Niby się mówi, żeby od poniedziałku niczego nie zaczynać, ale traf chciał, że akurat dziś obudziłam się z entuzjazmem, którego dawno nie czułam.
I wzięłam się za rzeczy od dawna odkładane na później.
W ten oto sposób dzisiaj zdążyłam już przeorganizować sobie fragment kuchni (poprzekładać kila rzeczy z szafki do szafki i pozamieniać je miejscami. Robota żadna, ale miała być zrobiona jakiś miesiąc temu). Napisałam nowe cv i zamierzam jeszcze dziś gdzieś podskoczyć i je wydrukować, i nie będzie zmiłuj, jutro się wypięknie i ruszę w teren. Mieszkanie ogarnięte, naczynia pozmywane, pranie się robi, a ja układam sobie menu na najbliższy tydzień
I działam, i działać mi się chce
W trzy godziny zdziałałam więcej, niż zazwyczaj przez cały dzień. Nie miałam takiego powera od kiedy przestałam pracować. Taki zryw trzeba jak najlepiej wykorzystać!
igaa79
12 listopada 2012, 20:00szkoda, że więcej jest tych dni kiedy się nie chce niż tych kiedy się chce;) pozdrawiam