Pierwszy dzień za mną. Dzień, który można zaliczyć do tych dietowo-udanych. Wprawdzie zaczęłam od paskudnej i ostrej pasty oliwkowej, ale później było już tylko lepiej. Dieta zachowana, zero grzeszków żywieniowych i podjadania. No ok, prawie zero. Po kolacji zjadłam jeszcze gruszkę. Ale lepsza gruszka niż tabliczka czekolady ;) Motywacja rośnie.