprzatanie kuchni , a ja ide na trening po poludniu . Lepszego wsparcia nie potrzebuje bo mam vitalie i vitalijki :)) Swoja droga obojetnie jakie podloze ma otylosc ( w moim przypadku to zaczelo sie od emocji ) . Potem byl nawyk obzerania z kazdej okazji i bez okazji ... Mozna schudnac zawsze . Mam kolezanke bezlitosna jak twoj facet , ona twierdzi , ze zadne choroby , zadne powody tak naprawde nie sa powodem tylko wymowka . Mowi - w Oswiecimiu wszyscy byli chudzi , szkielety .... i dzieci i starzy i chorzy i z tarczycami i innymi pierdolami ... :))
liliana200
29 listopada 2013, 21:13O kamieniołomach to gada mój teść albo mówi że widły przyniesie i gnój trzeba wywalić, bo nabija się z dwóch dziewczyn z okolicy które biegają. Sam ma nadwagę i to nie małą a lekarze ostrzegają ze to źle się skończy. Także rozumiem doskonale co przeżywasz. Ja się nie odzywam jak on głupoty gada bo i po co się niepotrzebnie denerwować.
MARCELAAAA
29 listopada 2013, 21:09Kiedyś usłyszałam że faceci to świnie ale moje zdanie to mamy jeszcze barany i osły :)Niestety tak jest że najbliżsi nie dostrzegają utraty wagi tak jak ci którzy widzą Cię sporadycznie .Skoro sama wiesz ze dobrze Ci idzie nie mieszaj do tego faceta -bo on sam nie zrozumie o co Ci chodzi :)Sama przez to przeszłam zawsze słyszałam ale jesteś okrąglutka -nawet jak chudłam :)I nagle takie otrzeżwienie męża jak ubrałam się na koncert -co Ty taka wychudzona jesteś ,gdzie masz dupcię ,gdzie masz cycki :)Trzeba było widzieć moja reakcję -obudził się ze snu zimowego po 10 kg mniej :) :)