Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Post => Dzien 9/20


Pierwszy dzien po dlugim weekendzie, wiec zrobie lekkie sprawozdanie. Nie obeszlo sie bez wpadek, mniej lub bardziej zaplanowanych, bo w sobote byla kolacja, w niedziele wogole sobie pofolgowalam, ale od poniedzialku juz sie nawrocilam i spokojnie. We wtorek mialam 'maly' kryzys psychiczny. Ogolnie zaczelo sie w nocy z poniedzialeku na wtorek, nie moglam spac, dopadly mnie zle mysli. Nagle poczulam sie niesamowicie zle we wlasnej skorze. Zaczelam plakac, moj placz obudzil C., potem wywiazala sie klotnia. Na drugi dzien nastroje wcale nie byly lepsze, ale jakos sie trzymalam przez caly dzien, a wieczorem weszlismy na drazliwy temat i sie oczywiscie rozsypalam na dobre. Zaczelam sie zalic, ze jestem gruba, brzydka, ze C. mnie juz wogole nie chce, bo kto by mnie chcial, kiedy ja sama siebie nie chce juz nawet dotknac. On probowal mi cos tam przemowic do rozsadku, ale sie na niego wydarlam, ze on nie ma pojecia jak to jest walczyc ciagle ze swoim wygladem, ze nie mozna sie na chwile zapomniec, bo potem wszystko wraca. Ze on dostal piekne cialo w prezencie od natury i nigdy mnie nie zrozumie. Nie zrozumie tego, jak jest ciezko byc swiadomym siebie w kazdej chwili swojego zycia. Ze dla mnie to juz 8 lat jak diety przeplataja sie z brakiem efektow, ze cokolwiek uda mi sie osiagnac to tak jak domek z kart sie potem rozpada. A on tak cierpliwie sluchal jak nadawalam o tym jakie moje zycie jest beznadziejne. Patrzyl jak wyplakuje sobie oczy i zaczyna mi brakowac chusteczek. Jak skonczylam wstal i powiedziel: 'Ja moze i dostalem moje cialo w prezencie, ale jak Ci sie wydaje, kto czuje sie lepiej, osoba ktora dostala cos za darmo czy ktos kto musial zapracowac i potem moze sie cieszyc owocami swojej pracy? Ja bylbym bardziej z siebie dumny gdybym byl niezadowolony z siebie i cos z tym zrobil, niz dlatego, ze bylo mi dane wygladac jak wygladam. I jeszcze jedno...kiedy ja Ci powiem, ze jestes gruba to mozesz zaczac w to wierzyc, poki co wmawiasz sobie bzdury.' I wyszedl z pokoju. Czasami sie naprawde zastanawiam czym ja sobie na niego zasluzylam.
  • tagitelle2

    tagitelle2

    9 grudnia 2010, 13:58

    Ach ta "babska" natura .........najpierw narzekamy ,zeby ktos nas pocieszal ,by znow poczuc sie lepiej..........i tak w kolko........nie przejmuj sie,trzeba sie zaakceptowac nieco-i swoje "babskie" depresje i nieco wiecej ciala(ale tylko nieco.......)poki co staraj sie dalej........ 8 lat wzlotow i upadkow .........u mnie to juz moze nawet 10........ale wiem jedno:dla kazdej z nas nadejdzie ten dzien,taaaaka motywacja , kiedy osiagniemy cel i juz nie bedziemy sie odchudzac........(no co najwyzej uwazac aby nie przytyc,zyc zdrowo...)

  • buba951

    buba951

    9 grudnia 2010, 13:33

    Muszę Ci powiedzieć że to co powiedział Twój mężczyzna to bardzo trafna rzecz.Powinnaś się nad tym zastanowić,a przedewszystkim może na początek zaakceptuj siebie,pokochaj swoje ciało i może wtedy zacznij coś zmieniać w jego wyglądzie.Według mnie to samoakceptacja jest bardzo ważna na sam początek.Kochaj siebie to pierwszy sukces.Ja np.staje codziennie przed lustrem nagusieńka i mówię co mi się podoba,a nad czym należy popracować.Spróbuj,może to ci na początek pomoże.Pozdrawiam i ściskam mocno.