Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Żyję od urlopu do urlopu. Niestety moje zainteresowania nie sprzyjają odchudzaniu, czyli jest to czytanie książek, oglądanie filmów czy seriali (a przy tym zawsze jakieś "przegryzki"). Do wzięcia się za siebie zbieram się od dłuższego czasu, jak to mówią: "lato coraz bliżej" ;)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4151
Komentarzy: 69
Założony: 1 marca 2016
Ostatni wpis: 24 maja 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Joanna_1988

kobieta, 36 lat, Świnoujście

160 cm, 60.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 maja 2016 , Komentarze (5)

Witam!

Ostatnio jakoś na nic nie mogę znaleźć czasu. Żeby było śmieszniej w sumie nic takiego nie robię... po prostu brakuje mi czasu i sił. ;(

Niedługo skończę podyplomówkę, zostały mi 2-3 zjazdy w zależności od tego czy będzie mi się chciało jechać na rozdanie świadectw czy też nie.(mysli)

Gdy już nie będę mieć tych przerywników co dwa tygodnie może uda mi się lepiej zadbać o regularność jedzenia itd.

Jeśli chodzi o dietę, to jest tak 50/50. Z jednej strony jem mniej, słodycze jedynie ograniczyłam, ale to już coś. Staram się pić codziennie szklankę ciepłej wody z cytryną na początek dnia, trochę się zaniedbałam jeśli chodzi o ilość wody wypijanej dziennie, zdecydowanie za mało. Z najważniejszych zmian to ograniczanie mięsa. Wcześniej jadłam coś mięsnego w zasadzie dzień w dzień, teraz od tego uciekam. Oczywiście jeśli mam ochotę na kawał mięcha to zjem (jestem z tych co nie odmawiają sobie przy chcicy, ale w granicach rozsądku ;)), ale nie jest to priorytetem jak kiedyś, kiedy to wychodziłam z założenia, że: obiad bez mięsa to nie obiad :p

I wiecie co? Czuję się znacznie lepiej. Nie jestem taka ciężka, nie mam wzdęć, nawet mam wrażenie,. że nie jestem taka ciągle senna jak zwykle, w nocy też lepiej mi się śpi.

Na wegetarianizm raczej nie dam rady przejść, ale zamierzam znacząco ograniczyć spożywanie mięsa no bo czy serio do każdego makaronu trzeba dodać kurczaka? Albo czy kotlet musi być wieprzowy? Jakiś czas temu jadłam przepyszne kotleciki warzywno-jaglane. Nawet kotlety sojowe jak są dobrze przyprawione spokojnie mogą zaspokoić potrzebę zjedzenia mięsiwa ;)

Na szczęście pogoda się zrobiła bardzo przyjemna więc do pracy dojeżdżam rowerkiem, zatem jakiś tam ruch dzienny mogę odhaczyć :D

Poza tym ciągle walczę z oczami; jakieś dwa miesiące temu obudziłam się rano z zapuchniętym okiem, sądziłam że to nowy krem, który kupiłam i akurat użyłam, ale krem odstawiłam a oko nadal puchło. Później myślałam, że może jakieś pyłki czy coś, ale wtedy oba oczyska by tak reagowały. Ostatnio dodatkowo rzęsy zaczęły mi wypadać jak szalone. Dzisiaj rano oddałam kilka do badania, przy okazji: średnia przyjemność to wyrywanie rzęs... mimo że bardzo słabo się trzymają :(

Zobaczymy co powie wynik, wizytę u okulisty mam dopiero 30.05, nawet prywatnie trzeba czekać około tygodnia... Jakaś masakra po prostu.

Już od kilku tygodni chodzę nieumalowana, a to oznacza, że wyglądam trochę kiepsko. Oczy to mój atut, ale rzęsy mam strasznie nędzne, praktycznie niewidoczne jeśli nie są wytuszowane, więc wyobraźcie sobie moje nieszczęście obecnie :|

Cóż....

Miłego dnia! Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła dać jakiś bardziej optymistyczny wpis z jakimiś rezultatami.

:D

10 maja 2016 , Komentarze (11)

Shame!

Dźyń dźyń

No więc rozpoczynam mój marsz pokutny, tyle że w wersji light - w ubraniu i bez fryzjera ;)

Oczywiście jak to ja, porzuciłam wszelką aktywność fizyczną, zaniechałam dietę i znów wróciłam do słodyczy.... :|

Wstyd mi przed samą sobą. 

Ostatnio w sklepie, gdy spojrzałam na siebie w lustrze w przymierzalni to aż mną zatrzęsło. 

