Co prawda z dietą niezbyt restrykcyjnie dzisiaj. Niestety, po południu, po rytualnej 15-minutowej drzemce, dopada mnie straszne gastro. Zjadłam wtedy jogurt z muesli, zdenerwowałam się (bo ileż można jeść jogurt z muesli), rzuciłam się więc na makrelę w pomidorach. Duży plus sobie daję za 45 minut ćwiczeń. Wyglądało to banalnie, tym bardziej mi przykro, że mam tak straszną kondycję! No ale to do czasu ;) Postanowiłam też nie katować się tym , że popijam wieczorne piwko. Po prostu całkowita abstynencja od piwa nie jest włączona do mojej diety. Redukcja, owszem, tak.
Raport:
D: 1
R: 3! :D
P: 1
DBŁ: 0
PŁ: 3
RAZEM: 8!
Konkretnie:
1. Kromka chleba ciemnego z wędliną i serem żółtym (Śniadanie)
2. Jabłko (II śniadanie)
3. zupa-krem ze szpinaku z łososiem (pre-obiad)
4. makaron pełnoziarnisty z brokułami (obiad)
5. muesli z jogurtem oraz makrela w pomidorach (nie, nie jestem w ciąży Ten posiłek klasyfikuje jako - odpłynięcie bez kontroli, dobrze, że się cukru z olejem nie obżarłam)
6. 5 ciasteczek zbożowych (33kcal każde) - bo Pyszne....
Generalnie uznaje dzień za w miarę udany dietetycznie, bo to milowy krok w stosunku do wcześniejszego obżarstwa.
JennyHumphreyy
18 stycznia 2013, 22:45Rzeczywiście dzień w miarę udany, Ale żółty ser?? Może pomidorek albo ogórek?? Podziwiam za mobilizację do ćwiczeń mimo wpadki. Powodzenia