O dziwo podczas wakacji waga spadła o 1kg. Jest to dosyć dziwne zważywszy na to, że nie jadłam zdrowo (kuchnia azjatycka plus europejskie sniadania w hotelu składance się głównie z pseudo pieczywa oraz owoców). Dodatkowo w Wietnamie oraz Kambodży cukier dodaja nawet do soku z mango (a przecież mango tam to istna delicja).
Wróciłam w piątek wiec w weekend ogarnialam pranie, a na siłownie wybrałam się dopiero dziś.
Waga 59,4kg (nie pamietam kiedy ostatni raz widziałam 5 z przodu, od dwóch lat moja waga oscyluje w granicach 60.00-60.5, prawdopodobnie moje mięśnie powiedziały bye, bye, bye)
AKTYWNOŚĆ: siłownia (godzinny trening po 3 tygodniach przerwy, auć) + ok 14 000 kroków
MENU:
Śniadanie:
ciepła woda z cytryna i kurkuma (na czczo)
koktajl - seler naciowy, połowa banana, szpinak, proszek acai, witamina d3
Jaglanka (kasza jaglana, domowe mleko owsiane, daktyle, kakao), siemie lniane, prażone chipsy kokosowe, łyżeczka kremu domowego czekoladowego (daktyle, masło migdałowe, kakao)
Lunch:
Stir-fry- soba, brokuł, pieczarki, tofu, czarnuszka (marynowane w sosie sojowym, oleju sezamowym, syropie klonowym, czosnku i imbirze)
Sałatka (sałata, jarmuż, awokado, ogórek)
Jabłko, miechunka suszona
Kolacja:
W planach złota zupa z Jadlonomii <3
2-3l wody.
Nie podjadanie pomiędzy posiłkami idzie mi coraz lepiej, coraz rzadziej sięgam po słodycze (co było moim głównym postanowieniem w tym roku).