Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szalona optymistka z zapasem ciała

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3338
Komentarzy: 23
Założony: 10 listopada 2015
Ostatni wpis: 27 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
KajMaszPiwo

kobieta, 35 lat, wrocław

168 cm, 58.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

27 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Oszalałam. Do reszty oszalałam. 

Właśnie dokonałam opłaty startowej za półmaraton wrocławski i za maraton górski.
Marzyło mi się to od jakiegoś czasu ale ciągle "coś". Teraz żadnych cosiów nie przewiduję. 

To są udane prezenty!

30 listopada 2015 , Komentarze (7)

Cel wagowy prawie osiągnięty. Kondycja wraca, wraca powoli. Do stanu z czasów intensywnych treningów wróci pewnie za kilka miesięcy. 

Postanowiłam powoli wychodzić z deficytu kalorycznego. Postanowiłam więcej ćwiczyć. Postanowiłam, że na wiosnę przebiegnę półmaraton. Postanowiłam, że będę czuć się pewnie w moim ciele. Postanowiłam, że na wiosnę nie będzie mi telepał tłuszcz na udach, brzuchu a pupa będzie podniesiona i twarda jakbym miała nią orzechy łupać. 
Postanowiłam umyć lustro. 


I tak, kurde, będzie!

22 listopada 2015 , Komentarze (2)

Prawie 2 tygodnie za mną. 
Jest mnie też 0,9kg mniej. 
Niby fajna jestem, niby kochanego ciałka nigdy nie za wiele ale bardziej do mnie przemawia: co za dużo to niezdrowo ;)

Codziennie jem i pijam zdrowo (jarmuż, jarmuż, jarmuż - moja miłość). Prawie codziennie ćwiczę: albo ~5km biegu, albo jakaś jillian michaels, albo różne wykroki, przysiady z obciążeniem + pompki, deski i inne bzdury. Codziennie staram się ruszać 30-45min + zrezygnowałam z komunikacji miejskiej :) 

Niestety zdarzają mi się piwne porażki :) Jestem piwoszem, kupuję dobre, drogie piwo i ciężko mi z niego całkowicie zrezygnować. Każdy ma jakąś słabość :P

Ostatnio ciągle próbuję odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zawsze staram się być na bieżąco z wydarzeniami w kraju i na świecie ale teraz usłyszane/przeczytane/obejrzane wiadomości często powodują u mnie wściekłość. 
Jestem wściekła na ONR, jestem wściekła na zwykłych ludzi, którzy ze strachu stają się coraz większymi ksenofobami i rasistami. Przeraża mnie, że skrajna prawica ma coraz większe poparcie. I wkurza. Wkurza niesamowicie kiedy rozmawiam z młodymi, inteligentnymi ludźmi, którzy wypowiadają wprost hasła, które można przypisać do "snu o Wielkiej Polsce". 

Jestem wściekła na nasze "władze". Co najmniej kilku ministrów to ludzie, z problemami psychicznymi, wierzących w teorie spiskowe. Ludzie, którzy tak bardzo kompromitują nas i nasz kraj (naprawdę facepalm to najlepszy komentarz na niektóre mundre wypowiedzi naszych ukochanych). Wkurza mnie, że prezydent swojego ułaskawił, że człowiek z takimi "metodami", z nieprawomocnym wyrokiem (ale w sumie ułaskawiając prezydent uznał jego winę) jest ministrem. KPINA.

Dlatego wiadomości czytam przed ćwiczeniami. Wyżywam się później, daję z siebie 110% i ćwiczę aż padnę, aż wyzwolę tę złość. Aż znów będę miała chęć żyć w tym popapranym świecie. 

Cóż, przynajmniej chudnę.

10 listopada 2015 , Komentarze (4)

Nie ma co snuć planów, trzeba działać. 
Po powrocie do domu odgrzebałam sportowe ubrania, znalazłam moje biegowe najki, spojrzałam trochę z przerażeniem na ten sprzęt ale co tam, słowo się rzekło. Naciągnęłam na zadek legginsy, na grzbiet wciągnęłam koszulkę. Zasznurowałam buciory, zainstalowałam na ramieniu telefon, a z niego pociągnęłam słuchawki. 

I już nie było odwrotu. 

Przebiegłam lekko ponad 5km. No może nie przebiegłam całkiem bo zdarzyły się dwie 1,5 minutowe przerwy na marsz. Zważywszy jednak, że od miesięcy nie biegałam jestem zadowolona :) Będzie lepiej. 

Z jedzeniem w miarę ok. Zjadłam jajecznicę z dwóch jaj, z pomidorem i podpieczoną kromką chleba żytniego. Wypiłam jogurt naturalny i zagryzłam gruszką. Zjadłam pełnoziarnisty makaron z pomidorami i pestkami słonecznika. Zjadłam 2 tosty z pełnoziarnistego chleba żytniego, z serem i pomidorem.


Zapomniałam jak bardzo lubię biegać. Jaka to cholernie pozytywna energia. Ludzie, których mijam uśmiechają się krzycząc "sport to zdrowie". Inni biegający pozdrawiają ręką. Samochody przepuszczają na przejściach. Jest fajnie. 

Mimo, że tuż po biegu byłam wykończona to tak pozytywnie ;)

10 listopada 2015 , Komentarze (6)

Wstałam jak zwykle zaspana, poczłapałam do łazienki. Sama nie wiem co mnie tknęło, żeby sięgnąć po dawną znajomą - wagę. I zamarłam. Przytyłam niby tylko 3,7kg ale jednak aż. Czas to zatrzymać nim będzie za późno. 
Otrzeźwiałam momentalnie, poczułam się jakbym dostała w twarz. Fuck, fuck, fuck.

Ja wiem, wiem. Sama jestem sobie winna. Porzuciłam ćwiczenia. Jadłam bardzo niezdrowo i nieregularnie. KONIEC.
Muszę ograniczyć kawę. Ograniczyć piwo. Ograniczyć frytki z maca. 

Muszę zacząć ćwiczyć. Muszę zacząć jeść zdrowo. Muszę zacząć o siebie dbać. 

Chcę być piękniejsza. Szczuplejsza. Zdrowsza. I będę. Nie ma innej opcji. 

Ponadto ostatnio spodobał mi się facet. Nic z tego nie będzie ale jego styl życia mnie zainspirował. Sama też kiedyś biegałam, jadłam zdrowo, ćwiczyłam siłowo. I wyglądałam jak milion dolarów. Co poszło nie tak? Zmiana pracy, zmiana trybu życia i zawładnął mną pan leń. Wyganiam go dziś. Niech sam siedzi na kanapie. Niech sam [leń] tyje, podupada na zdrowiu i na duchu. 


Ja ruszam do walki! Do walki o lepszą siebie.