Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rozpoczęłam z przytupem!


Nie ma co snuć planów, trzeba działać. 
Po powrocie do domu odgrzebałam sportowe ubrania, znalazłam moje biegowe najki, spojrzałam trochę z przerażeniem na ten sprzęt ale co tam, słowo się rzekło. Naciągnęłam na zadek legginsy, na grzbiet wciągnęłam koszulkę. Zasznurowałam buciory, zainstalowałam na ramieniu telefon, a z niego pociągnęłam słuchawki. 

I już nie było odwrotu. 

Przebiegłam lekko ponad 5km. No może nie przebiegłam całkiem bo zdarzyły się dwie 1,5 minutowe przerwy na marsz. Zważywszy jednak, że od miesięcy nie biegałam jestem zadowolona :) Będzie lepiej. 

Z jedzeniem w miarę ok. Zjadłam jajecznicę z dwóch jaj, z pomidorem i podpieczoną kromką chleba żytniego. Wypiłam jogurt naturalny i zagryzłam gruszką. Zjadłam pełnoziarnisty makaron z pomidorami i pestkami słonecznika. Zjadłam 2 tosty z pełnoziarnistego chleba żytniego, z serem i pomidorem.


Zapomniałam jak bardzo lubię biegać. Jaka to cholernie pozytywna energia. Ludzie, których mijam uśmiechają się krzycząc "sport to zdrowie". Inni biegający pozdrawiają ręką. Samochody przepuszczają na przejściach. Jest fajnie. 

Mimo, że tuż po biegu byłam wykończona to tak pozytywnie ;)

  • angelisia69

    angelisia69

    11 listopada 2015, 04:06

    powoli i bedzie coraz lepiej,niedlugo bedziesz maratony trzaskac:P ja biegac nie lubilam/nie lubie i raczej nigdy nie polubie :P pozatym ciezko u nas ciagle to robic ze wzgledu na pogode