Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wściekłość nakręca.


Prawie 2 tygodnie za mną. 
Jest mnie też 0,9kg mniej. 
Niby fajna jestem, niby kochanego ciałka nigdy nie za wiele ale bardziej do mnie przemawia: co za dużo to niezdrowo ;)

Codziennie jem i pijam zdrowo (jarmuż, jarmuż, jarmuż - moja miłość). Prawie codziennie ćwiczę: albo ~5km biegu, albo jakaś jillian michaels, albo różne wykroki, przysiady z obciążeniem + pompki, deski i inne bzdury. Codziennie staram się ruszać 30-45min + zrezygnowałam z komunikacji miejskiej :) 

Niestety zdarzają mi się piwne porażki :) Jestem piwoszem, kupuję dobre, drogie piwo i ciężko mi z niego całkowicie zrezygnować. Każdy ma jakąś słabość :P

Ostatnio ciągle próbuję odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zawsze staram się być na bieżąco z wydarzeniami w kraju i na świecie ale teraz usłyszane/przeczytane/obejrzane wiadomości często powodują u mnie wściekłość. 
Jestem wściekła na ONR, jestem wściekła na zwykłych ludzi, którzy ze strachu stają się coraz większymi ksenofobami i rasistami. Przeraża mnie, że skrajna prawica ma coraz większe poparcie. I wkurza. Wkurza niesamowicie kiedy rozmawiam z młodymi, inteligentnymi ludźmi, którzy wypowiadają wprost hasła, które można przypisać do "snu o Wielkiej Polsce". 

Jestem wściekła na nasze "władze". Co najmniej kilku ministrów to ludzie, z problemami psychicznymi, wierzących w teorie spiskowe. Ludzie, którzy tak bardzo kompromitują nas i nasz kraj (naprawdę facepalm to najlepszy komentarz na niektóre mundre wypowiedzi naszych ukochanych). Wkurza mnie, że prezydent swojego ułaskawił, że człowiek z takimi "metodami", z nieprawomocnym wyrokiem (ale w sumie ułaskawiając prezydent uznał jego winę) jest ministrem. KPINA.

Dlatego wiadomości czytam przed ćwiczeniami. Wyżywam się później, daję z siebie 110% i ćwiczę aż padnę, aż wyzwolę tę złość. Aż znów będę miała chęć żyć w tym popapranym świecie. 

Cóż, przynajmniej chudnę.