DOŚĆ! :<

Kupiłam piękną sukienkę i aby wyglądać w niej bajecznie muszę schudnąć chociaż trochę. Albo przynajmniej się uelastycznić, bo jak chodzę to całe ciało mi chodzi, jeśli wiecie co mam na myśli :p

Wczoraj pod wpływem nowo nabytych chęci wyszłam nawet pobiegać... a raczej prawie biegać bo nie ukrywam- kondycję mam fatalną i bieganie jest dla mnie zabójcze. Później jeszcze 6 piętro po schodach i w ramach weny stepper + hantelki aby ręce też popracowały.

Dzisiaj do pracy pojechałam rowerkiem i po powrocie do domu planuję jakieś "wygibasy". Kupiłam sobie piłkę gimnastyczną może coś z nią wymyślę?

Dzisiaj dokładnie wiem gdzie mam uda (smiech)

Po za tym wczoraj na allegro zrobiłam zamówienie na naturalne kosmetyki z serii Bani Agafii za 150 zł, ale co zrobić skoro one są takie cudowne, a przy tym ekonomiczne, żeby nie było że rozrzutna jestem ;)

Na dniach powinna również przyjść w końcu moja henna, którą zamówiłam już prawie miesiąc temu.... Moje włosy za nią tęsknią, a tym razem będzie eksperyment- wymieszam ją w czerwonym winie i zobaczymy jaki będzie efekt (mysli)

Pogoda jest w końcu piękna i ładuję akumulatory pozytywnym nastawieniem :)

Pozdrawiam Was!!

13 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Wczoraj za punkt honoru wzięłam sobie zaliczenie 500 na stepperze i przynajmniej 10 stron czytania... 

Za książkę w ogóle się nie wzięłam, a stepowałam jedynie do 200...

Wstyd...

Dobrze, że przynajmniej wcześniej jeszcze 20 min poćwiczyłam bo bez tego to już w ogóle byłaby wtopa.

;(

Nie wiem co się ze mną dzieje... nie mam na nic ochoty, nie mam na nic siły. Nawet maseczki na włosy nie chciało mi się wczoraj nakładać.

Przemęczenie?

Rozdrażnienie?

Wypalenie?

12 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Witam!

02 kwietnia  byłam ważona i wyszło mi wspaniałe 59,8 kg! Oznacza to, że schudłam 1,7 kg przez miesiąc i to bez jakiś bardzo restrykcyjnych zachowań ;). Owszem starałam się ograniczyć słodycze, wyeliminować przetworzone jedzenie ekspresowe, jadłam zdrowiej, regularnie i przede wszystkim mniej. Z ruchem było trochę gorzej bo bardzo nieregularnie: co prawda niemal codziennie właziłam na 6 piętro po schodach (dobre i to! :D), co jakiś czas coś tam ćwiczyłam lub przynajmniej połaziłam chwilę na stepperze. 

Ostatnio czuję się bardzo zmęczona, może być to efekt braku magnezu więc próbuję się nim podładować, zobaczymy czy będą tego efekty.

Odbyłam wizytę w Naturhause i muszę przyznać, że mnie ich dieta nie przekonuje. Liczyłam też na jakiś konkretny jadłospis, a nie kilka przykładów i ogólnie instrukcje co i kiedy (na marginesie nie dowiedziałam się niczego czego wcześniej nie wiedziałam). :|

Dlatego postanowiłam na razie "zjeść" suplementy, które otrzymałam w ramach pierwszej (i zapewne ostatniej) wizyty, ale przede wszystkim trzymać się dalej moich postanowień. 

Ja przede wszystkim w żadne suplementy nie wierzę, według mnie to czysta komercja i jedynie nabijanie kabzy na naiwności ludzi. Zresztą skład tych ich "naturalnych" też nie jest wcale taki naturalny ;) a przede wszystkim zawierają one sporo cukrów! Czyli zasada Naturhause to odmówienie sobie cukierka czy banana bo mają dużo cukrów, ale suplementu gdzie jest go więcej już nie (smiech)

Dzisiaj mam już za sobą śniadanko w postaci sałatki warzywnej (mix sałat, pomidor, ogórek, seler naciowy, papryka czerwona, ziarna słonecznika + sos miodowo-musztardowy) z dwoma jajkami na twardo. Zostało mi trochę na drugie śniadanie, więc wszystko powinno się ładnie w mój plan dnia wpasować. Później ok. 13:30 lunch, czyli zupa z groszku zielonego z połową bułki, ok 16:00-16:30 obiad- spaghetti bolognese. Ok 20:00 postaram się zjeść jakaś kolację- zobaczymy co znajdę w lodówce. ;)

