Jakiś tydzień temu kupiłam nowe sandałki na lato. Długo szukałam modelu w ten deseń (w końcu udało mi się znaleźć buty z minimalną ilością miejsc dla ewentualnych obtarć - to sukces!). I co? Od dwóch dni jestem balonikiem :/ Spuchły mi łapy i stopy :/ Wychodząc z domu mam schizę, że zgubiłam obrączkę... Dopiero po chwili przypominam sobie, że przecież w ogóle jej nie założyłam.... ;( No i nowiutkie sandałki powędrowały do szafy... :/
Nigdy wcześniej tak nie spuchłam :(
Chyba mam winowajcę.... okres. Przez ostatnich kilka lat robiłam sobie wakacje bez okresowe. W tym roku o tym nie pomyślałam i nie poprosiłam lekarza o wystarczającą ilość opakowań hormoników. Wizytę u niego mam zaplanowaną razem z wyjazdem urlopowym, także nie będę już nic przestawiać. Przemęczę się jakoś. Ale po tych wakacjach z pewnością już zapamiętam: okres + upał = spuchnięcie.
Jakby tego było mało znowu zaczęły mnie łapać skurcze :/ Z wielkim bólem serca odstawiłam kawę i łykam magnez z potasem. Nie wiem czy to autosugestia, czy wystarczyło na trochę zrezygnować z kawy, ale od kiedy zażyłam pierwszą tabletkę skurczy nie było ;)
A, i zorientowałam się jeszcze, że mam śliczniutkie różowiutkie rozstępy. Oczywiście podjęłam z nimi walkę i jestem dobrej myśli. Ciekawe kiedy uda mi się ich pozbyć? ;)
ar1es1
25 czerwca 2013, 13:41Nie wydaje mi sie zeby zdrowo bylo tyle czasu brac hormony...Pozdrawiam.
lola7777
25 czerwca 2013, 10:33A z lepszych wiadomosci to gdzie i kiedy urlopik?
laauraa
25 czerwca 2013, 09:24dziękuję! :) ps. w moim przypadku nie ma takich butów, które w początkowej fazie noszenia by nie obcierały hah. i chyba nie ma nic gorszego niż połączenie okres+ upał :/