Po dołującym dniu postanowiłam się rano zważyć. Złamałam postanowienie (bo miałam się ważyć dopiero w sobotę) no i mam nauczkę. Waga ani drgnęła... Myślałam, że choć ze 300g mniej będzie. Tłumaczę to tym, że na noc włączyłam na maxa kaloryfery i (może) obudziłam sie spuchnięta... Ale wcale nie jestem tego taka pewna i tak trochę się zawiodłam. Mniej jem, nie dojadam, ćwiczę a tu klops. Boję się, żebym nie straciła motywacji i przestała sie odchudzać. Mówię sobie, że teraz, albo nigdy, bo już za długo to wszystko trwa. Chciała bym mieć choć w jakiejś dziedzinie wpływ na swoje życie, bo na razie nie mam. Spełaniają się największe koszmary mojego życia (ale nie chcę zdradzać jakie, może kiedyś, może nigdy). Jednym z nich jest właśnie mój aktualny wygląd. No ale nie ma co marudzić, trzeba brać się w garść...
Ble...
Luisowaaa
19 lutego 2013, 18:27Kochana nie martw się że waga nie spadła, daj jeszcze sobie czas , poczekaj kilka dni i ponownie się zważysz :) i minka będzie super :) Nie poddawaj się :*