W międzyczasie na jakieś zakupy skoczę aby zrobić coś na jutro do pracy i poćwiczę w domu. Za punkt honoru biorę sobie zrobienie minimum 500 kroków na stepperze, oraz przeczytania minimum 10 stron książki bo i z tym ostatnio u mnie jakoś słabo. (gwiazdy)

Niestety wciągu kilku ostatnich dni trochę sobie pozwalałam ze słodyczami, nie tak bardzo jak kiedyś, ale jednak. Dlatego ostatnie dwa tygodnie oceniam tak 50/50.

Miłego dnia Wam życzę! (pa)

P.S.

Gdzie ta wiosna ?!?! (mysli)

Rano 6 stopni...jak po południu dojdzie do 10 to będą to uważać za sukces.(zimno)

25 marca 2016 , Komentarze (3)

Z przykrością muszę stwierdzić, że miniony tydzień nie może zostać zapisany do tych godnych pochwały... :(

Pierwsze co to wyjazd, który mnie zawsze trochę rozbija. Ale żeby nie było, że wymówki, to i w pociągu w czwartek, i w hotelu w piątek porobiłam przynajmniej trochę przysiadów. W piątek wybrałam się też na spacer, aby trochę ruchu i tlenu zaliczyć ;)

Sobota cały dzień na wykładach więc jedyne co mogłam to starać się jeść w regularnych odstępach (prawie się udało!).

W niedzielę byłam tak zmęczona, że nie robiłam dosłownie nic, pół dnia przespałam.

Poniedziałek spędzony na kolejnym wyjeździe, tym razem do lekarza, do Szczecina (wycieczka na cały dzień). Na koniec odwiedziłam Decathlon i wydałam ponad 200zł na m.in. ubranie do ćwiczeń, hantelki i małą piłkę fitness (teraz się zastanawiam po co mi ta mała piłka? (smiech) ).

Cały ten tydzień był taki rozbity, czuję się strasznie przemęczona i ciężko mi się do czegokolwiek zebrać (szloch) Nie wiem czy to skutek pogody, czy czegoś innego... 

W środę trochę poćwiczyłam, ale to wczoraj zebrałam się w sobie i wróciłam na właściwe tory. Wykonałam trening całego ciała,ale nie będę ukrywać... robiłam przerwy w ćwiczeniach, bo nie dałam rady wykonać wszystkiego tak jak instruktorka :p Później jeszcze kilka dodatkowych ćwiczonek, 2min deski i 60min na rowerku stacjonarnym. Wieczorem przygotowałam sobie makaron na dzisiejszy lunch do pracy. 

Także tak: wracam na właściwe tory!!

Zapisałam się również na wizytę do Naturhouse- zrobiłam to tylko dlatego, że mam voucher, więc pierwsza wizyta friko ;) A później zobaczymy. Z tego co słyszałam to trochę drogi biznes wychodzi korzystając z ich usług więc na razie nie będę się deklarować, pójdę raz i zobaczę co to w ogóle jest :)

Trzeba się ogarnąć i wziąć w garść- taki jest plan! Jestem ostatnio strasznie przemęczona, ale nie jest to usprawiedliwieniem do siedzenia przed komputerem zamiast wykonywania przynajmniej krótkich ćwiczeń, lub ugotowania czegoś do jedzenia.

No i muszę w końcu zacząć chodzić wcześniej spać.(spi)

Zatem kciuki mocno zaciskamy za sukces i gaz do dechy, jedziemy do przodu :D

15 marca 2016 , Komentarze (13)

:)

Witajcie!


Ostatnio zainstalowałam sobie na telefonie aplikację mierzącą ilość kroków - Pacer. Wczoraj miałam okazję ją sprawdzić. Włączyłam gps oraz opcję mierzenia odległości i wyszłam na poszukiwania pędów bambusa, które w prawie całym mieście zostały wykupione :D

Pogoda co prawda nie sprzyjała spacerom (strasznie wilgotno i zimno),ale cóż... Na koniec wyszło mi takie cóś:

- czas - 2h 4min.

- kroki - 9152

- odległość - 8,1km

- spalone kalorie - 503

:D

Zastanawiam się jak bardzo zakłamane mogą być te wyniki? Muszę kiedyś przejść się kawałek, policzyć kroki i zobaczyć jaki jest próg zaufania dla tego typu aplikacji :)

Czy ktoś z Was używa takich pomocników mierzących Wasze osiągi? :D


Poza tym wieczorem zrobiłam sobie dwie serie ćwiczeń na szybko: brzuszki (łokieć-kolano), wymachy nóg w tył, wymachy nóg na boki (ale tutaj czuć mięśnie ;)) oraz na koniec 2 razy po 1 min deski.

