Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wywoływanie Demona Głodomorry


Jesienią zeszłego roku, kiedy zakładałam tego bloga i kiedy na parę miesięcy przestałam się objadać, pokusiłam się pewnej nocy przy pełni księżyca o wywołanie Demona Głodomorry. Chciałam go przepędzić, tak jak to się dzieje w filmach o egzorcyzmach, tymczasem jednak…


Kiedy wywołałam Demona, wylazła ze mnie jakaś substancja, pęczniejąca niczym balon i rozrastająca się do rozmiarów całego pokoju.
- Ale jesteś wielki, sukinsynu – szepnęłam przerażona porównując jego rozmiary z moimi, ale za chwilę trochę oprzytomniałam. – Chwila, nie możesz być większy ode mnie, skoro mieszkasz we mnie!
Demon zakotłował się nad moją głową, po czym niespodziewanie przybrał postać kulturalnego mężczyzny po pięćdziesiątce siedzącego przede mną w fotelu z fajeczką w zębach. „Sam jesteś uzależniony” – pomyślałam sobie złośliwie patrząc na fajkę. Ale  teraz przynajmniej był rozmiarowo podobny do mnie i nie zajmował swoim jestestwem całego pokoju. Nie bałam się go. W jakiś sposób budził we mnie ogromne zaufanie.
- Kim jesteś? – zapytałam. Demon spokojnie sztachnął się dymem z fajeczki. Jego ruchy w ogóle były pełne spokoju.
- Jestem Demonem. Nie jakimś tam demonem, tylko Konkretnym, Twoim Demonem. No wiesz, Niemcy na przykład dla podkreślenia konkretności używają słówka „der” przed rzeczownikiem.
- Der Demon! – zachichotałam, bo wydało mi się to nagle nieziemsko śmieszne.
- Tak. – Mężczyzna wstał i z gracją równą granemu przez Rogera Moora Simonowi Templarowi przedstawił się: - Jestem Der Demon Frank Głodomorra.
Franek, chi, chi, chi, zaśmiałam się wewnątrz własnego jestestwa, bo imię absolutnie nie kojarzyło mi się z groźnym demonem.
- Jak się ciebie pozbyć? – zapytałam bez żadnych wstępnych konwenansów.
- Aaaa, to nie do mnie z tym pytaniem. – Der Demon uśmiechnął się szeroko i znowu zaciągnął fajkowy dym. Zaczęłam się irytować.
- Czego chcesz ode mnie? – warknęłam.
- Jestem Twoim przyjacielem. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
Nie, no chyba go porąbało?!?!?!? Rozpierdala mi całe życie, sprawia że przez osiemdziesiąt procent mojego żywota wyglądam jak pierwszy tucznik we wsi i umieram przez to z rozpaczy, a on śmie mówić o szczęściu i przyjaźni?!?!?!
Der Demon tymczasem rozsiadł się wygodnie w fotelu. Dym z fajki jakimś cudem w żaden sposób mi nie przeszkadzał. W Der Demonie było coś, co pomimo mojej ogromnej złości i irytacji zmuszało do zaufania temu draniowi. Zamieniłam się w jeden wielki znak zapytania domagając się wyjaśnień.
- Przychodzę zawsze wtedy, kiedy dzieje ci się krzywda. Albo raczej, mówiąc dosadniej, przychodzę zawsze wtedy, kiedy to TY pozwalasz, aby działa ci się krzywda.
- Piękne dzięki! Wystarczająco mam problemów z własnymi problemami, żebyś ty mnie jeszcze uszczęśliwiał swoją żarłoczną obecnością w najtrudniejszych chwilach mojego ziemskiego żywota. Ładna mi przyjaźń: podsuwać zrozpaczonej kobiecie na pocieszenie czekoladę i chipsy z majonezem. Taki z ciebie przyjaciel jak z koziej dupy trąba! Zrobię wszystko, żeby się ciebie pozbyć!!!!!
Der Demon uśmiechnął się z politowaniem.
- Wiesz co by było, gdyby mnie nie było?!?!
To było najłatwiejsze pytanie jakie zadano mi w życiu.
- Oczywiście że wiem! Byłabym szczupłą, piękną i szczęśliwą kobietą!!!!!!!!!!!!!!!!!
Frank Głodomorra bujnął się w bujanym fotelu i sztachnął fajeczką. Skąd wziął w moim mieszkaniu bujany fotel?
- Szczupłą, może i tak. Ale czy SZCZĘŚLIWĄ?!?!?!? – powiedział ni to do mnie ni do siebie i spojrzał wyczekująco, jakby jednak ode mnie oczekiwał odpowiedzi na pytania, które to ja przecież miałam zadawać. Przecież wiadomo, że szczupła to znaczy szczęśliwa. O co mu chodzi?




