Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zmagania Kasiarzyny- dzień nie najgorszy


dziś było lepiej

co prawda znów miałam lekkie kłopoty z jedzeniem w równych odstępach czasowych, ale już spieszę z wytłumaczeniem. Zagadałam się z koleżanką i nie czułam głodu. Dodatkowo zjadłam na obiad (i tu zaczyna się na dobre moja lista grzechów, jednak moim zdaniem nie są pierwszej kategorii, bo dziś nie zaliczają się do nich słodycze! :D) naleśniki chińskie, które kupiłam w wydziałowym bufecie. Nigdy wcześniej ich nie jadłam, a wydawały się być całkiem smaczne, a do tego niewielkie- idealne na 3. posiłek, który powinien jak dla mnie być ciut bardziej sycący. Niestety okazało się, że panie z bufetu przegięły i naleśniki były pokaźnych rozmiarów, a że kupiłam całe 2, to się najadłam, ALE! nie obżarłam :) niestety przypominały wyglądem bardziej krokiety- panierka, niestety.. a na dodatek nie dało jej się pozbyć. 
Znów posłodziłam dzś herbatę, a potem inkę (nie dużo, bo płaską łyżeczkę, ale jedna). Organizm chyba się domaga zwyczajowo pochłanianych kilogramów słodyczy.. Potem skusiłam się na  sporych rozmiarów latte w Starbucksie, niby z syropem bez cukru, ale jednak aspartam robi swoje. W domu udało mi się uniknąć przejedzenia, pochłaniając ledwo 4 pierogi ruskie, co było wynikiem zadowalającym po 5h przerwy w jedzeniu (wspominałam, że miałam dziś trudności z utzrymaniem odstępów). 
Plusy są takie, że:

- ostatecznie zjadłam 5 posiłków

- zjadłam 2 owoce

- trochę warzyw (choć nadal za mało)

- wypiłam sporo wody

- pochłonęłam niewielką (mam nadzieje) ilość tłuszczu i odpowiednią ilość białka (a może jednak za mało)

- produktów pełnoziarnistych zbożowych- za mało, ale chyba lepiej w tę stronę

- kawa tylko jedna (no chyba, że inka się liczy, to dwie)

- herbatka pu-erh (mniam!)

- kolacja białkowo-warzywna (okej, bez ściemy, znalazła się na talerzu jeszcze jedna mała kromka chleba razowego)

Przeszłam 130% normy kroków wg Vtracka, choć moim zdaniem aplikacja sporo oszukuje, więc nie dowierzam temu wynikowi. No i standardowo nie udało mi się zmotywować do ćwiczeń, choć byłam dziś na wfie na ściance wspinaczkowej i się mocno zmęczyłam, więc tak bardzo źle nie było :)

Teraz popijając wodę idę spać :)

Mam nadzieję, że Wasz dzisiejszy dzień też był bardziej pozytywny niż na odwrót :)

  • nonekxx

    nonekxx

    5 grudnia 2014, 15:14

    podziwiam Cię za trzymanie diety :) ja słodzę herbatę i kawę chociaż staram się ograniczać ;) Muszę spróbować tak jak Ty zapisywać to co jem ;) Powodzenia w walce ;)

    • kasiarzyna007

      kasiarzyna007

      6 grudnia 2014, 09:17

      Gdybys przyjrzała się mojemu wczorajszemu jadłospisowi, to byłabyś daleka od podziwu... :( moje słabości tak często biorą górę

  • Pszczolka000

    Pszczolka000

    5 grudnia 2014, 13:20

    Każdy dąży do swojego celu po swojemu, mi nie podobają się pierogi ruskie, naleśniki i nierówne odstępy w jedzeniu, no ale niestety nie zawsze jest możliwość zrobienia sobie czegoś zdrowego do jedzenia. Ja raz tak miałam, że na zajęcia nie zabrałam ze sobą jedzenia i miałam mega wyrzuty sumienia, bo musiałam kupić sobie bułkę w bufecie, bo to jedyne normalne jedzenie było i bylam zła na siebie, że tak zawaliłam.. Ale jeśli efekty są, to czym się przejmować nie? ;) Pozdrawiam ;)

    • kasiarzyna007

      kasiarzyna007

      6 grudnia 2014, 09:16

      Zwyczajnie zapomniałam, że idę na dłużej na zajęcia i przygotowałam za malo jedzenia i musialam się ratować kupując coś w bufecie ;)

    • Pszczolka000

      Pszczolka000

      6 grudnia 2014, 13:05

      No to tak jak ja ostatnio :P