Wlasnie skonczylam czyscic i oliwic antyczny rowerek stacjonarny, ktory znalazlam w domu u C. Coz, cod techniki to nie jest, ale na nic lepszego mnie nie stac, wiec zadowole sie tym co mam. Niestety dopadla mnie znow infekcja pecherza, wiec czekam, az mi bol troche minie zanim wsiade na ta machine. Dzisiaj na obiad planuje piersi z kurczaka w marynacie jogurtowej, mniam, mniam. Kwestia wyglada tak, ze C. jest na diecie proteinowo-weglowodanowej, bo buduje mase miesniowa. A ja na proteinowej, wiec w sumie mozemy jesc to samo minus wegle na moim prywatnym talerzu. Ale sie ciesze, bo nie musze wymyslac dwoch obiadow. Chcialabym zrzucic przynajmnie 5kg do naszej rocznicy...czyli zostalo mi 7 tygodni. Mysle ze dam rade jak sie postaram. No dobra musze leciec do toalety z moim zakichanym pecherzem, wiec koncze moj wpis.
wawinia
21 września 2010, 20:42Jestem pełna podziwu że tzrymasz się na Dukanie, życzę powodzenia i pozdrawiam :)
wloszka19
21 września 2010, 20:33nie moge pojąc jak rodzina moze tak robic. ogolnie nienawidze takich ludzi fałszywych. nistety siostra mojego dziadka taka jest, i pewnie teraz po całym osiedlu rozpieprza jakies bzdury. szkoda gadac.
zoykaa
21 września 2010, 17:18dasz rade, dasz rade kochana:)kurcze ja jestem dzis 3 miesiace z pierrem i prawie 12 kg mniej!!!!!!!!!!!!!!!!!!juuuupi:)buziaki
Kalhiri
21 września 2010, 16:19Ładnie pokrywają się Wam potrzeby, to wiele ułatwia. Obiadek zapowiada się smakowicie zatem smacznego. I zdrowiej! Pozdrawiam! :)