Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zdjęcia nie kłamią. Starzenie się to jedno, ale pasienie się niczym owieczka na wybiegu to drugie. Idę po zdrowie i wygląd. Startowałam z 93 kg/165 cm wzrostu, Jestem przy 78 kg a do 60 jeszcze tylko 18 :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11305
Komentarzy: 71
Założony: 17 marca 2016
Ostatni wpis: 25 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Janadiecie2016

kobieta, 47 lat, Bielsko-Biała

165 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 kwietnia 2016 , Komentarze (1)

Lubię 75 na wadze, ale zdecydowanie 57 mi się bardziej podoba :). Coraz wolniej waga spada, ale liczy się trend.  Odwaliłam w sobotę takie sprzątańsko, że mam zakwasy w barkach i powiem Wam, że niezła siłownia to była. Jak się chwyciłam szorowania, to Małż się śmiał, że niedługo sufit w kuchni wyszoruję. Wzięła mnie energia na pokonanie tego cholernego kurzu. Mam kota i kombinacja sierści i kurzu mnie rozwala. Odkurzanie wszystkiego co drugi dzień a i tak w tych miejscach mniej dostępnych tego świństwa tyle się przez cały tydzień nazbiera, że ręce opadają :(. Kocham swojego kota na maxa, ale ponarzekać sobie muszę.

Wczoraj dzień minął zdecydowanie za szybko. Zafundowałam sobie mega kąpiel z olejkami i pianą. Pogoda była fatalna, więc tematycznie poświęciłam parę godzin sama dla siebie. A dzisiaj tak mi się nie chciało wstać do pracy. Chyba duchem jeszcze jestem w domu :)

22 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Waga utrzymuje się na poziomie 75, ale jeszcze sobie poczekam, bo przeskakuje z 75,3 na 75 a bateria świeżutka, więc jeszcze mój organizm się buntuje :).
Za oknem piękna pogoda i aż chciałoby się powiedzieć, że zaszaleję spacerowo po południu. Niestety nie - mam zebranie w szkole, które potrwa ze 2 h i zląduję pewnie w domu o 19 :(. Jakk pech, to pech.

Wreszcie obserwuję wzrost energii, jednak po 2 miesięcznym chorowaniu (w sumie nadal jeszcze się nie wyleczyłam). Jedynie psychicznie mnie coś dręczy, bo brak czasu dla siebie i na rozrywki - praca, dom, lekcje z synciem i ewentualnie pieczenie z  nim ciastek i gotowanie z nim obiadów. Popoludnia u lekarzy i tyle z mojej rozrywki... W niedzielę się odkuję na jakimś wypadzie rodzinnym.

21 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Walczę nadal z największym nałogiem na jaki się nadziałam jak eklerka. Jedzenie...

Niby takie niewinne, niby potrzebne do życia, a może nawet spowodować śmierć.  Taka dzisiejsza refleksja. Oczywiście zazdroszczę tym, którzy są szczupli i pochłaniają tyle jedzenia dziennie, że ja bym się przy takiej ilości w drzwi nie zmieściła. Nikt mi jednak nie obiecywał, że będzie łatwo. Szczupła koleżanka obok je dwie drożdżóweczki a ja sałatkę z sałaty lodowej, odtłuszczonej fety, pomidorów i ciecierzycy gotowanej. Punkt dla mnie, bo mi lukier na biurko nie leci :). Wagowo leci w dół, ale zmienię, jak się z 5 dni utrzyma.

20 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

A więc dieta będzie łatwiejsza przez 3 tygodnie. Mnóstwo wizyt u dentysty zapewne pomoże. Czeka mnie chirurgia kanału i takie tam. Echhh, latałam wczoraj po RTG szczeny i za ciekawie to nie wygląda. Dodatkowo zaliczyłam laryngologa, bo 2 m-ce już choruję i do końca nie mogę się wyleczyć. Pani zgoniła wszystko na krzywą przegrode nosa i dała skierowanie na operację. Może ktoś z Was miał takie cóś robione, bo ja nie mogę się jakoś na to zdecydować. Większość opinii w necie jest negatywna, ludze piszą, żenic się nie poprawiło. Ja przegrodę mam taką od zawsze, a takie problemy z chorowaniem i wydzieliną mam dopiero teraz. Poprzedni laryngolog mówił, żeby tego nie ruszać. Sama już nie wiem...

Jutro będę piekła placek na piątkowe zebranie rodziców w szkole. Będzie pokusa, bo będzie z bitą śmietaną :P. Będą się moi chłopcy pchali do michy :).

19 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Wlokę się po 74 kg. Dzisiaj 75,5 kg - no może byyyyć, ale decydowanie poproszę więcej. Ja chcę w niedzielę 75 i basta, a co!

Dzisiaj mam plejadę gwiazd lekarskich. Po pracy stomatolog & laryngolog, jedno jest pewne, z jedzeniem na bank nie przesadzę :)

18 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Kolejny piękny weekend za mną. Było intensywnie, choć z sobotą przegięłam. Poszliśmy z Małżem połazić po górach całe 7 h i nie pytajcie, czy mnie nogi bolą. Normalnie łazić nie mogę, ale było cudnie. Piękne słoneczko, widoki wspaniałe, kondycja po chorowaniu do niczego, ale do odważnych świat należy. Jestem z siebie zadowolona, nawet jeśli prawie pełzam a nie chodzę :)))

Waga stoi sobie, ale już się łamie w dobrą stronę. Kwestia godzin lub dni.

