Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tydzien I cwiczeniowy zakonczony!


Alez sie ciesze, jestem juz tak zmeczona ta silownia, czuje zmeczenie w kazdym gramie mojego ciala...teraz dwa dni odpoczynku to sie zregeneruje. A juz w niedziele pierwsze wazenie, mam nadzieje, ze cos spadlo, bo jak nie to sie ze wstydu zapadne pod ziemie. (Razem sie z C. wazymy co tydzien) Zalozylam sobie skromnie, ze chce chudnac 1kg na tydzien...zobaczymy co to bedzie.

Wczoraj tesciowa zrobila zarabisty omlet na obiad, ze szpinakiem, mmmmniam, a do tego obowiazkowa salatka i tost z kozim serem, ech zyc nie umierac. Szkoda, ze moj tesc sie nie moze na jakies porzadne gotowanie wysilic. W tym tygodniu nie zjedlismy ani jednej rzeczy, ktora przygotowal, bo wszystko tluste, porcje jakies niewymiarowe, a my sie ostro z C. za diete wzielismy...Dodatykowo powaznie rozwazam opcje zrezygnowania z miesa w moim jadlospisie. Nie wiem jak mi ten moj wegetarianizm wyjdzie, ale chce sprobowac. Wiadomo nie od razu, ale powoli postaram sie eliminowac z mojej diety mieso zaczynajac od czerwonego, konczac na ryback i jajkach. Nie robie tego w sumie ze wzgledu na wlasne zdrowie, ale raczej ze wzgledu na te biedne zweirzatka, ktore sie mecza starsznie. Zwierzeta chodowane na uboj komercyjny zyja i umieraja w strasznych warunkach. A niezbedne nam proteiny mozemy pobierac z innych produktow lub nawet z proszkow proteinowych dostepnych dla sportowcow. chodzi za mna ta mysl od dluzszego czasu i mysle, ze wkoncu sprobuje...