Zrozumiałam. Nagle, w ułamku sekundy, odwróciła mi się perspektywa ostatnich dwudziestu pięciu lat. Gdyby nie było Głodomorry, ergo gdyby moja waga nie przekraczała liczb większych niż ustawa przewiduje, nigdy nie pokusiłabym się o pracę nad sobą. Jak większość ludzi przyjęłabym rolę narzuconą przez społeczeństwo i narzekałabym każdego dnia na swój los, z niecierpliwością wypatrując obiecanej za ziemskie cierpienia nagrody w raju (*płatne tygodniowo na tacę jedyne 4,99 PLN – prosimy nie wrzucać drobnych).
Długofalowo rzecz ujmując, Głodomorra zmusza mnie do pracy nad sobą.
Patrząc z perspektywy pojedynczych dni, Głodomorra pojawia się jako napięcie i pokazuje, że właśnie czegoś zabraniam sobie czuć (złości, smutku, zmęczenia etc) i tym samym nakazuje mi przyjrzenie się sobie samej z miłością z jaką matka patrzy na małe dziecko: „czego ci potrzeba?”.



Nie tak planowałam to spotkanie. Miałam przepędzić złego Demona na cztery wiatry, a wyszło na to że to on jest ten dobry a ja ta zła (zła, bo nie dba o prawdziwe potrzeby Ogrzycy). Motyla noga.
- Ej, no nie! – nie dawałam za wygraną – Wcale nie jesteś moim przyjacielem! Przyjaciel nie podsuwa czekolady i chipsów z majonezem na problemy.
- A czy ja podsuwam? Ja pojawiam się tylko jako napięcie, które sygnalizuje, że jakieś twoje potrzeby albo ważne emocje właśnie zamykasz w skrzyni w lochach swojej podświadomości. Chcę, żebyś je zauważyła. A ty jak „postępowy rodzic” wkładasz w usta płaczącego dziecka drogą czekoladkę i uważasz że sprawa jest załatwiona.
- To co ja mam zrobić do cholery?!?!?
- Prawdziwy przyjaciel nie daje gotowych rozwiązań. Prawdziwy przyjaciel wspiera pomagając zauważyć problem i przedstawiając własne zdanie na ten temat, co też właśnie uczyniłem. Ale decyzję i jej konsekwencje prawdziwy przyjaciel pozostawia tobie.






… no to pięknie…

  • Betka74

    Betka74

    7 maja 2014, 20:35

    Tęsknie za wpisami buuu:( Kiedy coś będzie nowego? Pozdrówka ślę:)))

  • inesiaa

    inesiaa

    7 maja 2014, 14:48

    Haha uwielbiam Cie czytac : ))) ale to prawda, ja mam swoja la Agatke Glodzille ; )

  • MichasiaK

    MichasiaK

    5 maja 2014, 11:03

    ...uwielbiam Cię czytać... :-*

  • Elissa2014

    Elissa2014

    4 maja 2014, 06:51

    No tak sami sobie robimy krzywde a potem zwalamy wine na kogoś :) a co do mnie masz racje brak mi chyba silnej woli

  • Betka74

    Betka74

    4 maja 2014, 00:10

    Prawdziwe i dobrze napisane opowiadanie :)

  • elasial

    elasial

    3 maja 2014, 11:42

    Wiesz, kiedyś miałam nawet takie uczucie chwilkę jedną ,ze mając większą otulinę tłuszczową jestem jakby bardziej bezpieczna...,ze gdybym sie przewróciła ,czy coś, to ta słonina mnie ochroni i nie pogruchoczę sobie gnatów. Coś jest w tym naszym mózgu GRUBEGO. Gdyby tak wyskrobać z korzeniami...to też zostałaby blizna przypominająca,że.... Walcz dalej Wenus,byś się odrodziła z piany....

  • Trollik

    Trollik

    3 maja 2014, 11:21

    uwielbiam Cie czytac

  • luckaaa

    luckaaa

    3 maja 2014, 11:08

    Ano tak , czekolada nie jest rozwiazaniem klopotow to dokladanie do kotla problemow ...

  • Kawen1

    Kawen1

    3 maja 2014, 10:41

    Super, czyli nauka jest prosta nie ma co zajadac emocji... Rownie dobrze mozna je wybiegac, wycwiczyc, 'wyrowerowac' i jest zdrowiej i z pozytkiem dla figury :)