Oczywiście szóste piętro po schodach też było - a co! :D Ciekawe kiedy uda mi się wejść bez kującego bólu w nogach lub tej lekkiej zadyszki (smiech)


Z jedzeniem wyszło prawie dobrze, ale jak wiemy prawie robi wielką różnicę ;):

- śniadanie - mieszanka płatków (owsiane, orkiszowe, jaglane), amarantus, płatki migdałów, orzechy laskowe, żurawina z mlekiem 

- lunch - dwie parówki z ketchupem i musztardą oraz bułka z serem z Lidla (moje "guilty pleasure" (swinia))

- obiad - zupa pomidorowa z makaronem

- kolacja - czerwone curry (curry) (niestety bardzo późno, ok. 22:00, na szczęście i nieszczęście chodzę spać ok. 24:00 więc dało radę mam nadzieję ;))


Poza tym namiętnie staram się oduczyć trzymania nogi na nogę - rany jakie to trudne!! :| same mi uciekają i zanim się spostrzegę już mam zaplecione (smiech)

Złapała mnie wczoraj chcica na zupkę z proszku, już nawet miałam ją w koszyku w sklepie, ale znalazłam w sobie siłę aby ją odłożyć :D Aż słyszałam brawa z niebios :D

Kupiłam za to nasiona chia (tak w ogóle to jak to się czyta? Chia? Czija? Kija? (mysli)), miałam zabrać ze sobą do pracy aby dodać sobie do płatków, ale oczywiście zapomniałam, tak samo jak wędlinkę, na którą miałam straszną chęć bo wieki już nie jadłam. Na lunch do pracy zrobiłam sobie lekki makaron z sosem, który widziałam ostatnio na TVN Style w programie Oli i Agaty (nie wiem jak się nazywa ten program :p). 

Na dobry początek dnia również stworzyłam bagienko do picia: szpinak, seler naciowy, natka pietruszki, gruszka, pomarańcza, sok z cytryny, odrobina papryczki chilli i woda.


Dzisiaj wyjątkowo się rozpisałam, ale jakoś wena mnie złapała ;)

Pozdrawiam!!


P.S.

Miała przyjść wiosna, a tu śnieg się zbliża... (zimno) Czyżby Wielkanoc znowu pod znakiem przymrozków?

14 marca 2016 , Komentarze (10)

Witajcie!

Weekend to taka śmieszna "instytucja", człowiek wyczekuje go cały tydzień, a jak już przyjdzie to pufff i się kończy...

W piątek po pracy, pełna energii, wskoczyłam na 6 piętro po schodach i było mi mało, wiec rozłożyłam matę i do ćwiczeń. Później jeszcze popedałowałam na rowerku stacjonarnym z książką w ręku 8)

Sobota pod znakiem lenia, spałam do 13:00 i już myślałam, że dzień będzie bezowocny, ale nie :)

Trochę posprzątałam, wyszłam do koleżanki (4km piechotą całkiem szybkim tempem), a później wieczorem wyjście, aby potańczyć. Niestety "dj" jak zwykle zawalił sprawę i zapodawał kawałki, przy których ciężko jest się bujać, ale coś tam bioderkiem pokręciłam ;)

W niedzielę jak zawsze po imprezach, wstałam bardzo wcześniej - przed 10:00, zjadłam śniadanko i później wyszłam z mamą na treking z kijkami. Z początku koordynacja ręka-noga nie wychodziła mi zbyt dobrze, ale na szczęście złapałam rytm. I jakby nie było ok. 8km marszu zaliczone ;)

Trochę mnie przeraża to, że moja mama ma lepszą kondycję ode mnie (smiech) Chyba muszę się bardziej przyłożyć :D


Powodzenia w kolejnym tygodniu i oby wiosna w końcu zaczęła do nas zaglądać, bo dzisiaj rano było u mnie niewyobrażalnie zimno (mimo, że na termometrze +1) (zimno)

10 marca 2016 , Komentarze (5)

Witajcie!

Do wczorajszej aktywności fizycznej mogę zaliczyć:

- wejście na 6 piętro po schodach;

- zejście z 6 piętra po schodach (ponoć schodzenie więcej daje niż wchodzenie :D );

- prawie 8-kilometrowy spacer;

- 1 min plank (rozbity na trzy części);

- kolejna (3-minutowa) próba hula hop - doszłam do wniosku, że koniecznie muszę kupić nowe;

- 30 przysiadów z obciążeniem.


