Trzy dni bez kompulsów: sobota, niedziela, poniedziałek. Wtorek się jeszcze nie skończył, więc nie mówię nic.
Dziś zaczyna się II połowa miesiąca, a to dla mnie czas ważenia się. 1 września miałam 84,6 kg, a dziś równo kilogram mniej, czyli 83,6kg.
Sukces? Nie sukces? Diabli wiedzą. Grunt że bez obżarstwa...
Dziś rozmawiałam z pewną znajomą. Ładna babka, szczupła, ma męża, dom, dorosłe dziecko z którego jest dumna i kasę też ma no i jeszcze psa ma też. Do tego uprawia sport. Wg moich kryteriów powinna być chodzącym szczęściem. Ale kiedy tak rozmawiałyśmy, to okazało się, że obie mamy podobne "czarne, depresyjne myśli".
To mi dało do myślenia... Przyszło mi do głowy, że nasze czarne myśli niewiele mają wspólnego z naszą rzeczywistością... Są nie tyle odzwierciedleniem rzeczywistości co jakimiś naszymi wewnętrznymi tworami, jakąś dziką zarazą, która przylazła diabli wiedzą skąd...
A od czarnych, depresyjnych myśli do pełnej lodówki już tylko krok...
malasarenkaa
17 września 2014, 20:10Wszystko się dzieje w naszych głowach...
PuszystaMamuska
17 września 2014, 13:00Kochana pewnie ze sukces. brawo! i za spadek i za ogarnięcie jedzonka.
SLIM2BE
17 września 2014, 10:50Mysli depresyjne pojawiaja sie nawet wtedy, gdy wszystko uklada sie po mojej mysli...
kokosowa1000
16 września 2014, 23:57Pewnie że sukces, gratulacje :) Co do reszty racja ,niestety depresja jak każda choroba atakuje i życie zmienia w piekło.
izabella7
16 września 2014, 22:49wszystko prawda!
luckaaa
16 września 2014, 22:15Ano prawda ...