Wczorajsze menu:
I śniadanie: kanapki z razowca, sera włoskiego i z pomidorem
II śniadanie: pół drożdżówki z serem
lunch: gruszka, marchew
obiad: 2 łyżki leczo z młodej kapusty, tortellini, które zostało z wczoraj
przekąski: 2 małe batoniki"Kinderki"
Trening: 1h cardio
Nie wiem, czy chudnę, ale na pewno lepiej czuję się w swojej skórze. Nie zjadłam wczoraj ciasta, które upiekłam dla męża, ale przy "Kinderkach" poległam.
laauraa
2 października 2013, 09:52ale tylko 2 a nie całe opakowanie! :D
Skania79
2 października 2013, 09:46polegnę...:)
Skania79
2 października 2013, 09:46Daj mi raffaello i tez polegną :)))
Malgosiat
2 października 2013, 09:18dobrze że nie zjadłąś całej blachy i tego się trzymaj! Powodzenia! Najtrudniejsze są początki, później człowiek się jakoś przyzwyczaja. Ja kiedyś w pracy jadłam jak odkurzacz - jakieś ciasto dla gości- teraz nawet na to nie patrzę, bo co mi po jakimś starym waflu. Ostatnio byłam na jarmarku ze zdrową żywnością i spróbowałam takiego regionalnego ciasta odrobinę i jakoś od tego nie przytyłam..ale z kolacji wywaliłam już chleb pełnoziaristy. Kiedyś jak szłam w gości też pochłaniałam teraz wręcz wszyscy się dziwią że nie jem :) choć trudnych dni mam od liku i grzechów także, ale to i tak nie to co kiedyś i cieszę się z tych małych kroków.
jolakosa
2 października 2013, 08:39ja uwielbiam cukiereczki kinderki, dosłownie niebo w gębie