Mam bardzo wygodne buty, jednak skarpetki były trochę szorstkie, co doprowadziło do bólu palców u stóp :p Muszę chyba wymienić zawartość swojej bieliźniarki na czysto bawełnianą, lub po prostu miękką :)


Oj głupia ja, głupia.... Zapomniałam dzisiaj zabrać mieszanki płatków na śniadanie. Będę musiała się ratować zwykłymi kukurydzianymi, z drugiej strony tak ich dawno nie jadłam, że będzie to miła odmiana.

Przydałoby się kupić jakieś nowe jeansy, ale zrobię to dopiero jak uda mi się trochę schudnąć- taka nagroda :D

Tymczasem muszę kupić nową myszkę i znaleźć niewielkie kombinerki aby wyciągnąć z gniazda usb to co zostało z odbiornika... przy próbie wyciągnięcia aby podpiąć inną, chip z plastikiem wyleciał, ale metalowa obudowa wtyczki została w gnieździe...


Pozdrawiam!! :D

8 marca 2016 , Komentarze (8)

Witajcie!

Wszystkiego najlepsze dla wszystkich Pań ;)


Słoneczko świeci, ale w nocy przymroziło, więc musiałam butelkę z ciepłą wodą wprawić w ruch aby można było do pracy dojechać.

Wstawało się bardzo ciężko... w pokoju chłodno, a pod kołderką tak dobrze, no i to nie wyspanie (czy ja kiedyś nauczę się kłaść wcześniej spać?!).

Wczoraj przygotowałam sobie na dzisiaj:

1. zielony koktajl - seler naciowy, szpinak, natka pietruszki, gruszka, pomarańcze, łyżka miodu (bo pomarańcze mało słodkie);

2. pierś z kurczaka smażona z cebulką, papryką i brzoskwiniami

3. zielone pesto z makaronem pełnoziarnistym

4. sałatka


Przed wyjściem z domu wypiłam szklankę koktajlu, zaraz zjem dwie łyżki mieszanki płatków (owsiane, jaglane, amarantus) z mlekiem i wypiję kawę. Ok. 13:00 lunch (kurczak, pesto, sałatka), później ok. 16:00 obiad i ok. 19:00 coś lekkiego na kolację. Musze się pilnować żeby pić więcej wody :)

Przyznam, że jestem pełna nadziei, że tym razem mi się uda osiągnąć zamierzony cel, czyli zdrowie oraz szczupła sylwetka + kondycja :D

Życzę wszystkim miłego dnia, oraz trzymania kciuków za mnie i za innych, którzy walczą o siebie! Ja tez trzymam swoje za Was!! 

Buziaki!! :D:D

7 marca 2016 , Komentarze (2)

Co tu dużo mówić... ogólnie jest na plus ;)

Planowałam w czwartek przeprowadzić serię ćwiczeń + waist workout Tiffany, ale niestety dopadł mnie tak porażający ból głowy, że zostałam wyłączona z życia. Jako, że wieczorem wyjeżdżałam na studia troszkę się podłamałam, że jeszcze wypadnę z rytmu (który ledwo się zaczął, ale jednak :p ). Na szczęście chęć zmian była silniejsza i w piątek po zajęciach, wieczorem w hotelu odpaliłam youtube i zrobiłam "boczki"! Przyznam, że mnie to pokonało, całkowity brak ruchy robi swoje... ale dzielnie starałam się :)

W sobotę cały dzień, albo na zajęciach, albo na dworcach więc nie miałam niestety okazji cokolwiek zrobić. W niedzielę natomiast kolejny raz zrobiłam "boczki", tym razem całe 10 min. bez żadnych przerw oraz popedałowałam trochę na rowerku.

Jutro planuję wybrać się na zumbe i zobaczyć jak to działa i z czym się to je, jakieś rady?

Jak powinnam się ubrać na te zajęcia? Wziąć ze sobą butelkę wody, ręcznik?

Poza tym zapomniałam naolejować włosów wczoraj wiec muszę to zrobić dzisiaj. 

Przez weekend skończyłam czytać książkę "Oskarżony pluszowy miś" Clifford Chase - moja opinia: dobra, ale trochę dziwna. Podzielona na trzy części: cześć pierwsza- super, druga- lekkie what the..., trzecia- uczucia mieszane. Ogólnie ciekawa pozycja :)

Pozdrawiam!