Przepiłam się kefirem i maślanką. Fujjjj, nie mogę na nie patrzeć. Ostatnio mi tak smakowały, że piłam  w różnych konfiguracjach i praktycznie codziennie. Dobrze, że kasza mi się nie przejadła i ryż. Jest tyle rodzajów i sposobów przyrządzania, że jeszcze z tysiąc kombinacji zostało :).

15 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

No to załapałam dół pogodowo-jedzeniowy. Mój organizm krzyczy, że jest mu źle. Normalnie opuściła mnie energia, po pracy się snuję po domu. Wczoraj pobiłam swój rekord, jak przyszłam to usiadłam przy stole w kuchni, włączyłam TV i nie zrobiłam przez 3 h nic. Normalnie Małż wrócił z pracy i się zszokował i twierdził, że ja chora jestem. Czuję się źle we własnym ciele i to był wczoraj jeden z takich dni. Mam nadzieję, że dzisiaj nie powtórzę wczorajszej nicości. Na wadze 75,9, czyli +0,2. Zmieniam pasek. Podjadłam przez 2 dni piwko i winko.

Zapewniam Was, że mój dołek nie jest wynikiem wydarzeń, czy braku witamin czy cegoś tam. Co jakiś czas zdarza mi się taki dziwny czas i trwa tak do 3 dni. Pocieszam się, że już 1 dzień za sobą :).

12 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Waga ani drgnie. Uparła się. Wiem, wiem, ostatnio był duży spadek. Czekam, ale to takie niemotywujące. Wcinam teraz w pracy jogurt z płatkami razowymi, ogórkiem zielonym i malinami. Istne smakowe szaleństwo. Dzisiaj mam ochote na rybę, normalnie się złososiuję. Do tego krem z zielonego groszku z chili. Hmmm, coś mnie ostatnio na ostre smaki bierze. Załapałam wstręt do wędlin sklepowych, drobiowe są mega niezjadliwe. Od dziś strajk. Jadam mało wędlin, ale bez przesady, żeby zamiast mięsa był smak gumy.  Dzisiaj zapiekę pierś z kurczaka ze szpinakiem. Tylko kiedy ja to zrobię? W pracy do 17, potem góra prania do składania, angielski do zrobienia, w tym wszystkim syn z lekcjami, a tu jeszcze planuję z tym jedzeniem zaszaleć. Przez pogodę, to jakoś mój organizm szuka wymówki do pracy. Witamina D, magnez i potas nie pomagają. Jakoś go trudno oszukać :). A czym Wy go oszukujecie?

7 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Wczoraj odbyło się zamierzone świętowanie spadku wagi. Kieliszeczek likieru mlecznego i 2 kostki gorzkiej czekolady. Mmmmm było pysznie, kolejna nagroda przy 75 kg :). Kilogram do kilograma i wycisnę to 60 kg z tłuszczu.

Wcześniej wybrałam się z psiapsiółką na babskie pogaduchy. Poszłyśmy na pizzę, choć trudno powiedzieć, że poszłyśmy, bo ona jadła pizzę, a ja piłam zieloną herbatę :). Potem polazłyśmy do parku pokręcić się po uliczkach i poplotkować a po drodze spotkałyśmy znajomego sprzed 10 lat (tankował auto na stacji benzynowej). Kurcze - wiecie, że mnie po chwili poznał, a psiapsiółkę po jakiś 2 minutach z podpowiedziami? No tak mnie optymistycznie naładował, że nie wiem. Powitanie na misia i jeszcze gadka, że by mnie poznał na końcu świata, bo wyglądam prawie tak samo, no może nieco starsza :P. Oczywiście mu rzuciłam, że jestem o 15 kg grubsza, ale jak się spotkamy za 10 lat, to będę szczupłą, ryczącą pięćdziesiątką. Uśmialiśmy się razem do łez...

6 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Lubię takie spadki wagi, ba - ja je po prostu kocham! Na wadze od wczoraj stabilnie. Cel był: 10 kwiecień 76,0 kg a mam 6 kwietnia 75,7 kg i spadek % tłuszczu z 36,1 na 35,7%.

Wczorajsze, kuszące, diabły opanowane. Było blisko. Normalnie niczym wczoraj nie mogłam się najjeść z mojej diety a było sporo do zjedzenia. Dzień smoka, czy co??? Była piękna pogoda, wzięłam wodę do plecaczka i ruszyłam na 1,5 h spacer. Tak mnie ta zielona trawa i drzewa naładowały, że zapomniałam o jedzeniu do kolacji. Mogę sobie teraz pozwolić codziennie na 1,5 h przyjemności dla siebie, bo wreszcie moje dziecko zrozumiało, że musi przepisywać lekcje z tablicy i że nie ma, że pani prześle fotkę tablicy i zrobi to w domu. Nareszcie mam czas dla siebie :). Lubię gotować i sprzątać  i spędzać czas z rodzinką, ale muszę mieć odrobinę dla siebie na spacery, odwiedzanie znajomych, basen, wykremowanie się od stóp do głów, malowanie paznokci itede. Zmęczyło mnie te pół roku, kiedy krem o 23 nie chce się poddać i wchłonąć, obiad gotuje się  o 22, a lakier do paznokci jakoś dziwnie nie chce wyschnąć a ja już chcę spać.

Rozpoczynam kolejny cel: 70,0 kg 1 czerwca. Będzie ostro, trzymajcie kciuki!